Wybory we Francji. Marine Le Pen nie ma większości. Emmanuel Macron kupił czas - mówi Tomasz Orłowski, były ambasador RP we Francji.

Anita Czupryn
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wyniki wyborów parlamentarnych we Francji to czas kupiony dla prezydenta Emmanuela Macrona. Udało się powstrzymać ruch Marine Le Pen, co dowodzi, że Francuzi są przywiązani do demokracji, ale same wybory nie rozwiązały jeszcze żadnego problemu - mówi Tomasz Orłowski, były ambasador RP we Francji, analizując możliwe scenariusze polityczne.

Spis treści

Orłowski: Skrajna prawica stanowiłaby zagrożenie dla Francji i sojuszników

Jaka była Pana pierwsza reakcja na wyniki wyborów we Francji? Był Pan zaskoczony?

Oczywiście, że byłem zaskoczony. Tym bardziej że miałem dostęp do niepublikowanych sondaży z Francji z dnia wyborów. Instytuty badawcze, które nie mogły tych informacji upubliczniać, sugerowały, że sytuacja wyglądała bardzo niekorzystnie. Wydawało się, że ruch RN (Rassemblement National) pod przewodnictwem Marine Le Pen zagwarantuje sobie pierwsze miejsce w parlamencie, chociaż bez większości pozwalającej na samodzielne rządzenie. Moją pierwszą reakcją była ulga i uspokojenie, że nie spełnił się scenariusz, który mógłby stanowić zagrożenie nie tylko dla Francji, ale i dla całej Europy.

Trzeba sobie jasno powiedzieć: gdyby skrajna prawica doszła we Francji do władzy, niezależnie od tego, w jakim stopniu realizowałaby swoje zapowiedzi, stanowiłoby to realne zagrożenie dla europejskich partnerów Francji, sojuszników atlantyckich oraz wspólnego poparcia dla Ukrainy. Powiedziałbym, że Putin przegrał kolejną próbę ingerencji w politykę wewnętrzną demokratycznego państwa - po przegranej próbie ingerencji w Polsce i po przegranej próbie ingerencji w Wielkiej Brytanii teraz przyszła kolej na Francję. I to jest pierwsza dobra wiadomość.

Co, Pana zdaniem, spowodowało porażkę Marine Le Pen? Przecież wcześniejsze sondaże wskazywały na jej zwycięstwo. Czy Euro 2024, podczas którego francuscy piłkarze wprost apelowali, by nie głosować na Marine Le Pen, miało na to wpływ?

Miało to pewien umiarkowany wpływ. Cieszyliśmy się, kiedy Francja wygrała z Portugalią, mimo że mecz był bardzo wyrównany. Ale najważniejsze jest to, że we francuskiej polityce obowiązuje pewna zasada: wybory odbywają się w dwóch turach i w pierwszej turze wyraża się gniew, a w drugiej szuka rozsądku. Francuscy wyborcy w pierwszej turze wyrazili, czego nie chcą, a w drugiej szukali rozwiązania. To jest głęboka, demokratyczna forma wypowiedzi.

Drugi aspekt to fakt, że sytuacja we Francji była nowa. Tradycyjnie istniały dwa duże bloki: lewica i prawica. Dzięki Emmanuelowi Macronowi od 2017 roku podział polityczny parlamentu opiera się na trzech blokach: lewica, centrum i prawica. W momencie, gdy mamy trzy duże ruchy polityczne, do drugiej tury często przechodzi trzech kandydatów. Apel po pierwszej turze, by głosy przekazywać na tego z kandydatów, który ma większe szanse pokonać kandydata skrajnej prawicy, całkowicie się sprawdził. Coś, w co osobiście do końca nie wierzyłem, obawiając się, że wyborcy tego nie posłuchają i po prostu nie pójdą do urn. Jednak frekwencja wyborcza osiągnęła prawie 70 procent, co pokazało, że wyborcy masowo poszli do urn, podobnie jak miało to miejsce w Polsce 15 października. To był porównywalny zryw.

Czy będzie chaos we francuskim parlamencie?

Niemniej jednak Zgromadzenie Narodowe nie ma bezwzględnej większości. Jakie będą konsekwencje braku większości w parlamencie?

Istnieje kilka scenariuszy i wydaje się, że prezydent Macron jest tego w pełni świadomy. Po pierwsze, sytuacja jest trudna i grozi pewną formą niestabilności państwa, o czym Macron wspomniał w poniedziałek, polecając premierowi, który złożył dymisję po przegranej wyborów, aby kontynuował swoje obowiązki przez pewien czas. Gabriel Attal, obecny premier, ma kierować rządem, dopóki Zgromadzenie Narodowe się nie ukonstytuuje, a to nastąpi w przyszłym tygodniu. W związku z tym nie ma potrzeby desygnować nowego premiera przed tym terminem. Otwarte pozostaje pytanie, czy prezydent nie zdecyduje się, aby obecny gabinet rządził Francją aż do zakończenia olimpiady.

Igrzyska olimpijskie już za chwilę!

Tak, igrzyska olimpijskie rozpoczynają się 26 lipca. To ogromne przedsięwzięcie z wieloma problemami dotyczącymi bezpieczeństwa, logistyki i zaopatrzenia. Wiemy, jak olbrzymim wyzwaniem organizacyjnym jest goszczenie igrzysk olimpijskich, gdzie samych sportowców będzie ponad 10,5 tysiąca, a liczba gości może sięgnąć 11 do 15 milionów według podawanych szacunków wykupionych biletów i rezerwacji. To dla prezydenta może być wygodna sytuacja, ponieważ w okresie powyborczym umysły stają się mniej gorączkowe i ludzie zaczynają szukać tego, co łączy, a nie tego, co dzieli.

W dniu wyborów i bezpośrednio po nich politycy wypowiadali się bojowo, określając, z kim nie będą współpracować i stawiali warunki. Niektóre wypowiedzi były brutalne i personalne, atakujące prezydenta Macrona; obwiniano go za sytuację we Francji. Macron może wykorzystać tę sytuację, posługując się rządem przejściowym.

To pierwsza możliwość, ale tych scenariuszy jest więcej?

Aby lepiej wyjaśnić sytuację, opowiem o trzech możliwościach. Pierwsza to znalezienie większości. Największą formacją polityczną jest Nowy Front Ludowy, który składa się z czterech partii lewicy: od socjaldemokratów i Zielonych po komunistów i skrajną lewicę. Ten blok otrzymał najwięcej głosów, ale i tak brakuje mu większości - potrzebowałby ponad 80 deputowanych, którzy poparliby rząd stworzony przez ten blok. Gdyby Macron, czyli blok centrowy Ensemble, chciał znaleźć poparcie, musiałby zdobyć wsparcie około 120 dodatkowych deputowanych. Pojawiają się różne głosy, nawet z obozu samego prezydenta - minister spraw wewnętrznych stwierdził, że wolałby, aby rząd sformowany przez centrum był popierany przez prawicę, a nie lewicę.

Jakie warianty powołania rządu ma Francja?

Jakie może być inne rozwiązanie?

A zatem pierwsze rozwiązanie to utworzenie gabinetu posiadającym większość absolutną 289 głosów.

Drugie rozwiązanie to gabinet, który nie posiada większości, czyli ma jedynie tak zwaną większość relatywną. Warto pamiętać, że od dwóch lat Francją rządziły zarówno rząd Élisabeth Borne, jak i rząd Gabriela Attala, które miały nieco ponad 250 mandatów, podczas gdy do większości potrzebne jest 289. Każda ustawa wymagała więc poszukiwania wsparcia poszczególnych deputowanych, na przykład niezrzeszonych. Stosowano też artykuł 49.3 Konstytucji, który pozwala rządowi zażądać przyjęcia ustawy bez dyskusji, grożąc wotum nieufności i rozwiązaniem parlamentu. W ten sposób rząd pod kierunkiem prezydenta Macrona funkcjonował przez ostatnie dwa lata. Pytanie, czy zastosują to ponownie.

Trzecia możliwość, dotąd rzadko stosowana we Francji, to stworzenie koalicji. Francja zazwyczaj funkcjonowała w układzie większości i opozycji. Teraz chodziłoby o stworzenie koalicji, co jest normalną praktyką w Niemczech, Polsce czy Włoszech. Koalicja przyjęłaby wspólny program, podobnie jak miało to miejsce w Polsce, gdzie negocjowano dokument programowy i koalicjanci się pod nim podpisali. We Francji taki model nigdy nie funkcjonował, ale może tym razem zostałby zastosowany.

Na koniec, najmniej wygodna możliwość, to gabinet techniczny, jak we Włoszech. W momencie, gdy trudno wyłonić stałą większość, tworzy się gabinet złożony z najwyższej jakości fachowców, takich jak na przykład prezes banku centralnego, czyli osób, które mają olbrzymie doświadczenie w zarządzaniu, ale nie są zaangażowane politycznie. To czwarty model. Tak więc mamy dość dużo możliwości w tym zakresie; przedstawiłem je od najlepszej do najgorszej.

Czyli to pierwsze rozwiązanie - znalezienie większości mogłoby oznaczać, że Nowy Front Ludowy miałby największe szanse. Ale co oznacza sukces lewicy dla Francji?

Gdyby program tej partii został wprowadzony w życie, Francja znalazłaby się w ogromnych kłopotach finansowych. Obecnie Francja ma dług publiczny na poziomie 115 procent PKB, co oznacza, że jest bardziej zadłużona niż roczne wytworzone bogactwo. To prawie dwa razy większe zadłużenie niż w Polsce. Rząd lewicy chciałby wprowadzić kolejne duże wydatki, które zachwiałyby finansami publicznymi. Ponadto zmusiłyby do cofnięcia wszystkich reform przeprowadzonych przez prezydenta Macrona. Sytuacja jest bardzo poważna i nie można jej negocjować z dnia na dzień.

Można powiedzieć, że można by poprawić byt ludzi, ograniczyć wzrost cen metodami administracyjnymi, ale są granice, poza którymi nastąpiłaby eksplozja finansów publicznych. Bruno Le Maire, minister gospodarki i finansów, bardzo ostro przed tym przestrzegał, mówiąc, że dla Francji byłaby to katastrofa. Aby stworzyć rząd, trzeba będzie znaleźć rozsądny program, który będzie możliwy do realizacji. Myślę, że Nowy Front Ludowy w połączeniu z blokiem centrowym Macrona mogłyby stworzyć jakąś większą koalicję, ale to będzie wymagało czasu.

Ale można też powiedzieć, że wydarzyło się coś bardzo dobrego dla Francji, jeśli takie byłyby wyniki rozmów koalicyjnych?

Francja jest dojrzałą demokracją, która funkcjonuje od ponad 200 lat. Społeczeństwo francuskie ma wdrożone zasady demokratyczne i wie, że tylko metodami demokratycznymi można osiągnąć rozwiązania, nawet jeśli pojawia się wiele sporów, strajków i protestów. To powód do zadowolenia. Udało się powstrzymać ruch Marine Le Pen, co dowodzi, że Francuzi są przywiązani do demokracji, nawet jeśli nie są zadowoleni z obecnej sytuacji.

Zwycięstwo Le Pen odłożone w czasie?

Na pewno unijni dyplomaci odetchnęli z ulgą, widząc wyniki tych wyborów. Jakie znaczenie to, co się wydarzyło, będzie miało dla relacji Francji z Unią Europejską?

Zawsze przestrzegam przed używaniem takiego terminu, ponieważ Francja jest częścią Unii Europejskiej. Mówimy więc o uczestnictwie Francji w Unii Europejskiej, a nie o jej relacjach z Unią. Francja jest drugą, po Niemczech, siłą gospodarczą w Unii, odpowiadając za ponad 15 procent jej całkowitego PKB. Wszystko, co się dzieje we Francji, będzie miało swoje odbicie w funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Jeśli Francja znajdzie się w sytuacji kryzysowej, Unia również to odczuje. Dlatego w naszym wspólnym interesie, łącznie z interesem Polski, leży to, aby Francja zdołała stworzyć gabinet, który będzie kontynuował reformy, może w innym rytmie i za pomocą innych metod niż dotychczasowy prezydent Macron.

Francja musi kontynuować konsolidację wydatków publicznych. Obecnie ma deficyt budżetowy wynoszący ponad 5,5 procent, prawie 6 procent. Obniżenie tego deficytu o 1 procent to 10 miliardów euro rocznie oszczędności. Lewica natomiast domaga się zwiększenia wydatków, cofnięcia reform, jak np. reformy emerytalnej, która pozwoliła zaoszczędzić 15 miliardów euro rocznie. Brak polityki zarządzania wydatkami publicznymi jest fundamentalny dla wiarygodności Francji wewnątrz Unii Europejskiej. Stan gospodarki francuskiej ma ogromne znaczenie dla stabilności strefy euro i wspólnej waluty.

Widać, jak wiele wyzwań stoi przed francuskimi politykami. Jakie, Pana zdaniem, będą najbliższe kroki prezydenta Macrona?

Najpierw musi uspokoić sytuację, znaleźć rząd i wynegocjować porozumienie, które zapewni w miarę trwałą większość. Z drugiej strony, nie może rezygnować z przeprowadzania reform. To są dwa warunki, które musi spełnić.

BBC cytowało wypowiedź Marine Le Pen, która powiedziała: „Zwycięstwo mojej partii zostało jedynie opóźnione, w dzisiejszych wynikach widzę zalążki przyszłego zwycięstwa”. Co Pan na to?

To prawda. Mogę powiedzieć, że prezydent Macron swoimi decyzjami odsunął w czasie ryzyko niestabilności, które cały czas wisiało nad Francją. Te wybory nie rozwiązały żadnego problemu, tylko kupiły czas. Można to interpretować pozytywnie - jest to czas, w którym można podjąć działania, które powstrzymają postępy Rassemblement National przed nadchodzącymi wyborami prezydenckimi za trzy lata.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

m
marek
W wyniku głupiej decyzji o ogłoszeniu wyborów, popierający pozującego na Napoleona, uzyskali mniej mandatów niż mieli a nie popierający powiększyli. to według polskiego "dyplomaty" jest kupowaniem czasu.

Kogoś dziwią sukcesy polskiej dyplomacji? Mnie nie.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl