Śląsk Wrocław - Lech Poznań 2:1
Śląsk Wrocław w niedzielne popołudnie podejmował na Tarczyński Arena Wrocław Lecha Poznań. Mistrzowie Polski po historycznym awansie do 1/8 finału Ligi Konferencji Europy przyciągnęli na trybuny wrocławskiego stadionu blisko 14 tys. publiczność.
Trener "Kolejorza" John van der Brom znany jest z częstego rotowania składem. Przy obecnym natężeniu spotkań tym bardziej stara się oszczędzać swoich najlepszych zawodników i nie inaczej było w niedzielę we Wrocławiu. Między słupkami debiutował Słowak Dominic Holec, a w ataku pauzującego za kartki Mikaela Ishaka zastępował grający ostatnio jako podwieszony napastnik lub skrzydłowy Filip Szymczak.
Trener Ivan Djurdjević nie mógł skorzystać z pauzującego za kartki Diogo Verdasci oraz kontuzjowanych Petra Schwarza i Patryka Janasika. Wyłączając tych zawodników, Serb wystawił najmocniejszy możliwy na dany moment skład.
Na początku to Lech był stroną przeważającą i to wyraźnie. Przyjezdni zdominowali posiadanie piłki i wykreowali sobie kilka sytuacji, lecz koncertowo psuł je przede wszystkim Filip Marchwiński, który miał problemy z... trafieniem w piłkę. Dwukrotnie zaprzepaścił tak szansę na gola.
Kluczowym momentem tego spotkania była 30 minuta. Głęboko broniący się Śląsk wyprowadził kontrę, piekielnie szybki John Yeboah z piłką przy nodze wyprzedził goniącego go Radosława Murawskiego, a ten tuż przed polem karnym sfaulował będącego już sam na sam z bramkarzem Niemca. Sędzia Frankowski początkowo pokazał kapitanowi Lecha żółtą kartę, co wywołało awanturę na murawie. Piłkarze WKS-u ruszyli z protestami w stronę arbitra, który po konsultacji z wozem VAR i obejrzeniu kilku powtórek zmienił decyzję i wyrzucił Murawskiego z boiska.
Do rzutu wolnego z około 17 metrów podszedł Erik Expósito i wykorzystał fakt, że zarówno mur, jak i bramkarz „Kolejorza” był źle ustawiony i mierzonym płaskim strzałem umieścił piłkę w siatce.
W drugiej połowie rolę główną odegrał Gio Citaiszwili. Gruzin najpierw zmarnował okazję sam na sam z Leszczyńskim, a chwilę później w kompletnie niezrozumiały sposób podał piłkę wprost pod nogi Yeboaha, który spokojnie przyjął, poprawił i huknął tuż sprzed pola karnego nie do obrony. Śląsk od 57 min prowadził 2:0.
W 72 min siły na boisku się wyrównały. Drugą żółtą kartkę zobaczył Víctor García, dolewając paliwa do pustoszejącego powoli baku Lecha. W 88 Michał Skróaś strzelił bramkę kontaktową, fundując wszystkim nerwową końcówkę. To było jednak wszystko, na co stać było Lecha w tym meczu. Śląsk ograł mistrzów Polski już trzeci raz w tym sezonie. Jesienią w Poznaniu było 1:0 dla gości, a w Fortuna Pucharze Polski Śląsk wygrał 3:1.
