Można jeszcze wrzucić trzynastą pensje dla każdego (bo inflacja), obniżyć cenę paliwa (Obajtku, wróć) albo dać gwarancję pracy dla każdego (pardon, też już kiedyś było) – zawsze i wszędzie znajdziemy dziennikarza, który zrobi w tych sprawach sondę na targowisku i z pewnością większość będzie za. Pójdzie w świat, Polacy popierają, ustawa już się pisze, trudno się wycofać.
Ale odpowiedzialni politycy, których kiedyś jeszcze było trochę - przed wielkim triumfem demagogii, propagandy, fejków, w który to triumf pięknie wpisały się rządy PiS – powinni wiedzieć, że nie wszystko warto składać na ołtarzu popularności. Że odpowiedzialność za państwo oznacza nie tylko dbanie o własny elektorat i pielęgnowanie idei, które się głosi, ale troskę o wszystkie grupy interesów i szukanie kompromisów.
I – może najważniejsze – szacunek dla odmiennych opinii, w tym próba zrozumienia odrębnych interesów.
Pomysł wolnej Wigilii nie jest zły od fundamentów, co podkreślają nawet najbardziej wyraziści przeciwnicy tego pomysłu. To podobnie jak było z zakazem handlu w niedzielę. Choć niezmiennie uważam, że pomysł ten nie ma sensu, a poparcie dla niego utrzymuje się w Polsce tylko dlatego, że mamy Żabki i dziury w przepisach, to jednak rozumiem, że są grupy interesów nim zainteresowane. Do tego umówmy się - ostatecznie Sonntagsruhe funkcjonuje od dawna w lepiej zorganizowanych krajach europejskich, a innowacje w postaci kas samoobsługowych, zrobotyzowanych sklepów, dostaw pieczywa na stacje benzynowe to – bez ironii – najpewniej cenny wkład w polską branżę handlu detalicznego.
Szacunek dla odmiennych opinii i nieswoich elektoratów oznacza, że warto przy forsowaniu wolnej wigilii wyjść poza własną bańkę – pracowników budżetówki, a może niekiedy pracowników handlu, na których tak chętnie powołują się pomysłodawcy wolnego dnia, a już na pewno poza bańkę związków zawodowych - i zobaczyć interes firm, biznesów sektora produkcji czy usług, które o operowaniu wokół świąt myślą z wyprzedzeniem co najmniej półrocznym.
Owszem, trudno w to uwierzyć związkowcom, ale w biznesie półroczna perspektywa dla szczegółowego planowania dostaw, wydajności, godzin pracy, wielkości produkcji to nic nadzwyczajnego. To konkretne plany i konkretne pieniądze, które potem przekładają się na konkretną liczbę zatrudnionych i konkretne wynagrodzenia.
Zróbcie więc tę wolną Wigilię, ale od przyszłego roku, wszyscy się przygotują. A teraz dajcie ludziom pożyć. Dla wielu bowiem wprowadzanie tego prawa na wariata to jedynie kłopot i zamieszanie, czyli inaczej niż w pierwotnej idei.
