Piotr Zaremba: Infantylna stronniczość TVP wołała i woła nadal o pomstę do nieba

Piotr Zaremba
Piotr Zaremba, publicysta
Piotr Zaremba, publicysta fot. Bartłomiej Ryży
Prezes TVP Jacek Kurski zapowiada pozwy przeciw osobom obwiniającym telewizję publiczną o śmierć Pawła Adamowicza. Z kolei kierownictwo Platformy Obywatelskiej zarządziło bojkot tej stacji przez swoich polityków.

Teza: winna jest TVP to część szerszej strategii części opozycji - obwiniania za to zabójstwo obozu rządowego. Na początku była to może kwestia emocji. Dziś można odnieść wrażenie, że PO chce powtórzyć drogę PiS, stając się drugim obozem smoleńskim: epatującym męczeństwem i żądającym rozliczeń. Warto przypomnieć, że prawica nie odniosła z tego doraźnych korzyści. Jeśli wygrała wybory pięć lat po Smoleńsku, to z innych powodów.

Obwinianie kogokolwiek o śmierć drugiego człowieka jest czymś wyjątkowym i właściwie trudno się dziwić kierownictwu telewizji, że chce się bronić. Sprawa ma jeszcze i ten wymiar, że coś, co nazywa się nagonką na Adamowicza, wygląda trochę inaczej. Po internecie krąży zbiór cytatów z „Newsweeka”, „Gazety Wyborczej” czy „Faktu”, które dość natrętnie dopytywały się o interesy gdańskiego polityka, oraz wypowiedzi ważnych ludzi obecnej opozycji, którzy się od niego odcinali.

Kurski dobrał też starannie pozwanych. Wojciech Czuchnowski, dziennikarz „Gazety Wyborczej”, wsławił się twierdzeniem, że w więzieniu Stefan W. mógł oglądać tylko TVP. Szybko to podważono. Wojciech Sadurski w przeszłości domagający się delegalizacji PiS z poważnego naukowca już dawno stał się niepoważnym internetowym harcownikiem. Itd.

Walka z takimi postaciami jest dość łatwa. Tym bardziej walka z tezą o winie polityków za to, co zrobił Stefan W. Nie ma żadnych dowodów, że inspirował się w jakikolwiek sposób prawicową mową nienawiści. Wypadałoby przynajmniej poczekać na elementarne fakty. Ale to nie w dzisiejszej polskiej polityce.

Sam nie chodziłbym do TVP, będąc platformersem, ani do TVN, będąc pisowcem

Z drugiej strony telewizja publiczna też jest łatwym przeciwnikiem. Jej infantylna stronniczość wołała i woła nadal o pomstę do nieba. Reakcje na zdarzenie, kiedy jak gdyby nigdy nic zabrano się w dzień śmierci Adamowicza za preparowanie kolejnych antyplatformerskich agitek, każą spytać już choćby tylko o to, czy jest to propaganda przekonująca i skuteczna. Na pewno jest kompletnie nieelastyczna, niedopuszczająca niuansów, a przy tym amoralna, nihilistyczna, dopuszczająca każdą metodę. W tym samym tonie ta telewizja powtarzała choćby i słuszne zarzuty wobec Adamowicza, zmieniając je w gonitwy reporterów za politykiem, a potem w antyopozycyjne pamflety na służbie rządzących.

Dlatego niespecjalnie dziwię się decyzji polityków PO, nawet jeśli dziś jest ona częścią absurdalnej kontr-agitki. Nie sposób dobrze się czuć w studio stacji, która traktuje całą formację jako stado zwierząt do upolowania. Właściwie czas na taki ruch był już wcześniej - przedsmakiem było wychodzenie polityków opozycji z poszczególnych audycji.

Tylko, że to wrażenie obowiązuje w obie strony. Propaganda TVN jest nieco subtelniejsza niż telewizji rządowej. Ale kiedy przychodzi do rozmowy z gośćmi z obecnego obozu rządowego, też ma się wrażenie polowania. Justyna Pochanke czy Monika Olejnik są wobec takich gości stroną, w dodatku sprzymierzoną z drugim gościem, tym z opozycji (o ile on jest). Dlatego na miejscu PiS rozważyłbym z kolei bojkot tej stacji. Sam nie chodziłbym do TVP, będąc platformersem, ani do TVN, będąc pisowcem.

Przeciw takiemu rozumowaniu formułowane są dwa kontrargumenty - ostatnio użył ich prof. Antoni Dudek. Po pierwsze, politycy bojkotując jakąś stację, sami sobie szkodzą, bo rezygnują z dostępu do jakiejś części potencjalnych zwolenników. Po drugie, szkodzi to demokracji, bo rwie ostatecznie tkankę społeczną i jeszcze wzmacnia i tak przemożną plemienność.

Co do argumentu pierwszego, nie da się tu wykluczyć pewnego ryzyka. PiS kiedyś próbowało bojkotu TVN i szybko się wycofało - w myśl zasady, że nieobecni nie mają racji.

Nie sposób dobrze się czuć w studio stacji, która traktuje całą formację jako stado zwierząt do upolowania

Ale coraz częściej doznaję wrażenia, że występowanie w roli łownej zwierzyny przynosi politykom więcej szkody niż pożytku. Że nikogo nie przekonują, a nawet być może na takiej szarpaninie tracą. Nie da się tego naturalnie dowieść. To tylko przeświadczenie, intuicja.

Pewny jestem za to swojej opinii w sprawie drugiego argumentu. Te telewizje, podobnie zresztą jak wiele innych mediów, już dawno straciły charakter miejsc, gdzie moderuje się debatę. Nie ma tam żadnej przestrzeni wspólnej, dziennikarze pomagają politykom.

Z drugiej strony, z jakichś powodów obie telewizje upierały się przy zachowaniu resztek dawnej fikcji. Chciały mieć gości z obu stron, żeby się jakoś legitymizować. Kiedy Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL, poskarżył się na TVP, Kurski natychmiast mu wypomniał, że w niej występuje. Choć telewizja jest tylko jednym więcej instrumentem sprawowania władzy przez prawicę.

Może wzajemne bojkoty wzmocniłyby plemienność. A może przyniosłyby jakąś formę opamiętania. Nie wiem tego i oczywiście do niczego nie nawołuję. Nie jestem politykiem ani jednej, ani drugiej strony. Ale powtarzam: nie zdziwiłbym się ani nie zmartwił, gdyby do tego doszło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl