Pasek artykułowy - wybory

"Krótka piłka": Selekcjoner tylko pomylił odwagę z odważnikiem, czy praca z reprezentacją po prostu przerosła Michała Probierza?

Adam Godlewski
Zasadne jest dziś pytanie, czy praca z reprezentacją zwyczajnie Michała Probierza nie przerosła...
Zasadne jest dziś pytanie, czy praca z reprezentacją zwyczajnie Michała Probierza nie przerosła... fot. Adam Jankowski
Michał Probierz zapowiadał, że do Portugalii wybiera się po zwycięstwo, a wyszło z tego 1:5. Fantazji, konsekwencji, wytrzymałości, a przede wszystkim zdrowia wystarczyło nam na 55 minut. Później gra posypała się niczym domek z kart, a selekcjoner nie był w stanie pomóc zawodnikom słaniającym się po kolejnych nokdaunach. Nadużywane często powiedzenie Jana Tomaszewskiego, że ktoś pomylił odwagę z odważnikiem jak ulał – niestety – pasuje to do naszego trenera w odniesieniu do kolejnej lekcji, jakiej w piątek udzielili Biało-Czerwonym Portugalczycy, z wciąż niezawodnym Cristiano Ronaldo na czele.

A to nie jest jedyny błąd Probierza. Trudno bowiem oprzeć się refleksji, iż Michałowi futbol pomylił się z łyżwiarstwem figurowym, w którym punkty są przyznawane za styl. Jakby zapomniał że piłka jest o wiele bardziej banalna, i znacznie bardziej przypomina np. łowienie ryb – godne uwagi jest tylko to, co wpadnie do sieci. Reguły są naprawdę proste, w każdym meczu liczą się gole, a w tabeli na koniec każdego cyklu (w eliminacjach i turniejach identycznie) punkty. Tymczasem selekcjoner uparł się, że w pierwszej kolejności będzie grał ładnie. I trzyma się tego założenia nie tylko z uporem godnym lepszej sprawy, ale wręcz – w sposób maniakalny.

W futbolu gra się o punkty. To nie łyżwy figurowe

A nawet gorzej, gdyż można odnieść wrażenie, że zachowuje się tak, jakby nie potrafił grać na/o punkty. Bo przełożył wajchę wyłącznie na styl, który do przerwy w Porto był rzeczywiście urzekający. Problem w tym, że po najpiękniejszej nawet pierwszej połowie nikomu nie dopiszą nawet punktu; podliczanie odbywa się bowiem wyłącznie na podstawie wyniku końcowego…

Nie chciałbym pastwić się na Probierzem, bo to szkoleniowiec, któremu od dawna – praktycznie od zawsze – kibicowałem. Byłem szefem kapituły w tygodniku „Piłka Nożna”, która w 2010 przyznała Michałowi tytuł Trenera Roku. I – o ile dobrze pamiętam – bez mojego głosu nie zgarnąłby tej prestiżowej nagrody. Na ławce i w szatni był bossem, miał w oku błysk wizjonera, umiał zbudować zespół od podstaw. I świetnie zbalansować, zarówno w defensywie, jak i ofensywie. Dziś jednak zastanawiam się, czy nie podążył ścieżką rozwoju innego znakomitego – ale tylko w ligowych realiach szkoleniowca, mianowicie Waldemara Fornalika. Słowem – czy reprezentacja Probierza nie przerosła?

Bez instynktu samozachowawczego

Jak bowiem można iść na wymianę ciosów z Portugalią na jej terenie? Wiedząc, że rywal jest lepszy technicznie, bardziej dojrzały taktycznie, ma znacznie więcej indywidualności, i generalnie po włączeniu piątego biegu jest w stanie odjechać nam w siną dal tak, jak w październiku na Stadionie Narodowym. Jak można pozostawić bez reakcji – czytaj: właściwej korekty ustawienia – zejście Jana Bednarka w przerwie, który w Porto rozgrywał, jako kierownik defensywy, prawdopodobnie swój najlepszy mecz w reprezentacji? Jak można po pierwszym gongu nie zacząć bronić wyniku, porządkując drugą linię drugą „szóstką”, o co aż się prosiło?

Przecież to było zachowanie kompletnie nielogiczne, pozbawione instynktu samozachowawczego, porównywalne do wjazdu rowerzysty na przejazd kolejowy wraz z rozpędzonym Pendolino…

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 Ekstra - Zaskakujący finisz Ekstraklasy

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

T
To Ja
"czy praca z reprezentacją po prostu przerosła Michała Probierza?"

Nie. Pan trener ma zawsze rację, bo mówi, że idzie dobrze, zaufajmy mu, jak temu gościowi, co spdając z dziesiątego piętra, na wysokości piątego powiedział: na razie lecimy.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl