Donald Tusk i jego „religia miłości” czyli alibi do głoszenia nienawiści

Krzysztof Osiejuk
Krzysztof Osiejuk
Donald Tusk podczas posiedzenia rządu w 2007 r. W tym roku Tusk wygłosił expose z często powtarzanym słowem „miłość”
Donald Tusk podczas posiedzenia rządu w 2007 r. W tym roku Tusk wygłosił expose z często powtarzanym słowem „miłość” Fot. Wojciech Barczyński
Całkiem niedawno, tu w mojej w okolicy, trafiłem na niewielki plakat z następującym ogłoszeniem: „Sklepik sennikarsko-duchowy Srebrna Ślina, uroczyste otwarcie...” etc. Ponieważ owa „srebrna ślina” mnie zafrapowała, przeprowadziłem odpowiednią kwerendę i znalazłem coś takiego:

„Sennikarstwo duchowe to dziedzina zajmująca się interpretacją jawy poprzez sen. Doświadczeniem płynnej jawy, przeczuciami, tym co śliskie i lśni, chodzeniem po duchowości, rozsrebrzaniem nocy i dni. Nazwa wynika z oddania miejscu, w którym mieszkamy: Srebrnemu Wodospadowi. Slina to ważny element naszej społeczności, a na Ślinotoku był każdy, kto tutaj mieszka. Ma ona też dla nas szczególnie osobiste znaczenie... Poza tym Ślina to Woda, Woda to Wodospad, a Wodospad to Gołąb – czułe serce każdego z Nas, to co w Nas najgłębiej”.

Przyznaję, że w owym opisie nie znalazło się – o ile czegoś nie przegapiłem – słowo „miłość”, ale nie trzeba być szczególnie bystrym obserwatorem świata, by uznać, że ów brak aż krzyczy. To że tam nie została choćby jednym słowem wspomniana „miłość” należy uznać albo za ciężkie niedopatrzenie, albo nadejście czasów, gdzie owa miłość to może już tylko zabawa dla małych dzieci.

Donald Tusk i jego religia miłości

Rzecz bowiem w tym, że i tu nie trzeba mocno się interesować tym, co się wokół nas od lat dzieje, by zauważyć, że od czasu, gdy w roku 2007 Donald Tusk wygłosił swoje historyczne expose zwiastujące Nową Wspaniałą Epokę Empatii i Miłości, w którym słowo „miłość” zostało powtórzone mniej więcej milion pięćset pięćdziesiąt tysięcy razy, świat nasz zdążył wykonać szereg spektakularnych piruetów, przynosząc nam swego rodzaju „religię miłości”. Jak się zdaje, ma ona powoli zastąpić przede wszystkim chrześcijaństwo, i z owej Epoki Empatii i Miłości zbudować Nowy Wspaniały Świat. A ma to być świat, gdzie ktokolwiek spróbuje podnieść rękę na ową „miłość”, zostanie przez nią samą w jednej chwili rozszarpany na krwawe strzępy.

Feministki: „Zniszczymy was miłością”

Przesadzam? Ależ skąd! Ledwo co parę dni temu obejrzałem w telewizorze fragment relacji z niewielkiej demonstracji zorganizowanej w Krakowie przez grupkę feministek, a tam, na jednym z transparentów, jak byk stało: „Zniszczymy was miłością”. A powtarzam: nie był to zjazd kibiców Wisły Kraków z maczetami i nożami.

Myślę, że czas jest równie dobry jak każdy inny, by się zastanowić, o co chodzi z tą „miłością”. Czym tak naprawdę jest owa „miłość” – przed 16 laty tak mocno eksploatowana w sejmowym wystąpieniu świeżo ogłoszonego premiera, przez te wszystkie lata wznoszona na sztandarach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, używana jako taran w niezliczonych politycznych polemikach i jako miecz do ścinania głów naszych wrogów, czy wreszcie jako główne hasło kobiet walczących o powszechne prawo do zabijania nienarodzonych dzieci. No i oczywiście jako materiał do budowy Srebrnego Wodospadu.

Otóż jestem głęboko przekonany, że ci co ją ogłaszają sami dokładnie nie wiedzą, co mają na myśli. Dla nich, podobnie jak dla Donalda Tuska przed 16 laty i z przerwami przez wszystkie kolejne, ona zaledwie służy jako hasło reklamowe i jednocześnie alibi do głoszenia nienawiści i nieustannego formułowania życzenia śmierci. Dla tych wszystkich ludzi, którzy wciąż coś plotą o energii wewnętrznej, dobrych wibracjach, patrzeniu w głąb siebie, snach jako drugim życiu, zanurzaniu się w powszechnej tolerancji, empatii i wzajemnym zrozumieniu, dla ludzi którzy potrafią przez cały rok na okrągło ozdabiać siebie i wszystko co miną na drodze, czerwonymi seduszkami WOŚP, ludzi, którzy do innych nie zwracają sie inaczej jak „Kochani”, ta cała „miłość” to Nowy Bóg, Nowy Zbawiciel, Nowy

Odkupiciel, który ma im zastąpić to, w co nigdy nie chcieli uwierzyć i czego coraz to bardziej, z każdym dniem, nienawidzili, a bez czego oczywiście, żeby nie zwariować, nie potrafią żyć.

Grzegorz Miecugow: Być jak klepka w podłodze

Przypominam sobie bardzo dawne i szczególne wyznanie wiary przez śp. Grzegorza Miecugowa, który to w wypowiedzi dla magazynu „Gala” powiedział co następuje:

„Ja wiem, że mam jedno życie. Nie wierzę, że moja dusza pójdzie do jakiegoś raju. Po śmierci rozpadnę się na atomy. A one może w przyszłości będą krzesłem? Atomy krążą. Może jest we mnie kilka atomów, dajmy na to, Kościuszki? Jestem częścią większej całości. Szukam sensu tego wszystkiego. I oczywiście nie znajdę go.

Istnieje jednak coś nadprzyrodzonego. Dowodem na to jest to, że ja wyśniłem katastrofę concorda i okrętu podwodnego Kursk. Nie wszystko da się wyjaśnić racjonalnie. Ostatnio śniło mi się, że mnie jakiś facet wali butelką po głowie, [ale też] że jestem klepką w podłodze. Bardzo świadomą klepką. Miałem poczucie, że otaczają mnie klepki, z którymi nie mam kontaktu. I ja jeden, a właściwie: ja jedna widzę kawałek drzwi lekko uchylonych i wiem, że nigdy się nie dowiem, co za nimi jest. Bardzo cierpiałem”.

„Kto się nie modli do Boga, ten się modli do Szatana”

Myślę więc dziś o tych wszystkich ludziach oddających pokłon „Świętej Miłości”, ale też oczywiście o ateistach i o moim własnym przekonaniu, że to co oni robią jest czymś całkowicie irracjonalnym i bezrozumnym. Fikcją i zabobonem. Że jeśli przyjmujemy jako fakt to, że Boga nie ma i że jest tylko ten krótki czas wypełniony czymś, co dla własnego komfortu nazwiemy „miłością”, a potem już tylko gwiazdy i ewentualnie klepka w podłodze, to ja za takie życie serdecznie dziękuję. Nie tylko dlatego że, jak mówią mądrzy Żydzi, to nie jest dobry geszeft, ale też dlatego, że to coś jest czymś kompletnie nielogicznym. Powiedziałbym, że wręcz wyciągniętym prosto z jakiejś obskurnej budy na samym końcu zapadłej dziury. I myślę że mam tu bezwzględną rację. Że jeśli mamy do czynienia z kimś całkowicie przekonanym o tym, że owa „miłość” to humanizm, a Boże Miłosierdzie to przesąd, to mamy do czynienia z człowiekiem całkowicie zaplątanym. Zaplątanym w taki gąszcz ciemności, że z niego jedyna już droga wyjścia to wiara w UFO, lub w Drzewo, lub w Śnieg.

Wodospad, albo sznur na szyję.

I nie wypada mi chyba tych rozmyślań zakończyć inaczej jak cytatem z papieża Franciszka:

„Kto się nie modli do Boga, ten się modli do Szatana”.

Polecjaka Google News - Portal i.pl

rs

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl