Wyjawił nawet, że jest w tej sprawie w stałym kontakcie z posłem Andrzejem Rozenkiem (to ten wice-Urban z tygodnika „Nie”), któremu z kolei w przygotowaniu odpowiedniej ustawy reubekizacyjnej pomaga Tomasz Siemoniak (to ten, co porównał swego czasu zmiany personalne w MON po 2015 r. do czystek stalinowskich w Armii Czerwonej w 1938 r.).
Platforma sprzeciwia się dezubekizacji
Niby to wszystko nie jest nowe, bo przecież każdy wie, że Platforma sprzeciwia się dezubekizacji a jeden z jej liderów – Borys Budka, brał w grudniu 2016 r. udział w manifie SB-eków pod Sejmem RP, wyznając do nich, że „przez wiele lat służyli Polakom”. No tak, ale większość polityków PO (nawet Budka!) akcentowała do tej pory „krzywdy” SB-eków „pozytywnie zweryfikowanych” po 1989 r. i służących potem w Policji i Urzędzie Ochrony Państwa, którym również obniżono emerytury.
Siedlecka deklaracja Tuska o „naprawieniu krzywd” i powierzeniu sprawy reubekizacji znanemu z konsekwentnej obrony bezpieczniaków radykałowi z tygodnika „Nie” wydaje się czymś nowym na tym tle i zapowiada obronę wszystkich SB-eków, także tych którzy nie pracowali w służbach po 1989 r.
Przestudiowałem rzetelnie fragment siedleckiego spotkania Tuska poświęcony byłym funkcjonariuszom SB. Były premier tak nigdy o nich nie mówił, bo już nie dzielił ich na tych dobrych, co po „weryfikacji” zaczęli pracować w służbach wolnej Polski, i złych, którzy zakończyli swoją służbę w końcówce PRL. Stanął w ten sposób w obronie wszystkich usuwając barierę roku 1989. Stwierdził nawet – zaznaczając wprawdzie wyższość moralną ofiary nad prześladowcą z SB – że emerytury SB-eków sprzed dezubekizacji to nie były „kokosy”, a jest „bardzo dużo ludzi” z SB „którzy niczego złego nie zrobili”, którym wyrządzono „krzywdę”…
Rozpoznawać, wykrywać, zapobiegać
Tusk, także jako historyk wie, że kwestia czynienia czegoś „złego” w służbach PRL (jak i w całym represyjnym państwie), była najczęściej (poza bezpośrednio stosowaną przemocą fizyczną) sumą współdziałania różnych jednostek bezpieki, z których piony operacyjne SB były jedynie szpicą finalizującą działania. Kiedy w lipcu 1983 r. Tusk został na Kaszubach zatrzymany przez funkcjonariusza Wydziału III SB w Gdańsku (zresztą wspólnie z Krzysztofem Wyszkowskim) i osadzony na krótko w areszcie, to wcześniej piony pomocnicze SB – archiwalno-ewidencyjny, techniczny i obserwacyjny, musiały przygotować i rozpoznać cały kontekst tych działań.
Powiedzieć, że w tym przypadku, funkcjonariusze wydziałów „C”, „T” i „B” SB w Gdańsku „niczego złego nie zrobili” byłoby niedorzecznością i kłamstwem. I tak jest z tą całą dyskusją o „odpowiedzialności zbiorowej” i „wrzucaniu wszystkich do jednego wora” w przypadku bezpieczniaków. Aparat represji PRL był skomplikowaną maszyną złożoną z uzupełniających się tysięcy części, które tworząc efekt synergii realizowały trzy podstawowe cele bezpieki: „rozpoznawać, wykrywać, zapobiegać”!

Siedlecki temat esbeckich emerytur został zresztą wywołany przez „pana Jana” ze „środowiska mundurowych”, „represjonowanego oczywiście” 72-letniego jegomościa, który jak sam przyznał, jest „oficerem” i przepracował „10 lat w policji politycznej” (nie był jednym SB-ekiem obecnym na spotkaniu z Tuskiem). Postanowiłem się nim zainteresować, co okazało się zadaniem niezbyt skomplikowanym, gdyż Jan Orzyłowski jest na swój sposób siedleckim aktywistą społecznym (kandydował nawet w wyborach samorządowych) dokumentującym w dodatku swoje działania i poglądy na profilu fejsbukowym.
To ordynarny w swojej ekspresji postkomunista obrażający osoby wierzące i Kościół katolicki, publikujący najgłupsze z możliwych fejki i memy o sfałszowanych wyborach prezydenckich, ludziach Zjednoczonej Prawicy a ostatnio także o Hołowni jako Judaszu. No i fan Lecha Wałęsy, z którym się fotografował ku ubawie kolegów z SB. Ale na tym nie koniec…

Kim jest Jan Orzyłowski?
Jan Orzyłowski (rocznik 1950) to porucznik bezpieki i partyjniak, a w przeszłości często wyróżniany za gorliwość funkcjonariusz MO i ZOMO w Komendzie Wojewódzkiej MO w Siedlcach (1974-1981), Wydziału IV SB (1981-1984), Wydziału VI SB (1985-1987) i Wydziału II (1987-1990) w KW MO/WUSW w Siedlcach.
Zaczynał jako milicjant bez szkoły (do MO wstąpił po służbie wojskowej jako pracownik FSO), a po przeszkoleniu podoficerskim w szkole MO w Słupsku, brał udział w patrolach pieszych, by później zostać kierowcą w pododdziale ZOMO w Siedlcach. Jako że Orzyłowski wyróżniał się gorliwością w służbie i aktywnością w ZSMP i PZPR, to przełożeni postanowili go dokształcić (stąd te dwa fakultety, o których mówił w Siedlcach Tuskowi). Najpierw skończył Średnie Studium Zawodowe (1978 r.) a później został skierowany do Zawodowego Studium Administracyjnego (bez egzaminu) przy Uniwersytecie Warszawskim. I tak trafił do pionu IV – antykościelnego, choć mało kto wie, że „czwórka” poza walką z Kościołem zajmowała się też rolnikami.
W maju 1981 r. sierżant Orzyłowski został w ten sposób funkcjonariuszem „świńskiego wywiadu” w Wydziale IV SB (później przemianowany na Wydział VI) w Siedlcach, gdzie jako inspektor i starszy inspektor prowadził sprawy operacyjne (w tym przeciwko wiejskiej „Solidarności”), prowadził agenturę, został skierowany na kurs do Świdra, gdzie ukończył studium podyplomowe Akademii Spraw Wewnętrznych (1983 r) i zyskiwał zawsze dobre opinie przełożonych (pod koniec 1982 r. wyróżnił go nagrodą sam gen. Czesław Kiszczak).

W 1987 r. Orzyłowski ukończył studia magisterskie w Akademii Spraw Wewnętrznych, gdzie dał się poznać jako działacz PZPR, honorowy dawca krwi, uczestnik filmowego klubu dyskusyjnego, członek Klubu Religioznawców i autor „bardzo dobrej pracy magisterskiej” o „Działalności MO i SB w latach 1945-1948 w powiecie Mińsk Mazowiecki”. W międzyczasie zabezpieczał operacyjnie pochody 1-majowe, wizytę Jana Pawła II w 1987 r., X zjazd PZPR, opiekował się ZSMP (organizator kasyna „Młodość” w Domu Kultury), działał w ZHP i Społecznym Komitecie Ochrony Pomników Walk i Męczeństwa Siedlcach…
Tak szerokie horyzonty predestynowały ppor. Orzyłowskiego do ambitniejszej pracy, więc w 1986 r. awansował na porucznika, a w 1987 r. został kontrwywiadowcą w Wydziale II SB w Siedlcach, gdzie zajmował się ochroną obiektów wojskowych i przedsiębiorstw, transportem drogowym do ZSRS, turystami i cudzoziemcami… 30 lipca 1990 r. został zwolniony z siedleckiej bezpieki.
Tusk - obrońca postkomunizmu
Pochylając się nad dokonaniami por. Jana Orzyłowskiego w SB (w lubelskim IPN zachowało się wiele informacji o wyczynach i agenturze prowadzonej przez „pana Jana” z Siedlec. Zastanawiam się, jakie krzywdy chce wobec niego naprawiać Donald Tusk po wyborach 2023 r.?
Wiem natomiast jedno: że wizja wciąż podtrzymywanego postulatu likwidacji IPN połączona z naprawą rzekomych krzywd SB-eków czyni z Tuska obrońcę postkomunizmu. Teraz znacznie lepiej rozumiem hasła wykrzykiwane na manifestacjach z lat 2010-2015: „Byłeś w ZOMO, byłeś w ORMO, teraz jesteś za Platformą”…
