Karol Rajewski z Błaszek: Ja, pisior z krwi i kości, zadarłem z lobby myśliwych oraz z... PiS-em

Marcin Darda
Marcin Darda
Karol Rajewski z Błaszek
Karol Rajewski z Błaszek
Z Karolem Rajewskim, burmistrzem Błaszek i autorem doniesienia do prokuratury na Polski Związek Łowiecki jako „zorganizowaną grupę przestępczą”, rozmawia Marcin Darda.

Podobno trudno pana teraz zastać w urzędzie, bo wciąż jeździ pan na przesłuchania po wszystkich prokuraturach w kraju...

Praca burmistrza to nie tylko praca w urzędzie, ale również występowanie w imieniu mieszkańców, wszędzie tam i w takich sprawach, które są dla nich ważne. Jedną z nich jest upominanie się o własność prywatną, o poszanowanie prawa i równość wobec niego. Jak się okazuje, z tym w naszym kraju nie jest najlepiej. Dlatego też złożyłem zawiadomienie do Prokuratury Krajowej i 49 prokuratur rejonowych o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez osoby pełniące funkcje w PZŁ i jego organach okręgowych. Zrobiłem tak, aby zwrócić uwagę na tę sprawę, głównie mediów i rządzących, co okazało się bardzo skuteczne. Zawiadomienia dotyczą okresu od 22 stycznia 2016 r., bo wtedy powinno być już zmienione prawo zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego. To logiczne, skoro Trybunał dał czas na poprawę prawa, a prawa Sejm nie poprawił, to po tym dniu PZŁ działa bezprawnie, przynajmniej jeśli chodzi o organizowanie polowań na terenach prywatnych. Dziwi fakt, że nikt do tej pory o tym nie alarmował. A przecież wojewodowie, którzy wiedzieli o tym wyroku, powinni uchwały sejmików, na mocy których województwa zostały podzielone na obwody łowieckie, uchylać. Cała ta zmowa milczenia wydaje się dziwna. A jeździć na zeznania muszę, bo za uchylanie się od tego obowiązku grozi kara za niestawiennictwo. Oczywiście zeznawać mogę na miejscu, choćby na komisariacie w Błaszkach, oddalonym od urzędu raptem o 20 metrów, co raz już miało miejsce. Ja o to właśnie proszę, kiedy otrzymuję te wezwania. Niestety zazwyczaj prośby są odrzucane, choć są i dobre przykłady pracy organów ścigania, choćby z Tarnobrzega. Tych nie trzeba było nawet prosić o przesłuchanie w miejscu zamieszkania, bo sami to zastosowali.

Właściwie dlaczego pan zadarł z myśliwymi? To bardzo wpływowa grupa w kraju - politycy, sędziowie, lekarze, policjanci...

Bez względu na konsekwencje moim moralnym obowiązkiem jest stanąć w obronie mieszkańców mojej gminy, również rolników, bo to oni dali mi mandat do reprezentowania ich interesów. W głowie się nie mieści, aby walczyć w sądzie o swoją własność, ale niestety tak trzeba. Niestety w tym przypadku państwo nie staje po stronie własnych obywateli. Gdyby tak było, to po wyroku TK z 2014 r. byłoby zmienione prawo tak, aby sytuację odwrócić i aby myśliwi przed wejściem w teren prywatny musieli się zapytać właściciela o zgodę. Sytuacja jest absurdalna, bo teraz każdy myśliwy może wejść każdemu na jego nieruchomość i swobodnie tam przebywać, w tym polować. Dlatego koniecznie trzeba to zmienić. Chciałem zaciekawić tym tematem parlamentarzystów, aby prawo poprawili, bo przecież posłowie to prawo powinni stanowić. A posłowie, zamiast zajmować się sprawami ważnymi dla zwykłych obywateli, skaczą sobie do gardeł i podsycają atmosferę nienawiści. Nam niestety niewiele trzeba, aby siebie nawzajem zwalczać, więc oglądając ten słaby teatr, zapominamy o sprawach ważnych. A nie ma ważniejszej sprawy niż nasze bezpieczeństwo, bo gdzie jak gdzie, ale we własnym domu i na własnym polu powinniśmy być bezpieczni - a nie jesteśmy! Zdaję sobie sprawę, że zadarłem z wielkim lobby i nie powiem, że nie boję się o własne życie.

A nie boi się pan o posądzenie, że to pańskie prywatne porachunki? Mam na myśli tragiczną historię śmierci pańskiego ojca. W tę sprawę miał być zamieszany myśliwy z PZŁ, który kłusował...

Mój sekretarz powtarza, że w PiS na pierwszym miejscu jest Jarosław Kaczyński, ale tuż za nim, lub nawet i przed nim, jest Karol Rajewski

Fakt, spotkała mnie osobista tragedia, bo mój tata też ponad 30 lat temu odważył się wystąpić przeciwko myśliwemu, który po nocach kłusował. Nawet zawiadomił o tym milicję. Kiedy zrozumiał, że nie ma co szukać sprawiedliwości na milicji, postanowił zawiadomić PZŁ, do którego należał ten kłusownik. To, co robię, to nie zemsta, to szukanie sprawiedliwości. Tamta sprawa pomogła mi zrozumieć, że w środowisku myśliwych, jak w każdym, występują patologie. Myśliwy, który zasiadł na ławie oskarżonych, był członkiem ORMO i organizował polowania dla wojewodów, prokuratorów, prominentów. Ludzie mówili także o innych dziwnych i niewyjaśnionych zbrodniach, których miał rzekomo być sprawcą, ale atmosfera zastraszania spowodowała, że nikt nie odważył się głośno o tym powiedzieć. Teraz podobny układ działa tak samo, niestety.

Myśliwi to też silne lobby w PiS, z którego pan wyleciał.

Niestety, myśliwski lobbing jest chyba najbardziej widoczny w PiS. Członkami PZŁ są zarówno obecny, jak i były minister środowiska. To lobby ma na celu poszerzanie uprawnień członków PZŁ przy równoczesnym ograniczaniu praw właścicieli gruntów, turystów i innych obywateli RP. Jedynym moim sojusznikiem w walce z myśliwymi jest chyba prezes Jarosław Kaczyński, który w jednym z wywiadów opowiedział historię, z której można wysnuć wniosek, że nie darzy ich szacunkiem. Ale niestety, nawet i on w tej sprawie nic nie robi. Może nie jest dla niego to tak ważne, bo głównie siedzi w Warszawie. Ja odwrotnie. Żyję między ludźmi, którzy często powierzają mi swoje problemy, po to mnie wybrali, abym im pomagał. No i pomagam. Uważam, że odstrzałem zwierząt powinni się zajmować wykwalifikowani łowczy, bo regulację zwierząt dzikich oczywiście trzeba prowadzić. Tak przy okazji, chcę powiedzieć, że nie jestem wrogiem myśliwych. Sprzeciwiam się tylko niesprawiedliwości i upominam za słabszymi. Czy to źle? A z PiS wyleciałem, bo jestem niepokorny, a w partii wodzowskiej, w jakiej byłem, to niewybaczalny grzech. Szkoda, bo partia pozbywa się osób z charakterem.

Nie ma pana w PiS, ale uważa się pan za „pisiora z krwi i kości”.

Dzisiejsze PiS mało ma już wspólnego z partią, w której byłem przez 10 lat. Nie ukrywam, że moim autorytetem był śp. Lech Kaczyński, ale totalnie zdeptano jego „testament” i ciągle gra się wypadkiem pod Smoleńskiem. Zupełnie nie rozumiem logiki, według której partia pozbywa się ludzi z kręgosłupem moralnym. Mój sekretarz, a były wieloletni prezydent Sieradza Jacek Walczak, który należał do PO, o co partia miała też do mnie pretensje, zawsze powtarza, że w PiS na pierwszym miejscu jest Jarosław Kaczyński, a tuż za nim, albo i przed nim, jest Karol Rajewski. Chyba tak trochę jest, bo jestem patriotą i ideowcem. Dlaczego prezes pozbywa się takich ludzi jak ja? Nie wiem. Może boi się, że są dla niego zagrożeniem, bo są tacy jak on. Prawda, że coś w tym jest?

Może i jest. A być może ma pan po prostu zbyt duże mniemanie o sobie.

Jestem skromnym człowiekiem i żadna władza mnie nie zmieni. Dla niektórych jest zaskoczeniem moja aktywność wykraczająca daleko poza granice gminy. Właśnie dlatego mogę być dla innych dobrym przykładem kogoś, kto z prowincji, a nie z Warszawy, może wpływać na rzeczywistość. Zdaję sobie sprawę, że całego świata nie zmienię, ale nie miałbym wewnętrznego spokoju, gdybym nie spróbował. Więc próbuję.

Po co pan chce wrócić do PiS?

Bo czuję, że mam w sercu wartości, które jeszcze niedawno PiS niosło na swoich sztandarach. Chciałbym pomóc budować Polskę sprawiedliwą, gdzie jest miejsce dla każdego, bez względu na poglądy polityczne, bowiem uważam, że obecne rządy to niestety tylko dobra ściema, która dzieli Polaków i szkodzi Polsce na arenie międzynarodowej. Boimy się przyznać, ale wszyscy nabraliśmy się na marne 500 zł na każde dziecko. Nawet tutaj zostaliśmy okłamani, bo dla PiS każde dziecko znaczy drugie dziecko i każde następne, ale nie pierwsze. Rząd chwali się, że dał rodzinom 500 zł, a tak naprawdę oddał to, co zbiera od tych rodzin w postaci innych danin, a i tak 1/5 wraca do państwa w formie podatku. Czyli tak naprawdę dał 400 zł.

W PiS pewnie innych wyliczeń oczekują od skruszonych. A słyszałem, że pan ma zamiar zwrócić się do prezydenta. Prezydent przywróci pana do PiS?

Wiem, że to mało prawdopodobne, ale prezydent Andrzej Duda ma już w tym zakresie spektakularne akcje. Ułaskawił Mariusza Kamińskiego i innych byłych szefów CBA, zanim zapadł wyrok w sprawie. Ja nie popełniłem przestępstwa, a zostałem potraktowany jak przestępca. Wyrzucono mnie z PiS na antenie telewizji „narodowej” za ratowanie gminy od zapaści finansowej, bo poparłem zamiar likwidacji nierentownych szkół w gminie. Do najmniejszej z nich uczęszcza dziś 15 uczniów. PiS w tym samym czasie podjął decyzję o likwidacji ponad 7 tysięcy gimnazjów, w tym trzech w mojej gminie, no i sami siebie z partii nie wyrzucili. To granda i szczyt absurdu. W tym roku linia polityczna partii zmieniła się i w końcu po dwóch latach walki pozwolono mi na likwidację tej mikroszkoły. A i tak nie ma co świętować, bo przez te dwa lata straciliśmy milion zł, a lepiej i tak nikomu nie było. Ale skoro linia partii się zmieniła, to moje wyrzucenie było bezpodstawne, bo się okazało, że miałem wtedy rację. Mam więc nadzieję, że do PiS mnie przywrócą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl