Ta historia będzie pamiętana przez polskich kibiców przez całe lata - być może wielu z nich zapamięta ją nawet bardziej niż brązowy medal Dawida Kubackiego, czy jakiekolwiek inne wydarzenie igrzysk w Pekinie. Natalia Maliszewska miała być naszą największą nadzieją medalową, jednak w swojej koronnej konkurencji, czyli na dystansie 500 metrów, nie mogła wystartować w ogóle. Pozytywne testy na koronawirusa były tylko jedną stroną całego zamieszania - Polkę w pewnym momencie wypuszczono już do wioski olimpijskiej, by niewiele później, po kolejnym pozytywnym teście, znów odebrać jej nadzieję na start w Pekinie.
W środę już nic nie stało jednak na przeszkodzie, żeby Maliszewska wreszcie wyjechała na lód i wzięła udział w kwalifikacjach na dystansie 1000 metrów. Wprawdzie po starcie została na czwartym miejscu, ale wykorzystała walkę rywalek i szybko przeszła najpierw na drugą, a następnie na pierwszą pozycję. Wygrana z czasem 1:29.610 dała jej oczywiście bezpośredni awans do piątkowego ćwierćfinału.
Eliminacyjny wyścig był pełen emocji - Maliszewską nieprzepisowo próbowała zatrzymywać Francuzka Tifany Huot Marchand, za co została ostatecznie ukarana.
- Nie ma co już wracać do tego, co było. Trzeba myśleć o tym, co się jeszcze może wydarzyć. Liczy się to, że mogłam wystartować i nikt nie podłożył mi pod nogi kolejnej kłody. Pokazałam wszystkim rywalkom, że dystans 1000 metrów jest konkurencją, w której będę chciała się odgryźć i zademonstrować, że wracam w bardzo ładnym stylu. Cieszę się niesamowicie, choć nogi bolą mnie bardzo. Przez osiem dni nie stałam na lodzie i nie trenowałam, a teraz po trzech dniach od pierwszego treningu musiałam nagle walczyć na najwyższym poziomie, choć po ostatnich treningach byłam bardziej zmęczona niż być powinnam Wyszłam z tego z twarzą. Bieg był przejechany taktycznie bardzo, bardzo dobrze - powiedziała Maliszewska.
Tuż po niej na lód wyjechała również Kamila Stormowska. Druga z Polek była niestety ostatnia i nie wywalczyła awansu do ćwierćfinału.
Nasze reprezentantki wraz z Nikolą Mazur i Patrycją Maliszewską wzięły udział także w półfinale rywalizacji sztafet. W swoim półfinale zajęły trzecie miejsce i czeka je występ w finale B.
W Capital Indoor Stadium, gdzie odbywa się rywalizacja w short-tracku, wystąpił ponadto Michał Niewiński. Na dystansie 1500 metrów Polak zamknął stawkę swojego ćwierćfinału, ale i tak pobił rekord kraju. - To był ciężki bieg, w którym startowało dużo mocnych i doświadczonych zawodników. Rozgrywałem go dobrze, ale do tych rywali jeszcze trochę mi brakuje - powiedział po swoim występie 18-letni debiutant.
