Sylwester Latkowski: Mam materiał, by jesienią pokazać kontynuację „Nic się nie stało”. Edward Miszczak nie pozwoliłby mi zrobić tego filmu

Anita Czupryn
Anita Czupryn
Sylwester Latkowski: reżyser, scenarzysta, dziennikarz, producent filmów i wydawnictw fonograficznych; autor wielu nagradzanych filmów dokumentalnych.
Sylwester Latkowski: reżyser, scenarzysta, dziennikarz, producent filmów i wydawnictw fonograficznych; autor wielu nagradzanych filmów dokumentalnych. Adam Guz
Pedofilia nie ma barwy. Nie ma tu dyskusji, ona powinna być wyjęta z podziałów. Jak można apelować o to, żeby mój film był emitowany za dwa miesiące, bo teraz to szkodzę walce z pedofilią. W czym szkodzę? W tym, że wszyscy pedofile zobaczą, że się o nich mówi? To co robią Sekielscy i to, co robię ja to wyraźny głos przeciwko pedofilom z różnych sfer - mówi Sylwester Latkowski

W środę premierę w TVP miał Twój film „Nic się nie stało”, o pedofilii w środowisku celebrytów. Komu zależało na tym, aby ten film nie ujrzał światła dziennego, by nigdy nie powstał i nie był pokazywany? Wiem, że byłeś nawet szantażowany.

Od początku, jak tylko zetknąłem się z tym tematem w 2015 roku odbierałem różne telefony z Trójmiasta. Od znajomych, od prawników; to były uwagi „na miękko”, trywializujące, w stylu” a po co mi to w ogóle. Mogę powiedzieć, że telefon wręcz się zagotował, zwłaszcza, kiedy pojechałem do Trójmiasta, zacząłem chodzić, rozmawiać z ludźmi, z współwłaścicielem klubów, w tym z „Zatoki Sztuki”.

Media pisały, że „Zatoka” to centrum pedofilii. Spotkałeś się wtedy z matką 14-letniej dziewczynki, która rzuciła się pod pociąg, bo została zgwałcona, a przynajmniej takie było podejrzenie, przez Krystiana W., okrzykniętego mianem „łowcy nastolatek”.
Poczekaj. Z racji prowadzenia różnych tematów, docierałem głębiej i wszyscy zainteresowani w Trójmieście mieli tego świadomość. Wtedy to się zaczęło. To było dla mnie zdumiewające, te osoby, które do mnie dzwoniły i to, co mówiły. Dochodziło wręcz do dwuznacznych sytuacji. Sprawiałem, że źle się czuli, kiedy odpowiadałem im: „Sam masz dziecko, córkę. Nie jest ci głupio, że do mnie dzwonisz? Uważasz, że ten proceder dalej ma trwać?” Wtedy słyszałem powtarzającą się wersję, że przecież te dziewczyny, nieletnie, że one „same chciały” i same do tych klubów przychodziły. Odpowiadałem: „Chciały?! Czy raczej zostały zmuszone, manipulowano nimi, bajerowano je?! A niektóre dostawały pigułki gwałtu!”.

Kim byli ludzie, którzy do Ciebie dzwonili?

To była cała paleta osób, z którymi rozmawiałem; moi informatorzy, ludzie z byłych służb, policjanci, prokuratorzy, których znałem, adwokaci, biznesmeni, ludzie z towarzystwa. W Trójmieście zrobiłem kilka filmów. W końcu telefony zamilkły, bo nikt nic nie ugrał, za to przysłano do mnie wysłannika. Przyszedł do redakcji serwisu Kulisy24.com.

To był wysłannik Krystiana W.?

Właśnie nie Krystiana W. Wielu chciałoby sprowadzić tę sprawę do osoby Krystiana W. A ja mówię, że to nie jest sprawa Krystiana W. Krystek stał się kozłem ofiarnym, bo tak jest wszystkim wygodniej. Ale jego nie stać z inwalidzkiej renty na lepszych prawników, na łapówki, et cetera.

Czyli był to wysłannik osób stojących za pedofilskim procederem, jaki odbywał się w sopockich klubach?

Mówił, że przyszedł w imieniu byłego właściciela firmy, która zarządzała sopockimi klubami. To przyjaciel celebrytów, których zapraszał na swoją łódkę. Zapytałem, o co chodzi? Usłyszałem, że tak naprawdę to chodzi nie tylko o byłego właściciela lokalu, ale jeszcze o kogoś innego. I że zapłacą mi duże pieniądze za to, żebym przestał o tym pisać, przestał krążyć wokół tego tematu, wokół „Zatoki Sztuki” i wokół ludzi z nią i innymi klubami związanych. Odpowiedziałem: „Przecież inne, duże medium też o tym pisze”.

