Wybory samorządowe 2018. Rafał Trzaskowski: Jeśli wygra Patryk Jaki, Warszawa będzie zarządzana przez Jarosława Kaczyńskiego

Anna Wojciechowska
Trzaskowski: Lech Kaczyński powinien mieć ulicę w Warszawie - ale nie główną aleję
Trzaskowski: Lech Kaczyński powinien mieć ulicę w Warszawie - ale nie główną aleję fot. Sylwia Dąbrowa
Mam swój pomysł na Warszawę, widzianą z poziomu ulicy, a nie ratusza. Ja o swojej kampanii i swoim starcie z Hanną Gronkiewicz-Waltz nie rozmawiałem - mówi Rafał Trzaskowski, kandydat PO na prezydenta Warszawy.

Wygra Pan te wybory?
Wygram.

Startuje Pan z poczuciem, że ma tę prezydenturę w kieszeni?
Nie. Zdaję sobie sprawę, że to będzie bardzo ciężka kampania. Zgłaszają się nowi kandydaci i naturalnie moja pierwotna przewaga będzie się zmniejszać a walka będzie trwać do końca. Dlatego nie mówię, że mam już dziś tę prezydenturę w kieszeni. Jestem jednak pewien, że warszawiacy ostatecznie nie nabiorą się na przebierańca, człowieka, który bez przerwy coś udaje.

Pamięta Pan jak pewny był Bronisław Komorowski?
Porównywanie mnie do Bronisława Komorowskiego nie jest specjalnie głębokie analitycznie. Nie ma między nami znaczących analogii. Wtedy gigantyczna różnica między Bronisławem Komorowskim a Andrzejem Dudą usypiała Platformę Obywatelską. Przez długi czas prezydent Komorowski i jego sztab byli w stanie pewnego odrętwienia. Dziś moja przewaga na starcie mobilizuje. Wiemy, że będzie ciężko. I ruszyliśmy na kilka miesięcy wcześniej zanim objawili się inni kandydaci. Ta praca będzie procentować.

Wyciągnęliście wnioski z kampanii Komorowskiego?
To widać. Proszę choćby zajrzeć do internetu, gdzie jesteśmy wyjątkowo aktywni. Dziś też sytuacja jest o tyle łatwiejsza, że Andrzej Duda był bardzo mało wyrazistym politykiem, nie formułował twardo swoich poglądów i każdy mógł sobie zbudować własne wyobrażenie o nim. W przypadku Patryka Jakiego nie ma wątpliwości, kim on jest. Jest jednym z najbardziej wyrazistych, dogmatycznych i radykalnych anty-demokratycznych polityków. Pamiętajmy też,że w kampanii prezydenckiej pojawił się Paweł Kukiz, co też miało wpływ na wynik Bronisława Komorowskiego.

Przypominam, że przegrana w wyborach to nie zawsze koniec w polityce. Tusk przegrał prezydenturę

Teraz jest Jan Śpiewak, wolny od partyjnych układów, z jasną wizją Warszawy? Groźny przeciwnik? Dlaczego miałby być Pana lepszym prezydentem od niego?
Każdego trzeba traktować z respektem. Na pewno mam większe doświadczenie w zarządzaniu od Jana Śpiewaka i większą umiejętność pracy w zróżnicowanym zespole.

Kto powinien być prezydentem Warszawy? Sonda wśród mieszkańców

Często porównują Pana do prezydenta Komorowskiego.
Ale w czym ja niby jestem do niego podobny?

To porównanie nie nobilituje tylko raczej denerwuje?
Ani mnie to nie denerwuje ani nie nobilituje. Mnie ono dziwi. Z jednej strony mamy bowiem statecznego, konserwatywnego polityka, który stroni od mediów społecznościowych, który nie był praktycznie aktywny przez pierwsze miesiące swojej kampanii. Z drugiej jestem ja: młodszy, liberalny i pracujący po 18 godzin dziennie.

Ale równie zarozumiały i równie często popełniający gafy jak z tą wypowiedzią, że nie wie Pan jaka ma być Warszawa - to mówią już nie w PiS ale niektórzy koledzy partyjni.
Sześć miesięcy temu powiedziałem, że opowiem o swojej wizji dopiero po 100 spotkaniach z warszawiakami, bo najpierw trzeba poznać punkt widzenia większej liczby ludzi oraz, że moja wizja tego, czego potrzebuje Warszawa będzie wynikać z rozmów z warszawiakami.

Skoro uznaje Pan, że dobrze zaczął kampanię, to dlaczego Patryk Jaki zaczyna Panu deptać po piętach?
Według obiektywnych sondaży, a nie sond ulicznych, przewaga utrzymuje się na tym samym poziomie. Kampania natomiast zacznie się jak zaordynuje ją PKW.
Są różne sondaże i można z nich wyczytać, że Pana przewaga topnieje. Nie ma Pan poczucia, że Jaki Pana goni?
Nie, przeciwnie. Mam wrażenie, że jego właśnie stanął w miejscu. Sztab mojego konkurenta próbuje się ratować takimi właśnie wymyślonymi sondażami. Według naszego sondażu przeprowadzonego przez Kantar jest 43 proc. do 21 proc. W innych sondażach ta moja przewaga sięga co najmniej 10 punktów. Nigdzie nie widać jednak żadnego drgnięcia. Tak moje jak Jakiego poparcie utrzymuje się na podobnym poziomie. Tyle, że jemu przybywa kłopotów, jak choćby ostatnie problemy ze wsparciem ze strony skłóconego i walczącego o przywództwo PiS-u. Zakładam jednak, że różnica może być mniejsza, wraz ze startem innych kandydatów. To wyłącznie mobilizuje do pracy.

Pan ma też problemy ze wsparciem wśród warszawskich polityków PO? Właśnie odeszła radna z Platformy do PiS w proteście przeciwko Pana kandydaturze.
Nie mam żadnego problemu ze wsparciem mojej macierzystej partii. Właśnie skonsolidowaliśmy sztab i szykujemy się do kampanii.

Współpracuje Pan z Ratuszem?
Nie. My prowadzimy działania samodzielnie.

Nie radził się Pan prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz?
Nie. Ja się nie radzę nikogo z Ratusza, bo mam swój pomysł na Warszawę, widzianą z poziomu ulicy, a nie Ratusza.

Naprawdę nie rozmawiał Pan z nią o swoim starcie? To urzędująca prezydent stolicy z Platformy.
Rozmawiam czasem z panią prezydent, kiedy widzimy się przy okazji różnych miejskich spotkań, ale nie pytam o rady. Hanna Gronkiewicz-Waltz w Warszawie wykonała kawał dobrej roboty i dzięki temu po infrastrukturalnej fazie rozwoju miasta można skupić się na jakości życia w mieście - na seniorach, edukacji, komunikacji publicznej, planowaniu przestrzennym, polityce mieszkaniowej, kulturze, czy sporcie. Miasto musi być blisko ludzi, bo charakter metropolii tworzą właśnie jej mieszkańcy.

Ale co Panu powiedziała na start Hanna Gronkiewicz-Waltz?
Proszę mi wierzyć, że ja o swojej kampanii i swoim stracie z nią nie rozmawiałem. Ja mam swój, autorski pomysł na miasto, który wynika z setek rozmów, które przeprowadziłem z warszawiakami. Warszawa musi być współzarządzana przez obywateli, otwarta i z szacunkiem odnosząca się do wszystkich słabszych.

Te rządy PO w Warszawie są dla Pana obciążeniem?
Prezydentura Hanny Gronkiewicz-Waltz jest raczej dobrze oceniana przez warszawiaków. Z wyjątkiem jednej absolutnej wpadki, czy raczej skandalu, czyli sprawą reprywatyzacji. Tyle, że odbyłem już ponad 130 spotkań z warszawiakami i widzę, że ludzie mają wyrobione zdanie na ten temat. Ludzie jednoznacznie źle oceniają działania Ratusza w sprawie reprywatyzacji ale mają poczucie, że wszystko już na ten temat zostało powiedziane, trzeba iść do przodu. I to ich interesuje. Pytają mnie co dalej, pytają mnie, gdzie jest ustawa reprywatyzacyjna, którą obiecali rządzący.

