Wybuch bomby w lesie w Kuźni Raciborskiej. Czy saperzy zamiast wywieźć pociski detonowali je w lesie?
Dziś (9.10), o godzinie 9 lekarze z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 5 im. św. Barbary w Sosnowcu poinformowali o stanie jednego z żołnierzy, który został ciężko ranny podczas rozbrajania niewybuchów w Kuźni Raciborskiej. Jego stan nadal jest bardzo ciężki.
AKTUALIZACJA
Udało się dotrzeć do ciał dwóch saperów. - Od rana na miejscu wtorkowej tragedii trwają oględziny. Pracuje tam czterech prokuratorów - podaje portal.
CZYTAJCIE WIĘCEJ
PROKURATORZY ODNALEŹLI CIAŁA SAPERÓW. NADAL PROWADZĄ CZYNNOŚCI NA MIEJSCU
- W naszej ocenie medycznej stan zdrowia pacjenta obecnie jest skrajnie ciężki. To znaczy, że jest nadal w stanie bezpośredniego zagrożenia życia – mówi Alicja Cegłowska, dyrektor WSS nr 5 w Sosnowcu.
Przy chorym w nocy czuwał doktor Wojciech Kaspera, neurochirurg w WSS nr 5 w Sosnowcu.
- W wyniku wybuchu chory doznał ciężkich obrażeń twarzoczaszki oraz ciężkiego urazu czaszkowo-mózgowego. Wczoraj w ramach działań chirurgicznych zaopatrzyliśmy obrażenia skórne twarzoczaszki. Kontrolne badania tomografii komputerowej głowy pokazały, że stan obrażeń w zakresie mózgowia, jak i pozostałych złamań kości podstawy czaszki, pozostaje stabilny. Chory jest w tej chwili leczony w ramach intensywnej opieki medycznej. Rokowania są niepewne, bo stan chorego jest ciężki. Należy liczyć się z każdym możliwym scenariuszem – poinformował Wojciech Kaspera.
Przypomnijmy: śmierć na miejscu w kuźniańskim lesie, gdzie saperzy próbowali podejmować ładunki, które kilka dni wcześniej znalazł grzybiarz w lesie (oficjalnie mówi się, że odkrycia dokonał leśniczy), poniosło dwóch saperów z 6. Batalionu Powietrznodesantowego z Gliwic, a czterech jest rannych.
Czy podczas podejmowania ładunków popełniono błąd w sztuce?
- Żadnych spekulacji, dopóki nie będzie wyników śledztwa, które prowadzi prokuratura - ucina podpułkownik Marek Pawlak, rzecznik Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. - Możemy powiedzieć tylko tyle, że byli to fachowcy, wykonywali takie zadania nie jeden raz i stała się tragedia. Przyczyny wyjaśni prokuratura – dodaje podpułkownik Pawlak.
Dlaczego – jak informowano wcześniej – nie można dotrzeć do ciał? Czy wciąż grozi wybuchem? - Nie mogę tego potwierdzić, ani temu zaprzeczyć. Nic więcej na ten temat nie powiem – mówi podpułkownik Marek Pawlak.
Potwierdza tylko, że saperzy mieli podjąć pięć pocisków artyleryjskich, ale nie mówi, czy wybuchły wszystkie. - Tego nie wiemy – ucina.
Jednak jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, saperzy zamiast wywieźć "bomby" z lasu, podjęli prawdopodobnie decyzję o zdetonowaniu ich na miejscu, w lesie w Kuźni Raciborskiej.
- Saperzy przenieśli znalezione pociski w miejsce, które uznali za bezpieczne. Przystąpili do kontrolowanej detonacji w lesie. Zwykle zabierają tego rodzaju przedmioty i wywożą je na poligony. Dlaczego podjęli decyzję, by to robić w lesie? - zastanawia się nasz rozmówca, który pragnie pozostać anonimowy.
Czy to prawda?
Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, nie chce zdradzać szczegółów śledztwa. Mówi, by o metodykę związaną z neutralizacją ładunków pytać wojsko.
- Jak ustalono, żołnierze z 6. Batalionu Powietrznodesantowego w Gliwicach zostali zadysponowani do rozminowania niewybuchów z czasów II wojny światowej, ujawnionych dzień wcześniej w lesie przez miejscowego leśniczego, który o znalezisku powiadomił Komendę Powiatową Policji w Raciborzu - mówi Łukasz Łapczyński. - Policjanci zaś przekazali zgłoszenie właściwej jednostce wojskowej. Czynności procesowe na miejscu zdarzenia prowadzone przez prokuratorów koordynowane są z czynnościami saperskimi – informuje Łukasz Łapczyński.
Dodaje, że postępowanie w tej sprawie przejął do prowadzenia Wydział ds. Wojskowych Prokuratury Okręgowej w Warszawie, który dzisiaj wszczął śledztwo w sprawie sprowadzenia w dniu 8 października zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób, mającego postać eksplozji materiałów wybuchowych – niewybuchów amunicji artyleryjskiej i innych pochodzących z okresu II wojny światowej, w wyniku czego śmierć poniosło dwóch żołnierzy z Jednostki Wojskowej w Gliwicach, zaś obrażeń ciała, w tym o cechach ciężkiego uszczerbku na zdrowiu doznało czterech innych żołnierzy z w/w jednostki wojskowej.
Pisaliśmy
Wczoraj burmistrz Kuźni Raciborskiej Paweł Macha zaapelował do mieszkańców, by ograniczyli teraz wejścia do lasów. Czy pocisków może być więcej?
- Zdarza nam się czasem parę razy w roku, najczęściej jesienią, że odkrywane są pociski – przyznaje Robert Pabian, nadleśniczy z Rud Raciborskich.
Czy pomogła nawałnica, która dwa lata temu poprzewracała drzewa w lasach w Kuźni Raciborskiej?
- Teoretycznie może być tak, że wielkie korzenie wywracających się starych drzew coś wypchną z ziemi. Czy tak było w tym przypadku, trudno powiedzieć – mówi Pabian.
Nie przegapcie
