Stwierdzenie przyczyn śmierci księdza nie kończy sprawy - jak podkreślił prezes IPN dr Karol Nawrocki, śledztwo, które trwa nadal, ma ustalić nie tylko sprawców, ale także zleceniodawców zabójstwa.
Inwigilowany od lat 50.
Sprawa śmierci księdza Franciszka Blachnickiego przez lata budziła ogromne zainteresowanie nie tylko mediów i historyków, ale także ludzi, którzy byli związani z kapłanem. Twórca ruchu oazowego i Ruchu Światło-Życie był blisko związany z kardynałem Karolem Wojtyłą, który wpierał działania kapłana w jego działalności związanej z pracą z młodzieżą. Ksiądz Blachnicki od lat 50. ubiegłego stulecia był inwigilowany; działania komunistycznej bezpieki wobec księdza nasiliły się w latach 70. i 80. W momencie ogłoszenia stanu wojennego był w Rzymie, skąd pojechał do Niemiec - nie mógł wrócić ponieważ był poszukiwany listem gończym. Franciszek Blachnicki zamieszkał w ośrodku polskim Marianum w zachodnioniemieckim Carlsbergu, gdzie stworzył Międzynarodowe Centrum Ewangelizacji Światło-Życie. W jego najbliższym otoczeniu znaleźli się agenci Służby Bezpieczeństwa - Andrzej Gontarczyk ps. Yon i jego żona - Jolanta Gontarczyk ps. Panna. W lutym 1987 roku działacz „Solidarności Walczącej” w RFN Andrzej Wirga poinformował księdza Franciszka Blachnickiego, że w jego otoczeniu są tajni współpracownicy SB, czyli małżeństwo Gontarczyków.
„Yon” i „Panna” bohaterami PRL
Komunistyczna bezpieka dowiedziała się, że jej agenci zostali zdemaskowani i przekazała im tę informację. Rano 27 lutego 1987 roku ksiądz Franciszek Blachnicki wezwał „Yona” i „Pannę”, powiedział, że wie o ich związkach z komunistycznymi służbami. Wkrótce po tej rozmowie ks. Blachnicki zasłabł i w ciągu kilkudziesięciu minut zmarł. Gontarczykowie, obawiając się aresztowania przez niemieckie służby, uciekli do Polski.
W Warszawie Jerzy Urban, rzecznik rządu Wojciecha Jaruzelskiego, przy pomocy propagandowych mediów, zorganizował konferencję prasową, podczas której głównymi bohaterami było małżeństwo Gontarczyków. „Yon” i „Panna” zostali przedstawieni jako byli współpracownicy Radia Wolna Europa, którzy wrócili do Polski, nie godząc się na propagandowy, antypolski charakter RWE. To wystąpienie zostało wyreżyserowane przez służby PRL-u, dla których pracowali Gontarczykowie. Ich oficerem prowadzącym w RFN był Aleksander Makowski, esbek, funkcjonariusz wywiadu PRL, pracujący w końcu lat 80. pod przykryciem dyplomaty w Rzymie, gdzie inwigilował otoczenie Jana Pawła II.
ani Gontarczykom, ani Makowskiemu nie stały się żadne krzywdy
W III RP ani Gontarczykom, ani Makowskiemu nie stała się żadna krzywda. Jolanta Gontarczyk, dziś nosząca nazwisko Lange, jest wiceprezesem stowarzyszenia lewicowego, antykościelnego Pro Humanum, hojnie dotowanego przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Z kolei Aleksander Makowski nie przeszedł do Urzędu Ochrony Państwa, ale koledzy ze służb nie pozwolili mu zginąć.
Współpracował m.in. z Wojskowymi Służbami Specjalnymi „sprawdzając się w biznesie”; oferował im między inni złapanie Bin Ladena, za co zainkasował - bagatela - 100 tysięcy dolarów. Makowski, występujący jako komentator w TVN (przedstawiany jako „as wywiadu”) jest kwintesencją służb PRL, zaś operacja przeprowadzona przeciwko księdzu Franciszkowi Blachnickiemu była wymierzona w polski Kościół.
