Rosyjski żołnierz wyskoczył przez okno z 10. piętra swego mieszkania w Moskwie i zginął na oczach matki.
Kobieta pracowała jako sprzątaczka w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Widziała, jak jej syn Michaił Ljubimow spada na ziemię z okna na 10. piętrze ich apartamentowca.
Żołnierz odebrał sobie życie po tym, jak dostał rozkaz powrotu następnego dnia do strefy walk na Ukrainie.
Ataki paniki i picie na umór
- Michaił miał od pewnego czasu ataki paniki i pił w obawie przed powrotem na wojnę - powiedziała jego matka, 43-letnia Natalia.
Wcześniej Ljubimow służył jako poborowy w marynarce wojennej, ale potem został powołany do wojska w strefie działań wojennych na Ukrainie.
Zabił się na pierwszej przepustce
Zginął w moskiewskim okręgu Carycyno podczas swojej pierwszej przerwy od służby wojskowej, na dzień przed zgłoszeniem się na front.
Natalia opowiadała, że widziała jak jej syn wyskakuje z okna ich mieszkania. Zadzwoniła na policję, wezwała też karetkę pogotowia, ale mężczyzny nie udało się uratować.
Kiedy w październiku Michaił został wcielony do wojska, jego dziewczyna Ksenia napisała: "Na pewno wrócisz".
Władze nie informują opinii publicznej o takich przypadkach, ale niezależne portale rosyjskie podają, że życie odbierają sobie nie tylko młodzi mężczyźni - starsi również.
Jak 46-letni Władimir Potanin z Kurganu, który śmiertelnie poranił się żyletką w ośrodku szkoleniowym w obwodzie swierdłowskim tydzień po mobilizacji, czy 57-letni Aleksander Iwanow, zmobilizowany porucznik z Petersburga. Jego ciało znaleziono we wsi Krupets w obwodzie kurskim.

mm