W niezgodzie z Witoldem Juraszem. Czyli jeszcze o dowodach na bankructwo antykomunizmu

Sławomir Cenckiewicz
9 lipca 2016 r., Warszawa. Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg (z lewej) rozmawia z Prezydentem RP Andrzejem Dudą, przysłuchuje się im przewodniczącego Komitetu Wojskowego NATO Petr Pavel
9 lipca 2016 r., Warszawa. Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg (z lewej) rozmawia z Prezydentem RP Andrzejem Dudą, przysłuchuje się im przewodniczącego Komitetu Wojskowego NATO Petr Pavel Fot. East News
W kontekście zwycięstwa generała Petra Pavla w czeskich wyborach prezydenckich Witold Jurasz napisał na swoim Facebooku o mnie zdanie obelżywe: „bycie »antykomunistą« w Polsce w 2023 r. i bycie ćwierćinteligentem to tożsame stwierdzenia”. To znaczy nie napisał, że Cenckiewicz to „antykomunista w 2023 r. a więc ćwierćinteligent”, ale mam prawo to tak odebrać. Trochę przykro mi się zrobiło. I wcale nie dlatego, że poznałem Jurasza osobiście i czuję się jakoś zawiedziony tak jednoznaczną kwalifikacją. Nie! Już dawno w ocenie ludzi i tego co robią pozbyłem się (choć w przypadku jednej, no może trzech osób ta osobista zadra pozostała) kryterium osobistego, a tym bardziej perspektywy związanej przynależnością środowiskową, politycznymi afiliacjami czy pochodzeniem rodzinnym. To wszystko nie jest ważne, bo ważne jest jedynie to, czy wyartykułowany pogląd, a w przypadku Jurasza dodatkowo przez człowieka inteligentnego i intelektualnie inspirującego, ma racjonalne podstawy.

No właśnie. Problem tkwi w tym, że przypadek generała Petra Pavla wcale nie jest dowodem na bankructwo antykomunizmu w roku 2023, zwłaszcza w Polsce. Z różnych powodów, bo poza tym, że Pavel służył w ludowej armii czechosłowackiej jedynie sześć lat, a jego kariera oficerska i wojskowa rozwinęła się już po 1989 r. (a szczególnie po przyjęciu Czech do NATO), to w przeszłości nie był on agentem komunistycznych tajnych służb (zostawali nimi przecież także „kadrowi” żołnierze, a nie tylko szemrani jegomoście w rodzaju Babiša), nie był szkolony w Sowietach, odżegnywał się od swojej komunistycznej przeszłości, ani też na jakimkolwiek etapie swojej kariery nie kwestionował obowiązującej w Czechach lustracji i dekomunizacji, sensu antykomunistycznego oporu w okresie Czechosłowacji, nie ośmieszał ludzi Karty ‘77, nie stawał w obronie wojskowych kolaborantów z sierpnia 1968 r., nie głosił poglądów sprzeciwiających się stałej obecności wojsk amerykańskich w Czechach i, z tego co wiem – nie zapraszał do Czech imigrantów szmuglowanych do Europy przez Łukaszenkę z Putinem…

O różnicach intelektualnych i nie tylko

Wystarczy w tym miejscu wymienić nazwiska polskich „medialnych” generałów – Dukaczewskiego, Packa, Skrzypczaka, Bieńka, Kozieja czy Różańskiego, by przekonać się jak wielka przepaść intelektualna, poglądowa, a czasem i biograficzna dzieli ich z generałem Pavlem. W tym sensie, niemal każdego dnia, kiedy widzę historyczne, polityczne czy wojenne wynurzenia „naszych” generałów wychwalających Jaruzelskiego z Kiszczakiem i potępiających Kuklińskiego, autorów książek w rodzaju „Różne barwy WSW” czy „Dlaczego przegramy wojnę z Rosją”, uczestników siedmioletnich narad resetowych z Naryszkinem i Patruszewem, pomstujących na IPN orędowników tezy o wiecznej „erze pokoju w regionie”, głoszących bezsens zakupów czołgów i rakiet, a od roku raz to wieńczących zwycięstwo Ukraińców w kilka tygodni, by za chwilę ogłosić rychłe zwycięstwo Rosjan po piętnastej decydującej ofensywie, to rzeczywiście – także jako antykomunista z 2023 r. – dostaję palpitacji serca i głoszę niezbędność publicznej izolacji tych dezinformatorów.

Wybory 2025. Zwycięstwo Nawrockiego, wysoka frekwencja

Dalszy ciąg artykułu pod wideo ↓
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jest wreszcie cały segment innych kontekstów różniących Czechy i Polskę w tej sprawie, że wspomnę jedynie o tym, że nad Wełtawą nie było świeżego doświadczenia stanu wojennego, dziesięcioletniej dyktatury wojskowej (operacji armii przeciwko własnemu narodowi) i społecznej traumy z tym związanej, nie było generała Kiszczaka – wicepremiera transformującego bezpiekę w UOP a milicję w policję, generała Jaruzelskiego – prezydenta państwa po 1989 r. i formalnego i nieformalnego zwierzchnika armii (w której większość generalicji zawdzięczała mu kariery i awanse)…

A poza tym – jak mawiał Bismarck – politykę zaczyna się od mapy, więc gdzie są i jakie są Czechy, a gdzie leży, z kim sąsiaduje i jak duża jest Polska… A mimo to, myliłby się ten (w tym Jurasz), kto by pomyślał, że w Czechach nie było Czechów, dla których wybór między agentem StB i członkiem KPCz a wojakiem z ludowej armii czechosłowackiej i również członkiem KPCz, nie stanowił moralnego problemu. Zresztą przekonałem się o tym rozmawiając w dniu wyborów w czeskimi historykami goszczącymi w Polsce...

Nie zadano ważnych pytań o przeszłość

Problem przeszłości, która w 2023 r. może się nagle stać rzeczywistością, jest zresztą szerszy i nie jest tak oczywisty, a tym bardziej jednoznacznie rozstrzygalny, jak chciałby Witold Jurasz. To zresztą stały motyw publicystyki Jurasza, który z uporem maniaka wraca często do przykładu polskich absolwentów sowiecko-rosyjskiej akademii dyplomatycznej MGIMO jako dowodu na „szpiegomanię” i antykomunistyczną paranoję polskiej prawicy. Ale nawet Jurasz, w swojej ciekawej książce „Demony Rosji” (napiszę o niej osobno) zauważył, że przez ostatnie 30 lat nikt nie poddał MGIMO-wców z polskiego MSZ jakiejkolwiek specjalistycznej weryfikacji, nie podłączył do poligrafu, nie dokonał analizy ich pobytu w Moskwie, nie postawił w obliczu krzyżowych pytań…

To prawda, i trudno się z tą uwagą nie zgodzić. Ale skoro nie dokonano indywidualnych sprawdzeń i weryfikacji, a nawet procedura związana z lustracją okazała się fikcją, to biorąc pod uwagę sowiecko-rosyjską strategię traktowania WSZYSTKICH absolwentów studiów, kursów i szkoleń w ZSRS (nie dotyczy to jedynie dyplomatów, ale i żołnierzy) za naturalną „bazę typowniczo-werbowniczą” po 1991 r., należało się ich WSZYSTKICH zwyczajnie pozbyć z polskich urzędów państwowych. Ryzyko dla Polski związane z obecnością w państwowym organizmie ludzi szkolonych w Sowietach (ale też rodzinnie powiązanych z Rosją) jest zbyt duże, by nawet po ponad 30 latach od transformacji i rok po agresji rosyjskiej na Ukrainie tolerować ich obecność w dyplomacji czy wojsku.

Historia Hermana Simma (rocznik 1947) – dyrektora w Urzędzie Bezpieczeństwa Narodowego Ministerstwa Obrony Estonii (2000-2006), który w okresie ZSRS był „jedynie” sowieckim prowincjonalnym milicjantem, a po 1991 r. piął się w strukturze estońskiej policji i wojska (1995-2006), gdzie odpowiadał za udzielanie zgód na dostęp do informacji niejawnych, i został jednym z najważniejszych pozimnowojennych szpiegów rosyjskich penetrujących Kwaterę Główną NATO aż do 2008 r. (współpracował z KGB od 1968 r.!), jest pod tym względem bardzo pouczająca. A jak się tę informację uzupełni i o to, że Simm węszył wokół budowy tarczy antyrakietowej w Redzikowie i że w 2004 r. podjął dodatkową współpracę z niemiecką BND, robi się jeszcze ciekawiej… Choćby na kształt polskiego resetu z Rosją z lat 2007-2104.

Jednak w kraju, w którym premierem RP został człowiek, który w listopadzie 1990 r. pośredniczył w zwrocie 600 tys. dolarów dla Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego (pieniądze dla polskich komunistów przekazywał KGB), a wiceministrem spraw zagranicznych RP jego kumpel – agent komunistycznej bezpieki o ps. „Sfinks” i pół-Rosjanin, który w czasie apogeum wojny hybrydowej na granicy polsko-białoruskiej ogłosił w poczytnym dzienniku, że „polskie granice nie są świętością, lecz liniami na mapie”, dyskusja o takich sprawach jest i będzie zawsze ośmieszana. A antykomunizm pozostanie sierotą… Ale ważne, że jednak pozostanie mimo osierocenia!

Polecjaka Google News - Portal i.pl

rs

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

R
Radek
Ten Jurasz to resortowe dziecko, chory z nienawiści tuskomatoł. Prawie ruska [wulgaryzm]
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Piękny wolej Casha ucieszył Stadion Śląski. Polska ukąsiła Mołdawię

Piękny wolej Casha ucieszył Stadion Śląski. Polska ukąsiła Mołdawię

Lewandowski pojawił się na ławce i szybko z niej zniknął. Dlaczego?

Lewandowski pojawił się na ławce i szybko z niej zniknął. Dlaczego?

Wróć na i.pl Portal i.pl