Warszawiacy mogą się obawiać, że Pan będzie kontynuacją pewnego układu PO, w którym takie skandale mogły mieć miejsce?
To klisza, której warszawiacy nie kupują. Problem polega na tym, że prezydent Gronkiewicz-Waltz nie opierała się w codziennym zarządzaniu miastem głównie na politykach Platformy, co nawet część Platformy miała jej za złe. W całej aferze nie ma żadnego działacza PO. Wszyscy to niezależni urzędnicy zatrudnieni często jeszcze przez poprzednią ekipą. Grzech Gronkiewicz-Waltz polega na tym, że do samego końca wierzyła w uczciwość tych ludzi.

Wkrótce Patryk Jaki ma pokazywać skalę obsadzania stanowisk w Warszawie przez działaczy PO i ich rodziny. Warszawiacy mogą uznać, że po ośmiu latach przyda się przewietrzenie. Pan, sam z PO, im tego nie zagwarantuje.
Człowiek, który był głównym kadrowym w Opolu tak mówi? Serio?

Czy ma Pan wyobrażenie z kim chciałby Pan współrządzić. Nazwiska wiceprezydentów?
Idziemy w koalicji z Nowoczesną, więc na pewno moim zastępcą będzie Paweł Rabiej. Za wcześnie podawać inne nazwiska. Nie dzielmy skóry na niedźwiedziu.
Nie obawia się Pan książki byłego polityka PO i wiceprezydenta Warszawy Jacka Wojciechowicza, który wkrótce ma się ukazać a pokazywać właśnie kulisy rządów PO?
Trudno mi uwierzyć, by ktoś chciał obciążać samego siebie, więc sądzę, że raczej będzie chciał w niej przypisać sobie pewne zasługi. Zresztą ja nie rządziłem w Warszawie, więc czego miałbym się obawiać?

Ale to rządy Platformy Obywatelskiej, którą Pan reprezentuje?
Ludzie dobrze generalnie oceniają rządy PO w Warszawie i żadne plotki tego nie zmienią.

Po co właściwie Panu, politykowi skoncentrowanemu na polityce zagranicznej, budującemu karierę europejską, ta Warszawa?
Wszystko, co robię, co proponujemy, jest wyrzucane przez większość parlamentarną do kosza. Dziś w Sejmie nie ma żadnej pracy merytorycznej. A ja jestem zadaniowcem i dlatego szukam zatrudnienia u warszawiaków.

A Pan przewiduje, że jeszcze długo będziecie w tej opozycji?
Nie, ale ja to teraz są najbardziej produktywne lata w moim życiu i będąc w polityce, chcę zrobić coś sensownego.

Chce Pan być u władzy, bo w opozycji nic nie można?
Nie chodzi o władzę, ale o to, żeby coś realnie zrobić, żeby mieć wpływ na rzeczywistość, żeby rozwijać potencjał mojego miasta Dzisiaj batalia o przyszłość Polski rozegra się w wyborach samorządowych i tutaj jest możliwość sprawczości. Po co być w polityce i nic nie rozbić? A Warszawa to jest moje miasto. Nie chcę, aby zmarnowała swój potencjał w rękach dyletantów.

Warszawiacy źle oceniają działania Ratusza w sprawie reprywatyzacji, ale uważają, że w tej sprawie wszystko powiedziano

Nie tak dawno sugerował Pan, że serce ma Pan raczej w Krakowie, by potem powiedzieć, że to było tylko puszczenie oczka na użytek kampanii. Skąd mamy mieć pewność, że dziś to też tylko takie udawanie miłości do miasta?
Każdy, kto uważnie obserwował moja kampanię w Krakowie, wie, że nigdy nie udawałem, że jestem krakusem. Kraków zawsze był moim drugim miastem i jako poseł z Krakowa starałem się sumiennie wykonywać moje obowiązki. Mam biuro w Krakowie, składałem mnóstwo interpelacji na temat krakowskich problemów. Ale urodziłem się i wychowałem w Warszawie. To jest moje miasto. Na nim zależy mi najbardziej.

Nawet Robert Biedroń stwierdził, że Jaki w tej kampanii jest bardziej autentyczny, mówi z serca inaczej niż Pan?
Jakoś nie chce mi się wierzyć, że Robertowi Biedroniowi się te „autentyczne” poglądy podobają. Poglądy dotyczące mniejszości, in vitro, upolitycznienia sądów, fatalnej ustawy o IPN...

A może problem w tym, że nie ma Pan doświadczenia w samorządzie?
Mam jednak doświadczenie w pracy dla samorządu. Jako minister cyfryzacji pracowałem nad rzeczami, które bardzo ściśle dotyczą właśnie samorządów. I tego, w jaki sposób ja sobie wyobrażam zarządzanie Warszawą. Udostępniliśmy wszystkie dane publiczne, dzięki którym można budować otwarty urząd, budować aplikacje, które pozwolą m.in. znaleźć miejsce parkingowe i śledzić trasę autobusu, dowiedzieć się, gdzie natkniemy się na zwężenie drogi. Między innymi również dzięki mnie przeprowadzono reformę zbiórek publicznych, budżetu partycypacyjnego, elektronicznego obiegu dokumentów, wprowadzono system powiadamiania ratunkowego. To jest złe doświadczenie? Właśnie ono może pomóc zarządzać miastem w sposób otwarty, zapraszając warszawiaków do współrządzenia. Koordynowałem prace ludzi nad wszystkim, co dotyczy samorządu. Zarządzanie armią ludzi w ministerstwie cyfryzacji i administracji oraz później w MSZ to także jest doświadczenie, które predestynuje do pracy jako prezydent miasta.

A po co chce Pan zostać prezydentem Warszawy?
Po pierwsze po to, żeby wykorzystać potencjał tego miasta. To ważne zwłaszcza teraz, kiedy mamy zakończoną fazę infrastrukturalną i możemy się skupić się bardziej bezpośrednio na potrzebach mieszkańców. To może być jedno z najbardziej dynamicznych miast Europy. Po drugie, nie wyobrażam sobie, żeby przy zawłaszczeniu przez PiS wszystkich instytucji w Polsce, Warszawa również była zarządzana przez Jarosława Kaczyńskiego, a wiadomo, że prezydentura Patryka Jakiego tym właśnie by się skończyła. Dziś na rozkaz Kaczyńskiego Jaki realizuje plan niszczenia polskich sądów i już zapowiedział, że jako prezydent Warszawy będzie też odbierał telefony od prezesa PiS.
Powiedział, że nie będzie wykonywać partyjnych poleceń. Rozumiem, że Pan po wygranej zerwie kontakt ze Schetyną i nigdy nie odbierze od niego czy Tuska telefonu?
Ja w przeciwieństwie do mojego konkurenta jestem politykiem niezależnym i nie spędziłem swojego życia na noszeniu za kimś teczki.

Kalkuluje Pan, że wystarczy nie być z PiS, żeby wygrać w Warszawie?
Nie, absolutnie nie. Wiem, że skończyła się era opozycji ograniczonej do roli antypisu. Zdaję sobie sprawę, że jest olbrzymia część warszawiaków zupełnie obok tego sporu i interesuje ich tylko to, co chce się zrobić dla tego miasta. I ja się na tym koncentruje. Polityk opozycji, który sądzi, że wyłącznie poprzez krytykę PiS wygra wybory, przegra. Stąd oferuję warszawiakom głównie rozmowę o mieście, a nie o PiS. O tym chcą zresztą rozmawiać mieszkańcy mojego miasta. Dziennikarze rzadko pytają o konkrety, a kiedy zaczynam opowiadać o polityce senioralnej, czy edukacji natychmiast zmieniają temat.

Patryk Jaki to twardy zawodnik?
Brutalny. To na pewno.

W jakim sensie?
Nie cofnie się przed niczym - kłamstwem, ani manipulacją.

Ale i trudny zawodnik z Jakiego jak na PiS?
My z ulgą przyjęliśmy decyzję PiS. Trudniejsza byłaby rywalizacja z Michałem Dworczykiem, który zawsze był grzeczny, kulturalny, umiarkowany i mógłby udawać z powodzeniem, że jest centrowy. Co do Jakiego nie ma wątpliwości, kim jest, ma na swoim koncie dogmatyczne wypowiedzi choćby o in vitro. I nie odklei się już od tych wypowiedzi, od Ziobry, od tego, co robił, od swojego braku profesjonalizmu i dyletanctwa - przy opracowywaniu ustawy o IPN, czy komisji reprywatyzacyjnej, której wnioski są przygotowywane w tak niechlujny sposób. Fanatyczny fan Odry Opole nagle udaje kibica Legii. Kto się na to nabierze? Przecież te przebieranki są śmieszne.

A Pan jakiej drużynie kibicuje?
Prezydent Warszawy musi wspierać wszystkie warszawskie drużyny - te większe i te mniejsze, ale wszyscy wiedzą, że całą młodość spędziłem blisko stadionu na Konwiktorskiej. Nie będę jednak udawał, że jestem bardzo aktywnym kibicem, śledzącym na co dzień polska ligę.

W jednym wszyscy się jednak zgadzają: Jaki umie gryźć trawę.
W Warszawie, w czasie kampanii wszyscy będziemy gryźć trawę. Taka stawka tych wyborów.

Jaki ma jakieś zalety?
Ma. Był przez pewien czas w Platformie Obywatelskiej. (śmiech)

Kampania samorządowa to w dużej mierze umiejętność rozmowy ze zwykłymi ludźmi. Czuje się Pan politykiem wiecowym?
Tak. Uwielbiam przemawianie do dużej grupy ludzi i świetnie się odnajduje w tłumie. Jestem wykładowcą akademickim….

Tu w tłumie nie ma tylko studentów, a Pan nie występuje w roli mentora?
Pracując prawie dwadzieścia lat jako wykładowca trudno już mieć tremę, a to ona przeszkadza najczęściej. Lubię przemawiać, lubię być w tłumie. Lubię, kiedy ludzie są na kontrze, bo wtedy tak naprawdę ożywam, rozmowa staje się naprawdę ciekawa.
A jednak czasem na ławeczce bezpieczniej - jak się okazało - porozmawiać z koleżankami i kolegami z partii?
To wyłącznie przekaz TVPiS. Na ławeczce siada mnóstwo ludzi - ostatnio na Żoliborzu, była prawie setka. Ludzie z dyżurów poselskich, ludzie umawiający się za pośrednictwem Facebooka, ludzie, którzy akurat przechodzili ulicą, czasem radni, którzy chcą coś podpowiedzieć. Na Pradze Południe na ławeczce usiadł także radny PiS, nota bene bardzo kulturalny. Co w tym złego?

Nasyła Pan podobno na spotkania z Patrykiem Jakim agresywnych KOD-owców?
Kłamstwo! Nikogo nie nasyłam na spotkania konkurencji. Takich kłamstw powielanych przez tępą propagandę TVP jest niestety pełno.

Dopuszcza Pan scenariusz, w którym przegrywa Pan Warszawę?
Nie. Jak każdy poważny zawodnik myślę tylko o zwycięstwie.

Ale musi mieć Pan świadomość, że to nie będzie zwykła przegrana w polityce? Za oddanie Warszawy w ręce PiS - u może Pan zostać ostatecznie skreślony z polityki przez swoje środowisko?
A Tusk został skreślony? Oddać prezydenturę Polski to nic? Oczywiście, że czuję odpowiedzialność i wagę tych wyborów i właśnie dlatego nie będę zakładał wychodząc na mecz, że przegram. Przypominam jednak, że przegrana to nie zawsze koniec w polityce. Przegrane uczą też pokory, pozwalają czasem politykom przeanalizować i przewartościować pewne rzeczy. Jarosław Kaczyński siedem razy przegrał wybory i dziś niestety jest najbardziej wpływowym politykiem w Polsce.

Bez Kaczyńskiego nie ma PiS-u, bez Trzaskowskiego Platforma przetrwa.
Chodzi mi o to, że Donald Tusk - zanim został premierem - był też atakowany, że mu się nie chce, że jest chłopcem w krótkich spodenkach. Okazało się, że porażka go zbudowała.

Tusk to jest właśnie ten polityk, na którym Pan się wzoruje?
Nie. Nie ma dla mnie w polityce wzorców idealnych. Idę swoją drogą. Można natomiast cenić polityków za pewne cechy, choćby za determinację.

A kogo Pan najwyżej ceni w polskiej polityce?
Ci, którzy sobie najlepiej radzili w polskiej polityce, to Aleksander Kwaśniewski i Donald Tusk. Oni rzeczywiście się wybijali ponad przeciętność, ale pamiętajmy, że do tego się też dojrzewa. Nikt nie jest genialny od początku. Charyzma w polityce przychodzi często z czasem.

Grzegorz Schetyna jeszcze nie dojrzał? Charyzma jeszcze nie przyszła?
Jest politykiem zachowującym się najbardziej dojrzale po stronie opozycji. I konsekwentnie się wzmacnia.

Tusk go nie docenił?
Był numerem dwa w partii. Nie było polityka, z którym Tusk by się bardziej liczył niż ze Schetyną.

Pan jest wśród tych, którzy żałują, że Tuska nie ma polskiej polityce?
Nie. Ja się cieszę, że Donald Tusk jest tam gdzie jest i świetnie się tam sprawdza. Poza tym dziś autorytety polityczne często zużywają się w pięć minut.

I Tusk się zużył na polskiej scenie politycznej?
Nie. Mówię tylko o tym, że Tuska nigdy się nie dzieli swoimi przemyśleniami na ten temat z nikim. Wiem, że do wyborów prezydenckich jest jeszcze trochę czasu, a talenty polityczne rodzą się czasem bardzo szybko. Może jakiś samorodek się wykluje i po stronie opozycyjnej? Może ktoś, kto dziś jest jeszcze w drugim, trzecim szeregu, okaże się talentem na miarę najwyższych stanowisk w państwie? Myślę, że trudno będzie konkurować z Andrzejem Dudą komuś, kto nie niesie czegoś nowego. Jeśli jednak nie wykluje się nowy talent polityczny w Platformie to może się okazać, że wciąż nie ma nikogo, kto dorównuje charyzmą Tuskowi i ma ambicje prezydenckie.
Pana aspiracje sięgają fotelu prezydenta Polski? To jest w sferze Pana ambicji?
Ja się koncentruję na tym, aby zostać prezydentem Warszawy i nie planuję sześciu kroków do przodu, bo to nie ma sensu. Nie ukrywam, że dla mnie najbardziej liczy się sprawczość w polityce. I myślę sobie, że jak się było prezydentem Warszawy nic się już w polityce nie musi.

Tak młodo? Prezydent Lech Kaczyński po warszawskiej prezydenturze sięgnął po fotel prezydenta Polski.
Dlatego i ja się nie zarzekam, co będzie. Tym bardziej, że nie ma nic gorszego w polityce niż połykać własny język.

W tej batalii warszawskiej liczy Pan na jakiś gest wsparcia przez Tuska? Przydałby się czy nie ma większego znaczenia?
Tusk bardzo pozytywnie się kojarzy większości wyborców Platformy i opozycji, więc wsparcie byłoby czymś istotnym. Jednak prezydent Warszawy to zbyt poważna funkcja, żeby liczyć na to, że wsparcie jakiegokolwiek autorytetu zmieni wynik wyborów. Trzeba sobie to wypracować samemu. Dziś najbardziej zależy mi na tym, żeby dobrze o mnie mówili zwykli warszawiacy.

Nie będą już celebryci siedzieć z Panem na ławeczce?
Na ławeczkę zapraszam warszawiaków.

Pan chciałby, żeby PO skręciła wyraźnie w lewo?
To zależy, co to znaczy? Dla mnie związki partnerskie to nie jest skręt w lewo. Dla mnie to prawa obywatelskie. I uważam, że Platforma powinna je poprzeć.

Związki partnerskie to jest skręt w lewo. Z jakiegoś powodu Platforma ostatecznie się nie zdecydowała na nie.
I to błąd. Wiem, że zdecydowana większość ludzi w Platformie Obywatelskiej jest za związkami partnerskimi.

Zatem równie dobrze jak Pan o Patryku Jakim ktoś może powiedzieć o Platformie: to przebierańcy? Głosuje taktycznie, ze strachu wbrew własnym poglądom.
Ja mam jasne poglądy i zawsze głosuje zgodnie z nimi. A wybory na prezydenta Warszawy to nie jest jednak ostatecznie plebiscyt, czy jest się za PiS, czy za PO tylko czy stawia się na konkretną osobę. Mnie trudno złapać na niekonsekwencji. Zresztą nie raz szczerze również mówiłem, że Platformie zabrakło własnej opowieści, jaką napisał sobie PiS. My zawsze byliśmy zbyt mało wyraziści.

A Pan miałby pomysł na taką opowieść dla Platformy jako partii konserwatywno-liberalnej?
Ja mam opowieść dla Warszawy, bo staruje na prezydenta Warszawy i na szczęście nie muszę godzić żadnych racji, nie jestem szefem partii.

I jakby Pan zdefiniował krótko wybór między Panem i Jakim?
Doświadczenie i solidność kontra fuszerka. Współrządzenie z obywatelami kontra współrządzenie z Kaczyńskim. Nam w Warszawie też zresztą w ostatnich latach zabrakło tego dialogu z mieszkańcami.

A nie zabrakło czegoś Hannie Gronkiewicz-Waltz w sprawie pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej, pamięci o nich?
Trudno to ocenić wobec emocji, które ciągle są ogromne. Pamiętajmy, że druga strona grała w sposób niezwykle cyniczny w sprawie pomnika. To trzeba powiedzieć.

Był wspólny pomysł pomnika świateł.
Bezpośrednio po katastrofie pomnik upamiętniający wszystkie ofiary katastrofy powstał na warszawskich Powązkach. Co do pomysłu, o którym pani wspomina, to można wrócić do tej koncepcji. Tyle, że dziś jest problem z tym, co zrobić z pomnikiem, który został postawiony z pogwałceniem prawa.

Ale od tego pytanie jako potencjalnie przyszły prezydent Pan ucieka.
Odróżnijmy samą ideę powstania pomnika od łamania prawa. Rozstrzygnę tę sprawę z warszawiakami. To jest jak z ulicą Lecha Kaczyńskiego. Uważam, że były prezydent powinien mieć swoją ulicę w stolicy. Ale może nie główną aleję, tylko ulicę przy Muzeum Powstania Warszawskiego, ale tę decyzję powinien podjąć samorząd, a nie pisowski namiestnik.

POLECAMY:

Wideo

Komentarze 10

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

w
wyborca
Trzaskowski do DOMU!
r
rob
Kogo obchodzą wybory w tej brudnej Warszawie??!!. Wszędzie w mediach tylko ten trzaskalski i ten drugi orzeł , jak mu tam???, jaki???? . Co to za nazwisko ?Skąd ten typ się urwał?? .Niech lepiej sprawdzi drzewo genealogiczne, bo z takim nazwiskiem daleko nie zajedzie , zresztą tak jak ten pierwszy. Warszawiacy i tak wybiorą źle. Oni nie potrafią poradzić sobie z tą obecną prezydent , jak jej tam , Wolz czy coś .Kolejna jakaś mieszana.
G
Gość
tak naprawde to nie jest pyton tylko mlody jeleń z padaczka i z rozwolnieniem gatunek padalec pod nadzorem kuratora okregowego
j
jurek
Ale jesteś INTELIGENTNY - jak przeciętny wyborca partii PREZESA???
p
podatnik
Tą wypowiedzią Trzaskowski potwierdził układ POPiS w Warszawie! Tak więc jedynym rozwiązaniem jest Jan Śpiewak jako ten trzeci!
p
paweł
jak zwykle świetny wywiad nic dodać nic ująć
G
Gość
OPOZYCJONISTÓW, BOJOWNIKÓW O SPRAWIEDLIWĄ PRAWĄ DLA WSZYSTKICH OBYWATELI.
KIEDYŚ WSZYSCY SOLIDARNI ODPOWIEDZĄ ZA HANIEBNĄ BANDYCKĄ TRANSFORMACJĘ ZA ZDRADĘ WSZYSTKIEGO CZYM MAMILI NARÓD BY DLA NICH WYWALCZYŁ WŁADZĘ.
r
rafal
"Moim celem nie jest straszenie pisem, bo tak się nie wygra"
Trzy zdania później
"Jak zagłosujecie na Jakiego będzie rządził Kaczyński", "wygrana jakiego to wygrana pisu"

Skąd ten gość się urwał? :o
A
Administrator
To jest wątek dotyczący artykułu Wybory samorządowe 2018. Rafał Trzaskowski: Jeśli wygra Patryk Jaki, Warszawa będzie zarządzana przez Jarosława Kaczyńskiego
P
Polonus
Jeśli wygra Trzaskowski Warszawa będzie zarządzana przez Walcową.
A
AG
I taki pajac jak trzeskowski, marionetka tej lochy z rzeszy, bedzie o tym decydowal?! To, czy Warszawa bedzie zarzadzal Kaczynski, czy tez taka szumowina jak trzaskowski nie ma w tym momencie wiekszego znaczenia.
Wróć na i.pl Portal i.pl