- To nie jest prawdziwy lider opozycji, ale de facto wybranie prawdziwego lidera opozycji byłoby niemożliwe – tak o kandydacie na prezydenta, faworycie niedzielnych wyborów w Wenezueli Edmundo Gonzalesie Urrutii mówi Zbigniew Dąbrowski, znawca tematyki Ameryki Łacińskiej.
Gość Punktu Zapalnego podkreśla, że „główną lokomotywą opozycji” jest w tej sytuacji Maria Corina Machado.
Reżim się przestraszył
W nieoficjalnych prawyborach opozycji otrzymała ona ponad 90 proc. głosów.
- A wzięło w nich udział 3 mln Wenezuelczyków, czyli całkiem sporo – zauważa ekspert, podkreślając, że to były nieoficjalne prawybory, dla chętnych.
Ale potem Machado została wykluczona, uniemożliwiono jej start w wyborach „pod błahym jakimś pretekstem”.
– To była jakaś zaszłość sprzed kilku lat – mówi Dąbrowski. Czy faktycznie popełniła przestępstwo? – Myślę, że w normalnych demokratycznych krajach ludzie by się popukali w głowę, ewentualnie kazali jej jakiś mandat zapłacić czy coś – zaznacza ekspert.
Niezłomna Machado
Inni wcześniejsi liderzy, ważne postaci opozycji, albo są pozbawieni praw wyborczych, albo znajdują się na emigracji. - W tej chwili jedyną osobą, która spaja całą opozycję, jest właśnie Maria Corina Machado. Pracuje 25 godzin na dobę, bym powiedział – podkreśla gość Punktu Zapalnego.
To ona podróżuje po całym kraju i promuje Gonzalesa. Wykonała taką pracę, że polityk niemal nieznany cztery miesiące temu, dziś ma nawet w sondażach 30-40 punktów proc. przewagi nad prezydentem Maduro. To przede wszystkim zasługa Machado, która robi swoje, nie zważając na zagrożenia. Niedawno informowała, że ktoś przeciął przewody hamulcowe w jej aucie, a chwilę potem aresztowany został szef jej ochrony.