Najpierw jednak oddam sprawiedliwość think tankowi Strategy&Future. Zasługą Jacka Bartosiaka i jego ekipy jest rozbudzenie nad Wisłą mody na geopolitykę i tłumaczenie ludności, na czym polega strategiczna gra interesów poważnych państw. Panowie wylansowali też sporo uroczych pojęć, jak „drabina eskalacyjna” czy „projekcja siły”. Zaliczyli co prawda katastrofę, gdy przed wojną w Ukrainie promowali projekt reformy państwa, opartej na budowie „Armii Nowego Wzoru”. Bo po kilku tygodniach walk okazało się, że, no cóż, najlepiej sprawdzają się jednak armie starego wzoru, z czołgami i artylerią.
Może dlatego dziś Strategy&Future skupia się na tych elementach analiz, które mówiły o budowie „systemu odporności państwa” rozumianego nie tylko przez posiadanie silnej armii, ale funkcjonowanie całej reszty w oparciu o coś solidniejszego niż znany nam i lubiany karton.
Poświęcam im tyle miejsca, bo „na koniec dnia” – to też ich copy – sytuacja rozwija się mniej więcej tak, jak od dłuższego czasu mówią, że będzie się toczyć. Nie chodzi o to, że oni jedyni u nas trochę więcej czytają po nie naszemu i coś tam z tego kumają – po prostu mówią o geopolityce od lat i mają dziś największe zasięgi w niszy obejmującej tych, którzy chcą coś rozumieć z tego, co się wokół nich dzieje. Co zaś do reszty... Jak zapytacie wujka Google’a o frazę: drabina eskalacyjna – to pokaże wam najpierw szeroki wybór między składanymi, przegubowymi i teleskopowymi…
Ustawiliśmy kontekst, to w nagrodę przejdźmy do znacznie bardziej sexy chłopaków od Trumpa, którzy ruszyli ustawiać świat po nowemu.
Zaczął we wtorek (11.02) wiceprezydent J.D. Vance, który wpadł do Paryża na konferencję o AI, a posiedzi aż do weekendowej (14-16.02) konferencji bezpieczeństwa w Monachium. Vance spotkał się z szefową KE, von der Leyen. Oczywiście „Stanom Zjednoczonym bardzo zależy na Europie. Widzimy wiele więzi gospodarczych, które można zbudować z Europą”. Ale… i tyle z tej rozmowy zostało – niech KE wybije sobie z głowy próby wtrącania się do interesów naszych big techów.
I po to było to zdjęcie z inauguracji Trumpa, gdzie w jednym szeregu stali liderzy GAFAM, czy jak tam teraz, po zmianie Facebooka na Metę, nazywa się dawna banda czworga. Nadal chodzi o Google’a, Amazona, Facebooka i Apple’a, do którego dodano Microsoft. Na Wall Street mówi się już o szóstce, z Nvidią.
A jak jeszcze zamieszam, bo z kolei Google to już Alphabet Inc., to co mamy? Ano to, co dookoła: ciągłe roszady w walce o zajęcie jak najlepszej pozycji przed nieuniknionym starciem o nowy porządek świata. („Jadąc” Bartosiakiem, napisałbym o przejściu w trwającym już konflikcie na kolejny stopień drabiny eskalacyjnej, zbliżającej nas do fazy kinetycznej z użyciem efektorów).
Tymczasem to nie jest tak, że USA mają gdzieś Europę, ale bardziej ich dziś obchodzi, by Europa miała bardziej gdzieś Chiny. W wojnie celnej, rozpędzanej przez Trumpa, UE dostała dotąd zaledwie pstryczek – 25% na stal i aluminium. To znaczy, że prawdziwe targi dopiero przed nami.
To samo zaczyna się przy sąsiednim stoliku, który został nakryty, gdy sekretarz obrony USA wpadł dzień później do NATO i na spotkanie unijnych ministrów obrony. Zupełnym przypadkiem był na miejscu akurat wtedy, gdy po rozmowie z Putinem Trump wywrócił stolik: Ukraina nie wejdzie do NATO i nie odzyska wszystkich swoich ziem. O resztę zaczniemy się targować. (My – USA – z Putinem).
Analitycy Strategy&Future w jednym więc mają rację – kluczowe dla porządku świata decyzje zapadną w tym roku; one zdeterminują dalsze scenariusze walki o „światowy prymat”. Kwestią sporną zaś jest, czy Polska wciąż zachowała choć minimum „sprawczości”, by wpłynąć na to, jak w tym nowym porządku wylądujemy.
Stąd – gdyby ktoś chciał dołączyć do fanów geopolitycznych rozkmin – polecam takie tropy: Pete Hegseth powtarzał w Brukseli, że wojny w Europie są problemem Europy, ale w każdym drugim zdaniu przypominał o Polsce wydającej na armię 5% PKB. I spędzi u nas dwa dni, lądując prosto z Brukseli. Dzień po tym, jak premier Tusk wystąpił na wspólnym briefingu z… CEO Google’a. By ogłosić, że Google wyda u nas na waciki – 5 mln $ na szkolenia. Co nie znaczy, że nie wyda kiedyś więcej..
