Kongres PiS. Jarosław Kaczyński i jego pomysł na nowe otwarcie

Dorota Kowalska
SYLWIA DABROWA
Jarosław Kaczyński uchodzi za kogoś, kto łatwo się nie poddaje. Niejeden raz stawiano już na nim krzyżyk. Ale żaden inny polityk nie ma takiej zdolności reaktywacji i nie potrafi tak skutecznie wykorzystywać okazji, które się nadarzają. Więc prezes będzie czekać i zrobi wszystko, aby za trzy lata wrócić do władzy. Teraz „porządkuje” partie.

Jarosław Kaczyński po ośmiu latach rządów znalazł się w opozycji. Musi na nowo „poukładać” partię tak, by przetrwać najbliższe trzy lata, a potem walczyć o przejęcie władzy. Ostatnie osiem miesięcy upłynęło mu na ratowaniu jedności Zjednoczonej Prawicy, która, co tu dużo mówić, przeżyła powyborczy szok, z którego długo nie mogła się otrząsnąć. Wiele wskazuje na to, że ten strategiczny cel Jarosław Kaczyński osiągnie.

- Natomiast osiągając ten cel, nie rozwiązuje pozostałych strategicznych problemów, które powodują, że notowania PiS-u są o kilkanaście procent niższe aniżeli w szczycie możliwości tej formacji. PiS jest trochę w takiej sytuacji, jak opozycja antypisowska po 2015 roku - musi czekać na zmianę zewnętrznych okoliczności, na które nie ma wpływu. Bez zmiany tych okoliczności będzie pozostawał opozycją i z całą pewnością musi rozpocząć trudny proces zmian programowych, personalnych, który nie będzie dla tej formacji bezbolesny - mówi mi prof. Rafał Chwedoruk, politolog.

Pierwsze z tych zmian poznamy w sobotę, 12 października. Niemal pewne, że prezes oficjalnie ogłosi „wchłonięcie” Suwerennej Polski. Już na wieczorze wyborczym po wyborach do Parlamentu Europejskiego zapowiedział wielkie zjednoczenie prawicy. Parę dni później stwierdził, że dobrze by było, aby wszystkie partie, które tworzyły koalicję Zjednoczonej Prawicy, stały się częścią PiS. To właściwie powoli się dzieje, bo już pod koniec 2023 roku do Prawa i Sprawiedliwości dołączyli działacze Republikanów, czyli politycy byłego Porozumienia Jarosława Gowina, przejętego potem przez Adama Bielana. Teraz przyszedł czas na Suwerenną. Prezes wprawdzie się wahał, uznał jednak, że lepiej ludzi Zbigniewa Ziobry mieć u siebie. Zawsze istniało ryzyko, że dogadają się z Konfederacją i umocnią po prawej stronie sceny politycznej, co nie byłoby na rękę Prawu i Sprawiedliwości. I na nic zdały się sprzeciwy, żeby wspomnieć chociażby Michała Dworczyka, który otwarcie stwierdził, że to połączenie nie jest dobrym pomysłem, zważywszy na ambicje niektórych polityków, skupionych dzisiaj wokół Patryka Jakiego. Prezes ponoć na poważnie rozważał wyrzucenie Dworczyka, uchodzącego za człowieka Morawieckiego, z partii, ale bał się, że wraz z nim odejdą inne osoby związane z byłym premierem. Tak, czy inaczej pozycja Mateusza Morawieckiego w Prawie i Sprawiedliwości słabnie, podobnie jak pozycja Beaty Szydło, która została zepchnięta na polityczny margines. Suwerenna może więc stworzyć w PiS-ie silną, zwartą frakcję, do której dołączą inni politycy tej formacji. Jak donosi „Newsweek” ziobryści wywalczyli dla siebie stanowisko współprzewodniczącego Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, na którym Patryk Jaki ma zastąpić Joachima Brudzińskiego i dwa fotele wiceprezesów PiS w nowym rozdaniu.

Kaczyński, o czym media piszą od tygodni, chce też odmłodzić partię, postawić na takich polityków, jak: Paweł Jabłoński, Zbyszek Bogucki czy Anka Gembicka. W PiS zrodził się pomysł stworzenia Rady Naczelnej, która miałaby zajmować się bieżącym zarządzaniem partią. Rada ma się składać z dwóch gremiów. Jedno będą stanowić politycy z prezydium komitetu politycznego partii i politycy tzw. zakonu Porozumienie Centrum. Drugą część - politycy PiS z młodszego pokolenia. Te informacje potwierdził Jacek Sasin, były minister aktywów państwowych.

- Na jesiennym kongresie PiS zapadną zmiany w statucie partii tak, aby stworzyć nową strukturę zarządzania z udziałem m.in. młodych polityków. Decyzję, kto wejdzie w skład nowych władz partii, podejmie niedługo po kongresie Rada Polityczna PiS - powiedział polityk Polskiej Agencji Prasowej.

PiS „ma być organizacją przypominającą firmę”, a owa Rada Nadzorcza, to taki „zarząd operacyjny”.

Według medialnych doniesień, z funkcją wiceprezesa mieliby się też pożegnać: Beata Szydło, Antoni Macierewicz, mówi się też o Mariuszu Kamińskim. Na swoich stanowiskach pozostaliby: Joachim Brudziński, Mateusz Morawiecki i Mariusz Błaszczak.

Wciąż nie wiadomo, kto zostanie kandydatem PiS w wyborach prezydenckich, ponoć w grze są trzy nazwiska, te znane opinii publicznej to: Karol Nawrocki (prezes IPN) i Mariusz Błaszczak. Być może na kongresie padną jaśniejsze deklaracje.

Widać wyraźnie, że Jarosław Kaczyński nie zamierza składać broni ani odchodzić na polityczną emeryturę. Jak pisze Onet, „na kongresie wprowadzi zmiany, które zagwarantują mu dożywotnią kontrolę nad partią”, ale też prezes uchodzi za „polityczne zwierzę”, człowieka, który żyje polityką od lat.

Kaczyński dorastał na warszawskim Żoliborzu, i wielokrotnie podkreślał publicznie, podobnie jak jego brat bliźniak - Lech, że żoliborskie wychowanie, inteligenckie i patriotyczne, miało na nich ogromny wpływ. Tak samo jak ich rodzinny dom. Kiedyś matka braci, Jadwiga Kaczyńska, trochę żartobliwie, mówiła o patriotyzmie synów: - Oni nawet byli trochę zabawni. Codziennie po pacierzu śpiewali „Jeszcze Polska nie zginęła”.

I Lech, i Jarosław uczęszczali do XLI Liceum Ogólnokształcącego im. Joachima Lelewela w Warszawie. - Jarosław Kaczyński ma wręcz fotograficzną pamięć i zawsze, zanim się z kimś w jakiejś sprawie spotkał, zbierał dokładny wywiad o swoim rozmówcy - opowiadał mi swego czasu Paweł Piskorski, były prezydent Warszawy. - Kiedy spotkał się ze mną, napomknął, że chodziliśmy do tego samego liceum - dodał, bo on też uczęszczał do Lelewela.

W czasie, kiedy chodzili tam Lech i Jarosław, liceum tworzyło środowisko skupione wokół Seweryna Blumsztajna, walterowców, środowiska kontestującego komunizm z pozycji lewicowych.

„Byli związani z władzą, a zarazem nie byli” - opowiadał Jarosław Kaczyński w „O dwóch takich... Alfabet braci Kaczyńskich”, wywiadzie rzece udzielonym Michałowi Karnowskiemu i Piotrowi Zarembie. „Ja do nich nie pasowałem. Wtedy czytałem namiętnie Romana Dmowskiego, byłem zafascynowany „Polityką polską i odbudową państwa”. Gdybym wtedy spotkał młodych narodowców, oczywiście nie jakichś głupich narodowców - związek mógłby być silniejszy” - tłumaczył.

Po skończeniu liceum Jarosław Kaczyński studiował na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie w 1971 r. na Wydziale Prawa i Administracji uzyskał tytuł zawodowy magistra, a potem obronił pracę doktorską. Edukacja była w domu Kaczyńskich sprawą nadrzędną, więc było oczywiste, że trzeba iść na studia, skończyć je i rozwijać się naukowo. Partyjni koledzy Jarosława opowiadają zresztą, że prezes jest człowiekiem niesłychanie inteligentnym, błyskotliwym. Ci, którym przyszło z nim toczyć polityczne boje, dodają: „Zachowuje się tak, jakby chciał uświadomić swym rozmówcom, że jest od nich mądrzejszy”.

Ale też Jarosław mógłby śmiało powalczyć o tytuł największego erudyty wśród polskich polityków: porusza się sprawnie po teoriach prawnych, socjologicznych, politologicznych, wykazuje doskonałą znajomość literatury. Co, niestety, ma także i swoje złe strony. W trakcie wywiadów i rozmów popada w wielopoziomowe dygresje, które rozwija w nieskończoność. Jego erudycja szkodzi mu czasami w sposób bardzo dotkliwy. Tak było, kiedy zabierając głos w sprawie strajków pielęgniarek, zacytował fragment wiersza Kornela Ujejskiego „Z dymem pożarów”, mówiąc: „Inni szatani byli tam czynni”. Kaczyński chciał tym samym powiedzieć, że te protesty są efektem czyjejś manipulacji tak jak rzeź galicyjska, której poświęcony był wiersz Ujejskiego była ponoć inspirowana przez austriackie władze. Ale w pierwszym momencie komentatorzy nie załapali analogii i Kaczyński został okrzyknięty zajadłym fanatykiem religijnym. Jedyną osobą, która od razu podchwyciła cytat, był wówczas publicysta Paweł Wroński z „Gazety Wyborczej”, dzisiaj rzecznik MSZ, za co zresztą został przez prezesa PiS pochwalony.

- Poznałem Jarka w latach 80. Działałem wtedy w Centrum Demokratycznym na Dolnym Śląsku i nawiązaliśmy współpracę z organizacjami o podobnym profilu ideowym w Warszawie - opowiadał mi swego czasu Adam Lipiński, jeden z bliskich współpracowników prezesa Prawa i Sprawiedliwości. To on na Dolnym Śląsku organizował struktury Porozumienia Centrum stworzonego przez Jarosława Kaczyńskiego, potem w latach 1991-1993 z ramienia PC zasiadał w Sejmie I kadencji. Tworzył PiS i przez długie lata pełnił funkcję jej wiceprezesa.

- Jarosław Kaczyński to człowiek, który ma dwa oblicza - ciągnął dalej Lipiński. - Jedno ugruntowane w świadomości Polaków: twardego polityka, i drugie, które zna niewielu: uprzejmego, sympatycznego i dowcipnego człowieka.

Kaczyński rzeczywiście ma opinię polityka o żelaznych zasadach, niebezpiecznego, bo umiejącego dostosować się do każdej sytuacji. A przy tym bezkompromisowego, otwartego w wyrażaniu swoich poglądów, czasami wręcz bezwzględnego. To rodzi wiele anegdot. Podobno na początku lat 90. w sejmowej windzie Kaczyński miał wyciągnąć pistolet, wycelować w Tuska i stwierdzić „Dla mnie zabić ciebie to jak splunąć”. Wcześniej kwestia, którą miał wypowiedzieć Jarosław, była przedstawiana tak: „Dla mnie zabić liberała to jak splunąć”. Historię tę opowiadał wszem wobec Donald Tusk, Jarosław Kaczyński stanowczo jej zaprzeczał. Podkreślał, że nie miał wtedy pistoletu. Ale ta anegdota miała świadczyć o charakterze Kaczyńskiego: zacietrzewionego ideowca, który dla realizacji swoich celów gotów jest zrobić wszystko. I powiedzieć wszystko. I tu przeciwnicy polityczni przywołują jego słynne: „My jesteśmy tu, gdzie wtedy, oni tam, gdzie stało ZOMO!!!” - rzucone w stronę opozycji podczas wiecu w stoczni gdańskiej w październiku 2006 r. Słowa te padły tuż po rozpadzie rządu PiS-Samoobrona-LPR, ujawnieniu tzw. taśm Renaty Beger i ataku opozycji na rząd Jarosława Kaczyńskiego.

- Dla Jarosława Kaczyńskiego ten, kto nie jest z nim, jest przeciwko niemu. Jest białe i czarne - i tak też pojmuje politykę - mówi jeden z naszych rozmówców. Ale żeby obraz był pełen, trzeba dodać: on sam też bywał atakowany niezwykle brutalnie. I właściwie od zawsze część elit odmawiała mu nie tylko racji, ale też prawa do uczestnictwa w polityce, demokracji, odmawiała zasług opozycyjnych.

Teresa Torańska w 1994 r. wydała zapis rozmów, jakie przeprowadziła z Jarosławem Kaczyńskim. Opowiadał jej o tym, czym jest dla niego polityka i jaką ma jej wizję. W 1989 r., już po wyborach czerwcowych, uważał, że porozumienia Okrągłego Stołu straciły swoją historyczną legitymację, że należy rozbić stare układy, zdekomunizować Polskę, Wojciecha Jaruzelskiego ukarać. Dokończyć rewolucję solidarnościową. Właśnie te hasła przyświecały Porozumieniu Centrum, które stworzył w 1990 r.

Kiedy w 1993 r. PC się rozpadało, wielu postawiło na Kaczyńskim krzyżyk. Ale żaden inny polityk nie ma takiej zdolności reaktywacji i nie potrafi tak skutecznie wykorzystywać okazji, które się nadarzają. W siedzibie PC wyłączono telefony, członkowie składali legitymacje, a on z kamienną twarzą mówił, że nie da się robić polityki abstrakcyjnie, nie wdając się przy tym w realne spory. W 1997 r. Kaczyński wszedł do Sejmu z list Ruchu Odbudowy Polski, bo kontestował kolesiostwo w AWS, padły wówczas jego słynne słowa pod adresem Akcji Wyborczej Solidarność, iż dominuje w niej opcja „Teraz k... my”. Jego bliski współpracownik, nieżyjący już, Ludwik Dorn wszedł wtedy do Sejmu z list AWS. Po wyborach Kaczyński opuścił Ruch Odbudowy Polski, a Dorn AWS, i działali w Sejmie jako polityczny duet. Sam Kaczyński był jednak coraz bardziej sfrustrowany polską polityką, w której ewidentnie nie mógł znaleźć dla siebie miejsca. Udzielał nawet wywiadów, w których zapowiadał wycofanie się z polityki. Ale wbrew tym zapowiedziom czekał, a kiedy przyszedł odpowiedni moment, wyszedł z cienia. Wykorzystał popularność swojego brata Lecha, który jako minister sprawiedliwości zyskał sympatię Polaków, i na jej bazie stworzył Prawo i Sprawiedliwość, którego kośćcem było Porozumienie Centrum. A kiedy afera Rywina potwierdziła w oczach Polaków dużą część jego diagnoz, PiS zyskało sporą popularność.

- On zawsze wierzy w to, co robi, nawet jeśli czasami robi rzeczy sprzeczne - mówi jeden z byłych współpracowników Kaczyńskiego. A inny dorzuca: - To taki homo politicus, zatopiony, skoncentrowany wyłącznie na polityce.

Jedna z osób, która współpracowała z Jarosławem Kaczyńskim, opowiada, że czasami prezes PiS omawiał z nią zachodnią politykę i komentował, kto jaką prowadzi grę i co chce tym osiągnąć. - Śledził politykę, jakby to była najbardziej ekscytująca rzecz na świecie. Widać było, że tym żyje, a polityka jest dla niego walką, w której przegrywa słabszy - tłumaczy nasz rozmówca.

Czy jest - jak twierdzą niektórzy - doskonałym strategiem? Jeden z jego współpracowników opowiada, że Jarosław ma opracowanych przynajmniej kilka scenariuszy rozwoju każdej sytuacji politycznej w kraju i opracowane do niej modele własnego działania. - To człowiek, który musi dominować. Sukces jest dla niego rzeczą nadrzędną, jest dla niego w stanie poświęcić każdego i wszystko, poza najbliższą rodziną - mówi nam jeden z polityków Platformy. I dodaje, że być może właśnie dlatego Jarosław Kaczyński jest wyznawcą tzw. spiskowej teorii dziejów, wszędzie szuka podstępu. - Nigdy nie przyjmował prostych tłumaczeń, ale doszukiwał się w każdej, nawet zupełnie oczywistej sprawie, jakiegoś drugiego dna, manipulacji - opowiada nasz rozmówca.

Zawsze uważnie obserwuje swojego rozmówcę, bada wzrokiem - jakby gotowy do ataku albo do jego odparcia. - Stanowczy. Nieskłonny do ustępstw, pamiętam wiele spotkań, na których omawialiśmy jakieś sprawy polityczne, próbowaliśmy dojść z prezesem PiS do porozumienia. Był twardy i nieprzyjemny, a spotkania kończyły się bardzo szybko - wspomina jeden z polityków Platformy.

W PiS otoczony jest szacunkiem, chociaż ostatnio coraz więcej buntowników, którzy ośmielają się mówić inaczej niż prezes.

- Ma wśród członków PiS autentyczny autorytet, który nie wynika z jego pozycji, ale cech charakteru. Jarek ma charyzmę i cechy lidera, przywódcy - oceniał Adam Lipiński. I jeszcze raz podkreślał, że prywatnie to bardzo ciepły człowiek. I wbrew pozorom mający dystans do siebie. Obaj z Lechem chodzili karmić kaczki do parku Szczęśliwickiego, co z dużą satysfakcją utrwalili na fotkach fotoreporterzy. Zresztą bracia zawsze mieli dużo serca do zwierząt, Jarosław od lat dzieli mieszkanie z ukochanym kotem.

Przy całej swojej erudycji potrafi wykazywać się rażącą niewiedzą na temat współczesnego, zwykłego życia, co staje się tematem plotek i anegdot. Nie wiedział, że marihuanę robi się z konopi indyjskich. Jak pies do jeża podchodził do internetu, ale w końcu współpracownicy pokazali mu, jak obsługiwać komputer.

Kiedyś publicznie przyznał, że nie ma konta bankowego, co wprowadziło w osłupienie sporą rzeszę jego wyborców. - Jarek nie przywiązuje wagi do pieniędzy - mówi jeden z jego współpracowników. Dziennikarze, którzy podczas wywiadów spotykali się z prezesem PiS, wspominają, że jeszcze w 2005 r. chodził w zniszczonych butach. Ale kiedy PiS doszło do władzy, doradcy szybko przekonali go do zmiany wizerunku, zadbali o garnitury, krawaty. Bo jak tłumaczy jeden ze współpracowników Kaczyńskiego: - Jarek jest owładnięty wielkimi ideami i takie rzeczy to dla niego przyziemne błahostki.

Politycy mają rację: Jarosław Kaczyński to twardy gracz. Chociaż po 10 kwietnia 2010 roku wszyscy zadawali sobie pytanie, jak poradzi sobie po stracie brata bliźniaka i bratowej. Czy zostanie w polityce, czy może wyciszy się i odejdzie. Już wtedy jednak nawet polityczni przeciwnicy Kaczyńskiego mówili jednym głosem: „Podnosił się już wielokrotnie. Posiada to, co w polityce najważniejsze: potrafi czekać, a kiedy wyczuje dogodny moment, przechodzi do działania”. Klęsk przeżył wiele. Ale takiej osobistej tragedii - nigdy. Tym bardziej że z Lechem łączyła go silna, braterska więź.

Lech Kaczyński przyznał kiedyś w wywiadzie dla „Polityki”, że brat jest od niego lepszy w tworzeniu idei, koncepcji, programów. Jest lepszym mówcą i polemistą. On ma za to większą od brata umiejętność nawiązywania kontaktów. Bo bracia, choć tak podobni, różnili się zasadniczo.

- Znałem Lecha i Jarosława, tego pierwszego znacznie lepiej. I kiedyś Leszek mówi mi: „Słuchaj, muszę cię koniecznie poznać z moim bratem. Ale mój brat to nie ja, dlatego przygotuję cię do tego spotkania” - opowiada jeden z polityków prawicy. - Do poznania nigdy nie doszło, ale miałem okazję spotkać się kilkakrotnie z Jarosławem Kaczyńskim i rzeczywiście, różnica była widoczna od razu. Lech Kaczyński nawet w kontaktach służbowych zostawiał miejsce na żart czy uśmiech. Jarosław nigdy: konkretny, właściwie się nie uśmiechał, czasami zastanawiałem się nawet, czy w ogóle ma jakieś uczucia - wzrusza ramionami nasz rozmówca. Inni dodają: ma dalej ustawiony próg przechodzenia do relacji osobistej, dłużej nabiera do ludzi zaufania, jest bardziej ostrożny.

Braci różniły też poglądy polityczne. Lech Kaczyński był bardziej centrowy od brata, a w sprawach społecznych miał ciągoty socjalizujące. On sam wolał mówić, że brat jest bardziej na prawo od niego.

Po katastrofie smoleńskiej, Jarosław Kaczyński nie odszedł z polityki. Otwarcie dezawuował jednak rząd i prezydenta. Nie pojawiał się na poważniejszych debatach w parlamencie albo demonstracyjnie opuszczał je zaraz po swoim wystąpieniu, nie przyjął też zaproszenia do Rady Bezpieczeństwa Narodowego przy prezydencie Bronisławie Komorowskim.

Mówiło się, że Jarosław Kaczyński buduje „państwo w państwie” albo „państwo podziemne”, równoległy byt istniejący w Polsce.

- Dla Jarosława Kaczyńskiego nie ma, z jego mentalnością i wizją kraju, przestrzeni w III RP. Jest poza układem, nikt go w tym układzie nie zaakceptuje, więc musi układ odrzucić. Ale niszcząc wiarygodność instytucji państwa, podważa demokrację. On, polityk uważający się za patriotę, rozbija państwo - ocenił prof. Kazimierz Kik, politolog.

Kaczyński mówił więc o zdradzie, o odpowiedzialności politycznej polityków Platformy Obywatelskiej, wreszcie o zamachu na prezydencki tupolew, choć polska prokuratura praktycznie go wykluczyła. Stawiał zarzuty spokojnym tonem, nie bał się mocnych słów i uderza celnie tam, gdzie najbardziej boli.

- Jest bardzo charakterystyczny wywiad z Ludwikiem Dornem udzielony latem 2010 roku „Tygodnikowi Powszechnemu”, kiedy Dorn mówi coś, co jest bardzo istotne dla tego środowiska. Mówi, że kiedy powstają wszelkie budowle, czy to ideowe, czy fizyczne, to muszą zostać złożone ofiary. Żeby powstała IV RP, musi też pojawić się ofiara i Smoleńsk, trumny spod Smoleńska są tą ofiarą założycielską, fundamentem tego typu światopoglądu - tłumaczył mi zmarły już prof. Zbigniew Mikołejko, filozof, etyk i religioznawca.

Kaczyński wiedział, że walczy o wszystko, bo piąte z kolei przegrane wybory, kolejne lata w opozycji mogą wprowadzić w szeregi partii apatię albo, co gorsza, niezadowolenie. Był zdeterminowany jak nigdy wcześniej.

Osiągnął swój cel. W 2015 roku wybory prezydenckie wygrał Andrzej Duda, a parlamentarne Prawo i Sprawiedliwość. PiS powtórzył ten sukces w 2019 roku, rok później Duda znowu wygrał wyścig do Pałacu Prezydenckiego. Osiem lat rządów Zjednoczonej Prawicy, to wiele programów socjalnych, wszechobecny spór o praworządność w Polsce, walka o prawa kobiet, wolne media i otwarty konflikt z Unią Europejską. Jak okazuje się dzisiaj, także wiele nieprawidłowości w poszczególnych resortach, żeby nie powiedzieć - afer.

Sam Kaczyński uważa jednak, że to był dobry, najlepszy czas dla Polski. I zrobi wszystko, żeby wrócić do władzy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Komentarze 7

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

a
antyPiS
11 października, 12:12, antyPiS:

Z artykułu jawi się obraz Jarosława Polskę Zbaw Kaczyńskiego Pierwszego (I Ostatniego) jako bardzo miłego, dow[wulgaryzm]nego intelektualisty. I jak można takiemu miłemu, starszemu panu zrobić taką przykrość i zabrać mu jego zabawkę, jaką są rządy Polską? No jak?! Przecież to nieludzkie!

11 października, 12:56, Gość:

a ja po raz kolejny do ciebie. STYUL pysk gestaPOwski ścierwo -pajacu

/--.-/.-./..- //--.-/.-./-//

G
Grzegorz
Jarosław 🇵🇱💪💐💐💐🫅
G
Grzegorz
Panie premierze Jarosław Kaczyński ratuj Polskę póki co jeszcze jest ratować
K
Kawusia
Na kolana psubraty jak Pan Jarosław Kaczyński ma do was słowo.

Na kolana i twarze w błocko wy platformiane łachmyty
G
Grzegorz
PANIE PREMIERZE JAROSŁAW KACZYŃSKI RATUJ PAN POLSKĘ JAK NAJBARDZIEJ PUKI CO JESZCZE JEST RATOWAĆ.
H
Hans von Schwinke
CIECIU IDI TY NA XUJ!
a
antyPiS
Z artykułu jawi się obraz Jarosława Polskę Zbaw Kaczyńskiego Pierwszego (I Ostatniego) jako bardzo miłego, dow[wulgaryzm]nego intelektualisty. I jak można takiemu miłemu, starszemu panu zrobić taką przykrość i zabrać mu jego zabawkę, jaką są rządy Polską? No jak?! Przecież to nieludzkie!
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl