Brzeziński: Należy wzmocnić Zachód. Trzeba do niego dołączyć Rosję, Ukrainę czy Turcję

Agaton Koziński
Zbigniew Brzeziński
Zbigniew Brzeziński FOT. TATIANA JACHYRA
- Jest konieczność stworzenia "szerszego Zachodu", który zasięgiem obejmowałby całą wspólnotę atlantycką, a także Rosję, Ukrainę czy Turcję - mówi Zbigniew Brzeziński, były doradca prezydenta USA, w rozmowie z Agatonem Kozińskim.

W swojej najnowszej książce "Strategiczna wizja" postuluje Pan stworzenie długofalowego projektu strategicznego, który objąłby swym zasięgiem całą Eurazję. Według Pana tylko taki organizm może być partnerem strategicznym dla USA. Tylko jak połączyć Eurazję? Czy naprawdę realnym jest ustalenie listy wspólnych działań strategicznych dla UE, Rosji i Chin?
Nadinterpretuje pan moje słowa. Wcale nie postuluje budowy "eurazjatyckiej wspólnoty strategicznej", ani tym bardziej "zjednoczonej Eurazji". W książce piszę jedynie o potrzebie stworzenia systemu szerszej równowagi, która pomoże utrzymać stabilność na całym superkontynencie eurazjatyckim. Eurazja przez ostatnie 20 lat znajdowała się w dryfie. Z jednej strony - w siłę rosły Chiny, z drugiej strony - Europa cały czas ma problemy ze wzmocnieniem współpracy politycznej, z kolei Turcja i Rosja ciągle tkwią na peryferiach Zachodu. Dlatego doradzam bardziej zniuansowaną i starannie obmyśloną strategię działania Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie. I dlatego podkreślam konieczność stworzenia "szerszego Zachodu", który swym zasięgiem obejmowałby całą wspólnotę atlantycką, a także Rosję, Ukrainę czy Turcję. Oczywiście, osiągnięcie końcowego celu zajmie sporo czasu, spodziewam się, że będziemy musieli na niego czekać przez kolejne kilka dekad - piszę zresztą o tym dokładnie w książce.

Coraz bardziej problematyczna wydaje się integracja całej Unii Europejskiej - wspólnota zamiast się coraz silniej jednoczyć, zdaje się pękać. Czy wydaje się Panu, że realne jest - w dłuższej perspektywie czasowej - zbudowanie silnej politycznie, zjednoczonej struktury wokół strefy euro? Jaką alternatywę ma Europa?
Ma pan rację, mówiąc, że dalsza integracja Unii Europejskiej staje się coraz trudniejsza. Bruksela nie wykorzystała okresu względnej stabilności do tego, by zbudować prawdziwą wspólnotę, i dziś ponosi konsekwencje tego zaniedbania. Nie można było liczyć na to, że unia monetarna zastąpi prawdziwą unię polityczną, tym bardziej że kraje strefy euro należały do niej na nierównych zasadach. Choć nie podzielam pana opinii, że Wspólnota może się rozpaść. Dzisiaj tak naprawdę tylko przy dalszym członkostwie Wielkiej Brytanii w UE należy postawić znak zapytania, pozostałe państwa sprawiają wrażenie chętnych do pozostawania członkiem Unii. Na pewno jednak wyraźnie widać napięcia wewnątrz całej struktury, ostatnim przykładem jest sytuacja na Cyprze. Choć europejscy przywódcy, a także opinia publiczna zdają się mieć świadomość tego, że rozpad Unii byłby dla nich katastrofą. Dodatkowo w ostatnich miesiącach Stany Zjednoczone zaczęły bardziej zdecydowanie opowiadać się za stworzeniem transatlantyckiej strefy wolnego handlu. Gdyby rzeczywiście udało się zakończyć negocjacje w tej sprawie, dla USA oraz UE byłby to niezwykle silny impuls do rozwoju społeczno-ekonomicznego. Z czasem ta współpraca gospodarcza przerodzi się w strategiczną kooperację militarną. To byłaby naturalna konsekwencja. Gdy do tego dojdzie, wtedy będziemy mogli mówić o autentycznym, żywotnym Zachodzie, który ma swoje interesy na całym świecie.

W tych interesach nie da się pominąć Rosji. W książce podkreśla Pan, że wprawdzie dziś ten kraj jest dość niestabilny, jednak z czasem tamtejsza klasa średnia doprowadzi do westernizacji tego kraju. To rzeczywiście realne? W historii nie było sytuacji, w której w Rosji udało się wprowadzić zachodnie standardy, mimo wielu prób. Na jakiej podstawie uważa Pan, że teraz może być inaczej?
Wprawdzie pyta pan, czy pojawienie się klasy średniej może doprowadzić do westernizacji Rosji, ale tak naprawdę wygłasza pan sąd, że to niemożliwe. Według mnie taka opinia jest skrajnie ahistoryczna. Zachód nie stał się demokracją tysiąc lat temu. On stał się demokracją w wyniku ewolucji, potrzebował czasu, żeby stworzyć, wypracować dziś obowiązujące rozwiązania instytucjonalne, żeby wykuć zasady, które dziś utożsamiane są z zachodnim systemem politycznym. W Rosji ten historyczny proces przemian zaczął się dużo później, ale wcale to nie oznacza, że ten kraj nie może pójść tą samą drogą. Nikt nie zaprzeczy temu, że w Rosji coraz bardziej jest widoczna klasa średnia. Ona jest otwarta na świat i zaczyna przejmować wartości polityczne, które tradycyjnie łączy się z Zachodem. Wielu przedstawicieli rosyjskiej klasy średniej studiowało za granicą, a teraz chętnie inwestują na Zachodzie swoje pieniądze. To wszystko stwarza podstawy do założenia, że na przestrzeni czasu nowocześnie myślący Rosjanie doprowadzą do zmian także w systemie politycznym obowiązującym w ich państwie.

Polska dziś znajduje się na granicy dwóch wielkich struktur: z jednej strony - istnieje unia walutowa, z drugiej - Rosja tworzy Unię Euroazjatycką. Historia uczy, że taka lokalizacja zawsze kończy się dla nas źle. Jak powinniśmy wyrwać się z tego układu? Ile mamy czasu na podjęcie strategicznej decyzji?
Proszę się nie rozpędzać. Na pewno nie można powiedzieć, że Rosja "tworzy Unię Euroazjatycką". Ona, przede wszystkim prezydent Putin, chciałaby ją utworzyć, ale na razie to tylko myślenie życzeniowe, nie stwierdzenie faktu. Na poziomie formalnym Kreml na pewno będzie kusił byłe radzieckie republiki, aby te zgodziły się przyłączyć do jego koncepcji wzmocnienia współpracy. Ale jednocześnie wystarczy odwiedzić państwa, które powstały w wyniku rozpadu Związku Radzieckiego, by zrozumieć, że tamtejsze elity polityczne bardzo się przyzwyczaiły do idei własnej suwerenności i cieszy je fakt posiadania własnego, niezależnego państwa. Trudno zresztą temu się dziwić. Każdy woli być prezydentem, premierem, ministrem, generałem czy ambasadorem w swoim kraju, niż zostać członkiem biurokracji tworu, który na podstawie własnej definicji etniczności próbuje budować narodowe imperium, nieprawdaż? Nie wierzę, żeby rosyjski pomysł budowy Unii Euroazjatyckiej zakończył się sukcesem. Natomiast w sytuacji, w której wzmocni się cały Zachód, a Chiny podtrzymają swoje tempo rozwoju, Rosja znajdzie się pomiędzy nimi w bardzo niewygodnym położeniu.

Jaki los czeka kraje objęte programem Partnerstwa Wschodniego? Fakt, że Polacy chcieli żyć jak na Zachodzie, sprawił, że dołączyliśmy do UE. Czy zakłada Pan, że ten scenariusz powtórzy się w przypadku Białorusinów i Ukraińców? Jaka jest szansa, że uznają one Polskę za kraj atrakcyjny na tyle, by stać się dla nich punktem odniesienia przy określaniu własnych ambicji i aspiracji?
Ukraińcy i Białorusini, którzy pragną stać się częścią Zachodu, nie marzą o tym dlatego, że zazdroszczą Polsce. Oni tego chcą, ponieważ oni utożsamiają swoje "ambicje i aspiracje" - by użyć zaproponowanych przez pana określeń - z Europą, a przy okazji wzmocnić swoją niepodległość. Z niechęcią konstatują fakt, że co jakiś czas są zmuszane do zawieranie porozumień z Rosją, która w ten zawoalowany sposób stara się odbudować rosyjskie imperium. Na pewno Europa cały czas posiada wielki potencjał, który można wykorzystać do demokratycznej i społecznej transformacji państw leżących za wschodnią granicą Polski. Jednak by osiągnąć taki efekt, potrzebna jest długofalowa strategia działania. Podobna koncepcja jest potrzebna w odniesieniu do Turcji i Rosji. Niestety Europie takiej strategii brakuje.

W całej książce wymienia Pan zadania, jakich Stany Zjednoczone powinny się podjąć, by zachować na świecie równowagę sił. Jakie grożą nam konsekwencje w sytuacji zaniechania tych działań? Ostrzega Pan przed groźbą wojny ideologicznej między USA a Chinami, podkreśla Pan także niebezpieczeństwo silnych nacjonalizmów na Dalekim Wschodzie. Czy należy więc przygotować się też na czarny scenariusz, jakim byłby wzrost napięcia prowadzący do wybuchu III wojny światowej?
Bez przesady, na razie nie ma podstaw do rysowania żadnego czarnego scenariusza. Uważam, że Zachód stoi przed nowymi wyzwaniami, choć rzeczywiście niektóre z nich mogą okazać się dość niebezpieczne. Choć głównym zagrożeniem dziś nie jest możliwość pojawienia się groźnego hegemona, kogoś w rodzaju Adolfa Hitlera lub Józefa Stalina. Głównym problemem jest stan globalnego chaosu. Dlatego najważniejszym wyzwaniem współczesności jest wypracowanie metod, za pomocą których najważniejsze państwa na świecie zaczną kształtować transkontynentalny system globalnej współpracy.

Rozmawiał Agaton Koziński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Brzeziński: Należy wzmocnić Zachód. Trzeba do niego dołączyć Rosję, Ukrainę czy Turcję - Portal i.pl

Wróć na i.pl Portal i.pl