Stal Mielec - Śląsk Wrocław
Śląsk Wrocław do Mielca pojechał uskrzydlony awansem do 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski. W środę wrocławianie pokonali czwartoligowy Ruch Wysokie Mazowieckie 4:0. Z Podlasia pojechali prosto w stronę Mielca, zatrzymując się w jednym z hoteli pod miastem, by oszczędzić sobie kolejnej dalekiej podróży.
Trener Ivan Djurdjević zaskoczył składem. Postanowił docenić kilku piłkarzy, którzy wyróżnili się w starciu pucharowym. W pierwszym składzie pojawili się Nahuel Leiva, który zagrał na lewym skrzydle, na prawym Piotra Samca-Talara zastąpił Martin Konczkowski, a w środku pola obok Petra Schwarza wyszedł Javier Hyjek, a nie Patrick Olsen, który pauzował za kartki. Na środku obrony partnerem Konrada Poprawy był Diogo Verdasca, a Daníel Leó Grétarsson zasiadł wśród rezerwowych.
Początek spotkania był w miarę wyrównany. Jedni i drudzy dążyli do szybkiego otwarcia wyniku, ale na posterunku byli bramkarze. W 25 min Stal wyszła na prowadzenie. Holender Saïd Hamulic wykorzystał dośrodkowanie z prawej strony Fryderyka Gerbowskiego i wobec kompletnie biernej postawy Konczkowskiego głową pokonał Michała Szromnika.
Chwilę później Adrian Łyszczarz dośrodkował w pole karne, piłka po dużym zamieszaniu odbiła się od słupka i spadła pod nogi Erika Expósito, ale uderzenie Hiszpana zostało zablokowane przez ofiarnie interweniujących obrońców gospodarzy. Później Łyszczarz oddał niecelny strzał z rzutu wolnego, okazję miał też Konczkowski, ale do przerwy więcej bramek nie było.
W przerwie trener Djurdjević dokonał jednej zmiany. Za Łyszczarza wszedł John Yeboah, ale zajął miejsce na lewym skrzydle, a do środka przesunięty został Leiva. Mniej więcej od 60 minuty unaoczniła się przewaga Śląska. Stalówka broniła się całym zespołem, ale wtedy wydarzyło się coś, o czym kibice Śląska będą mówić latami. I nie będą to pozytywne wspomnienia... Naciskany przez jednego z rywali Hyjek chciał „bezpiecznie” wycofać piłkę do bramkarza, ale będący daleko poza własnym polem karnym Michał Szromnik nie zdołał jej przyjąć i ta zatrzepotała w sieci. Takiego samobója już dawno nie widzieliśmy.
Ta sytuacja zaważyła na losach meczu, Śląsk już się nie podniósł. W samej końcówce wrocławianie mieli jeszcze dwie dobre okazje, w tym sytuację sam na sam Sebastiana Bergiera, ale Bartosz Mrozek bronił jak w transie. WKS wraca na Dolny Śląsk z awansem do 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski, ale bez punktów do tabeli PKO Ekstraklasy.
