Obecnie organizowane przez rząd RP import i dystrybucja węgla wychodzą poza rutynowe ramy i wykazują troskę o obywateli. To nie czekanie na działania tzw. niewidzialnej ręki wolnego rynku, bo taka w tych warunkach nie działa, albo działa przeciw obywatelom.
Co robić, gdy mechanizmy rynkowe zawodzą?
Z zawodnością mechanizmów rynkowych mamy do czynienia nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie, co wymaga włączenia niestandardowych działań rządu RP, ale i też samorządów.
Taka zawodność jest znanym problemem w ekonomii i gospodarce. Prowadzi ona do dysfunkcji, a czasem i paraliżu funkcjonowania życia społecznego i gospodarczego. Dlatego, jedynie państwo w takiej sytuacji, a więc władze wykonawcze na wszystkich szczeblach, i władze ustawodawcze, mogą stabilizować i normalizować przyczyny zawodności rynku i prowadzić do normalności.
W tym kontekście w całym łańcuchu sprawowania władzy musi dochodzić do koordynacji i współpracy. Jeśli jakieś ogniwo takiego łańcucha się wyłamuje, to dochodzi do chaosu i braku uzyskiwania oczekiwanych efektów. Łańcuch jest symbolem różnych kompetencji poszczególnych ogniw i nie sposób np. rozwiązywać problemy związane z kryzysem energetycznym i zabezpieczania Polaków w węgiel, jeśli jakieś ogniwa łańcucha „strajkują”.
Co robi rząd i opozycja?
Przykładem działania rządu i niejako przywracania zawodzących mechanizmów rynkowych do normalności w zakresie zabezpieczania opału węglem jest nie tylko jego import, ale także stworzenie systemu informacji i o składach węgla w Polsce, i ich obowiązkowej rejestracji w systemie informatycznym wraz z podawaniem ceny i ilości węgla w składzie.
Taki mechanizm redukuje spekulację (czyli „lichwę”) cenami węgla, prowadząc do ich minimalizowania, przejrzystości rynku oraz zwiększania efektywności obrotu i dystrybucji węgla w Polsce. Wobec takiego konstruktywnego działania rządu obserwuje się przeciwne działania wielu grup z opozycji. Sytuacja związana z kryzysem energetycznym i dodatkowo zbliżający się okres zimowy wymagają rozwiązywania potencjalnych problemów, które są możliwe do rozwiązania, aby w przyszłości uniknąć negatywnych konsekwencji.
Dlatego nie jest racjonalnym ze społecznego i gospodarczego punktu widzenia, że niektórzy prezydenci miast i pewni przedstawiciele opozycji stają w poprzek takim działaniom. Co to oznacza? Najwyraźniej mają jakieś inne interesy, co destrukcyjnie oddziałuje na interes obywateli i w długim terminie na ich samych, bo w dalszej kolejności wyborcy stracą do nich zaufanie. Można polecić takim osobom studiowanie rozdziałów wiedzy z ekonomii, które mówią o mechanizmach kryzysów i zawodności mechanizmów rynkowych oraz jak je przywracać do normalności.
Bierność opozycji jak za czasów PRL
Podczas rządów komunistycznych w 1979 roku Polskę nawiedziła zima stulecia, która sparaliżowała cały kraj i wówczas zaspy śnieżne sięgały nawet do trzech metrów. Drogi, a nawet tory kolejowe były nieprzejezdne i wówczas tzw. pospolite ruszenie, czyli postawa tzw. zwykłych obywateli, spowodowała, że tragedia się nie wydarzała, mimo, że działo się to w środowisku fatalnej sytuacji gospodarczej i deficytu różnych produktów. Środowiska, z których po części wywodzi się obecna opozycja, były wówczas przy władzy, wykazując się potężnym brakiem zdolności zarządzania kryzysem, brakiem przygotowania i ignorancji wobec problemu. W samej Warszawie doszło do kilkunastu tysięcy przypadków poważnych awarii centralnego ogrzewania, deficytu energii i ciepła.
Ówczesna bierność komunistycznych władz, szczególnie dużych miast, przypomina nam czasy obecne. Gdy Rząd Polski nawołuje prezydentów polskich miast do mobilizacji przy podejmowaniu działań w sprawie wspierania procesów dystrybucji węgla, tak żeby z wyprzedzeniem zabezpieczyć materiał opałowy, to wielu z nich - zamiast konstruktywnego działania - organizuje swego rodzaju „strajki”, protesty lub tworzy utrudnienia przez zaniechanie wspierania w tym zakresie obywateli. Polska posiada wiele szczebli władzy, a wśród nich są, oprócz władz centralnych, także władze samorządowe, w tym prezydenci, burmistrzowie, starostowie, wójtowie i radni.
Podczas, gdy władze samorządów, posiadających najskromniejsze zasoby materialne, potrafią w takiej sytuacji zajmować się działaniem na rzecz dystrybucji węgla, to wielu prezydentów z tych bardzo zamożnych miast odmawia pomocy obywatelom. Czyżby to oznaczało, że władza na tym szczeblu nie chce służyć ludziom, którzy ją wybrali? Domaganie się w takiej sytuacji, żeby władze centralne wszystko zrobiły za prezydentów miast na ich terenie jest przejawem uciekania od obowiązku służenia obywatelom swoich miast.
Jaka władza jest bliźnim dla obywatela?
Obecny kryzys jest bardzo nietypowy i nie sposób było zaplanować wcześniej wszystkie scenariusze umożliwiające redukcję ryzyka zabezpieczenia energetycznego. Dlatego w takich sytuacjach trzeba na bieżąco i elastyczne kreować działania i pomoc obywatelom, co właśnie polski rząd podejmuje, spotykając się nie tylko z oporem, ale i biernością, a czasem wręcz z „blokowaniem” dobrych pomysłów.
Na początku artykułu wskazałem, że w czasach PRL w 1979 r. pospolite ruszenie obywateli doprowadziło do uporania się ze skutkami ciężkiej zimy mimo nieporadności władz na różnych szczeblach. Obecnie można zauważyć, że władze centralne wypełniają swoje zadanie, do których aktywnie przyłączają się te władze lokalne i samorządowe, które troszczą się o obywateli. Wspomniane władze zatroskane są o obywateli niezależnie od ich opcji partyjnych, a więc są to ludzie dobrej woli, rzeczywiście spełniające swoje powołanie. Trzeba więc z takich brać przykład i na przyszłość także w dużych miastach wybierać władze o podobnym charakterze i postawie. Można by tu przytoczyć takie znane powiedzenie, „że przyjaciela poznaje się w biedzie”.
W tym przypadku można postawić pytanie, czy ci bierni prezydenci miast są przyjaciółmi i bliźnimi swoich obywateli? Chyba nie, a zatem ich obywatele także nie są dla nich ich bliźnimi. Bliźni - oznacza bardzo bliski, do którego wyciąga się rękę w różnych sytuacjach, a szczególnie w trudnych. Jeśli władza tego nie robi, staje się wobec swoich obywateli daleka i obojętna, a z czasem obywatele odwzajemniają podobne postawy.
W powyższym kontekście można by przypomnieć tekst z Ewangelii, o tym jak Samarytanin zaopiekował się pobitym człowiekiem przy drodze, który na końcu został określony jako jego bliźni.
W tekście tym czytamy, że obojętnie wobec pobitego przechodzili kapłan i Lewita, którzy byli uznawani za jakby „władze”, czyli za ludzi powołanych do służenia innym w sytuacjach krytycznych. Tymczasem, jak mówi Ewangelia, nie pomogli, bo mimo swojego powołania do służby, traktowali swoich „obywateli” jak obcych i byli im obojętni. Problem taki wynika na ogół z braku rozwijania relacji i bliskości z ludźmi, którzy wybierali dane władze samorządowe, co właśnie chyba obserwujemy w wielu dużych miastach.
Robert Schuman, uważany za jednego z ojców Unii Europejskiej, bardzo mocno akcentował, że relacje władzy z ludźmi powinny mieć charakter wspólnotowy, gdzie władza ma przyjmować postawę służebną. Nie instytucja jako taka prezydenta miasta może automatycznie tworzyć potencjał do rozwiązywania problemów, ale charakter i podejście człowieka sprawującego taki urząd. Można zauważyć, że w miastach, gdzie są władze służebne, różnice partyjne przestają być istotne, a liczy się człowiek, czyli „domownik” mojego miasta lub regionu.
W konkluzji można chyba stwierdzić, że nie kryzys energetyczny w całej Europie i zima, na którą Polska jest w dużym stopniu przygotowana i zabezpieczona, ale jakieś inne interesy pewnych kół opozycyjnych są przyczyną ich destrukcyjnych działań. A to w efekcie negatywnie oddziałuje na obywateli i jest przeciw interesom obywateli Polski.
