Spis treści
Wirus Marburg się w Afryce
Na Afrykę spadła kolejna epidemia. Rejon przez lata mierzyć się musiał z krytyczną w skutkach ebolą, a obecnie wszystko wskazuje na to, że na kontynencie do głosu dochodzi nowy wirus. Mowa tutaj o wirusie Marburg, który jest bardzo podobny do wspomnianej eboli.
Sam wirus znany jest światowej medycynie od 1967 roku, ale przez lata raczej nie wymykał się spod kontroli. Problem zaczął się pojawiać dopiero w ostatnim czasie.
Obecnie w Afryce można mówić o dwóch ogniskach epidemii - w Tanzanii na wschodzie kontynentu, oraz Gwinei Równikowej na zachodzie. O ile pierwszy przypadek zdaje się być opanowany, a kwarantannie poddane zostały dwie osoby, tak na zachodzie sytuacja wygląda gorzej. W minionym tygodniu Światowa Organizacja Zdrowia stwierdziła nawet, że władze Gwinei nie były do końca sumienne w zgłaszaniu nowych przypadków.
"WHO jest świadoma dodatkowych przypadków i poprosiliśmy rząd o oficjalne zgłoszenie tych przypadków do WHO" – powiedział w zeszłym tygodniu doktor Tedros Adhanom Ghebreyesus.
Epidemia w Gwinei Równikowej rozpoczęła się na początku 2023 roku. Wówczas rząd informował o dziewięciu zgonach z potwierdzoną chorobą wirusową, a także o śmierci dwudziestu kolejnych osób związanych z potwierdzonymi przypadkami. W ich przypadku nie dokonano testów, ale śmierć przez wirusa została uznana za prawdopodobną.
Jeśli chodzi o Tanzanię, pierwsze przypadki zgłoszono w marcu, a śmierć poniosło pięć osób z potwierdzonymi zakażeniami. Od dwóch tygodniu nie stwierdzono tam nowych przypadków, jednak naukowcy zauważają, że okres inkubacji w przypadku tego wirusa wynosi do 21 dni.
Wirus Marburg rozprzestrzeni się na cały kontynent?
Światowa Organizacja Zdrowia uznała oba potwierdzone ogniska wirusa za ryzyko dla większych regionów.
Wynika to z faktu, że Gwinea Równikowa posiada nieszczelne granice ze swoimi sąsiadami, to jest Gabonem i Kamerunem, a przypadki wirusa zostały stwierdzone w różnych częściach kraju. W Tanzanii wszystkie przypadki stwierdzono w rejonie Kagera, który z kolei jest blisko często użytkowanych granic z Ugandą, Rwandą oraz Burundi.
Poprzednie stwierdzone ogniska miały miejsce w 2022 roku w Ghanie i również w Gwinei. Jak zauważa jeden z dyrektorów wydziału zdrowia na Uniwersytecie Nauki i Technologii Kwame Nkrumah w Ghanie, John Amuasi, wpływ na większą liczbę wykrytych przypadków miała pandemia koronawirusa, która sprawiła, że kraje z Afryki zaczęły przykładać większą uwagę do chorób zakaźnych i zwiększyły dostęp do testów PCR.
Objawy wirusa Marburg
Wirus Marburg wywołuje gorączkę krwotoczną. Wraz z chorobą mogą się pojawić takie dolegliwości jak wymioty czy biegunka, a w najcięższych przypadkach może dochodzić również do krwawienia z różnych otworów ciała.
Wirus rozprzestrzenia się pomiędzy ludźmi poprzez bezpośredni kontakt z krwią zakażonego lub wszelkimi innymi płynami ustrojowymi. Poza krwią możliwe jest również rozprzestrzenienie wirusa poprzez powierzchnie czy materiały - na przykład odzież - które były zanieczyszczone przez zakażonego.
Jak się leczyć po zakażeniu wirusem Marburg?
Niestety, w tym momencie nie ma środków do walki z wirusem, a konkretniej chorobą, którą powoduje, więc obecnie można próbować jedynie zwalczać objawy. Cały czas prowadzone są jednak odpowiednie badania.
W pierwszej fazie badań klinicznej pojawiło się kilka sposobów w postaci szczepionek czy preparatów - jednak muszą zostać przetestowane w ognisku epidemicznym. Jak na razie nie przygotowano jednak odpowiedniego zasobu szczepionek do przetestowania.
Sytuacja zdaje się być jednak możliwa do zmiany. Co jednak na to Światowa Organizacja Zdrowia?
Szczepionka gotowa do sprawdzenia
Najbardziej zaawansowany rodzaj szczepionki mogący walczyć z wirusem został przygotowany przez Nancy Sullivan z National Emerging Infectious Diseases Laboratiores Uniwersytetu Bostońskiego przy współpracy z Narodowym Instytutem Alergii i Chorób Zakaźnych. Kolejno badania były kontynuowane i testowane przez waszyngtońską organizację Sabin Vaccine Institute.
Amerykańska grupa przekazała, że posiada obecnie 600 dawek szczepionek gotowych do użycia, ale do końca 2023 roku planuje zgromadzić ich aż 8 tysięcy. Nawet obecna liczba wystarcza jednak, by rozpocząć próbę szczepienia pierścieniowego zagrożonych w Tanzanii i Gwinei.
Pierścieniowa strategia szczepień polega na tym, iż najpierw dokonuje się odkrycia osoby zakażonej, a następnie zaszczepia wszystkich z bliskiego kontaktu, z którymi zakażony kontaktował się w przeciągu kilku dni. W następnej kolejności zaszczepia się natomiast osoby mające kontakt z wcześniejszymi osobami z bliskiego kontaktu, co ma za zadanie przerwać łańcuch zakażeń.
Co zamierza WHO?
Światowa Organizacja Zdrowia nie podjęła jeszcze żadnych kroków mających na celu sprawdzenie wspomnianych szczepionek, ani żadnych innych będących w fazach testowania.
Jak informuje "The New York Times", wpływ na to ma wiele czynników. Jednym z problemów jest transport dawek do krajów zagrożonych, ale większymi kłopotami są kolejne kroki, w tym m.in. ustalenie głównego badacza, sporządzenie umów z producentami szczepionek czy wreszcie zgody organów regulacyjnych w krajach. Ostatnia z przeszkód może być natomiast utrudniona zwłaszcza w Gwinei Równikowej, gdzie wszystko znajduje się pod kontrolą prezydenta i jego rodziny.
John Amuasi jest jednak zdania, że bez większego zaangażowania i podjęcia prób przez WHO, kolejne ogniska będą się powtarzać.
Światowa Organizacja Zdrowia twierdzi natomiast, że opracowała protokół badawczy, który da się zastosować w przypadku epidemii tych i innych filowirusów, a także od ponad miesiąca stara się o rozpoczęcie prób badawczych.
Czas i skuteczność w najbliższym czasie będą kluczowe - albo uda się opanować sytuację, albo mogą pojawić się uzasadnione obawy przed większą epidemią.

źródło: The New York Times
dś