CZYTAJ WIĘCEJ:

Żebyś przestał krążyć wokół tematu wykorzystywania seksualnego nieletnich dziewczynek?

Dziewczynek, narkotyków i wszystkiego, co było związane z tym środowiskiem. Ale przecież, jak wspomniałem, inne medium zaczęło, po nas, o tym pisać. Na pierwszych stronach.

Lokalna „Gazeta Wyborcza” o tym pisała.

Mówię: medium. Nie wchodzę w sprawy personalne. Natomiast odpowiedź była dla mnie zaskakująca. Brzmiała: „My sobie z tym poradzimy. Najważniejsze, żebyś ty przestał pisać”. Zgłupiałem. Poinformowałem o tej propozycji ludzi z redakcji. Skończyło się to tym, że sporządziłem oświadczenie o tym, co się wydarzyło i złożyłem je w kancelarii notarialnej oraz skonsultowałem się z policją. Policja próbowała namierzyć, z kim ów wysłannik się skontaktował po wyjściu ode mnie. Nie ustalili do kogo dzwonił, bo połączył się przez internet. To był 2015 rok. Czas mija, nadal piszemy o tej sprawie, docieramy do różnych ludzi, znów pojawiam się w Trójmieście z ekipą i wypytuję o różne postaci związane z „Zatoką Sztuki” i całym tym show biznesem. Wtedy dowiaduję się, że osobą, która bezpośrednio wysłała do mnie tego posłańca jest były obrońca Krystka, zresztą został ukarany dyscyplinarnie za to, że był też obrońcą ojca Anaid, dziewczynki, która popełniła samobójstwo, a został nim tylko po to, aby wiedzieć i móc kontrolować to, co jest w aktach tej sprawy.

Adwokat Nicolas Cieślewicz.

Tak jest. Wtedy okazało się, że on stał bezpośrednio za tym posłańcem, który mnie odwiedził, ale reprezentuje jeszcze inne osoby. Jest powiązany z deweloperami, z różnymi biznesmenami, z tak zwaną warszawką. Ale wracam do historii, którą zacząłem opowiadać. Jesteśmy więc w Trójmieście, pracujemy nad zdjęciami do filmu, zajmując się wątkiem samego śledztwa. To śledztwo było prowadzone w taki sposób, że osoby biorące udział w przestępstwach mieli czas na to, aby wyczyścić czy zataić dowody. Dziewczyny zastraszano, przekupywano. Generalnie, czyszczono też ślady biologiczne i wszelkie inne, bo mimo że o sprawie było głośno, media o tym mówiły, pisały, to dowody te, w tym m.in. nośniki elektroniczne nie były pozabezpieczane. Tak jakby dano przestępcom czas, aby wykonali pewne ruchy.

Kto dał przestępcom czas? Policja? Prokuratura?

Prokuratura i sąd, bo w sprawie nieletnich jest tak, że o wszystkim decyduje sąd. I było tak, że policja wnioskowała o przesłuchanie danej osoby, a sąd się na to nie zgadzał. Albo wyznaczał późniejszy termin. A czas leciał. Albo prokuratura nie chciała zakładać podsłuchów czy robić inwigilacji. Afera wybuchła, wszyscy o tym mówią, a tu nic się nie dzieje. Dopiero wkurzony zastępca komendanta wojewódzkiego policji poszedł do prokuratura okręgowego w Gdańsku i zapytał, jak to możliwe, że prokuratura nie chce się zgodzić na podsłuchy i inwigilację.

Jak sądzisz, dlaczego tak się działo?

Dlatego, że ta sprawa dotyczyła top ludzi. W tych klubach, w tych miejscach bywali biznesmeni, prokuratorzy, ludzie służb, celebryci, „warszawka”, prezesi. Wszyscy się tam bawili. W The Roof, klubie, który mieścił się na dachu „Zatoki Sztuki”, do którego nie każdy miał dostęp. Niektórzy z bywalców nawet dziś do mnie napisali: „Byłam/byłem w Roofie raz, zobaczyłam/zobaczyłem co tam się dzieje i więcej mnie tam nie ciągnęło”. Jestem więc z ekipą w Wejherowie i śledzę wątek tych, których przekupywano. Próbuję dotrzeć do tych, którzy byli pośrednikami w dostarczaniu dziewczyn. Przestępcom chodziło o to, aby dziewczyny mówiły, że w tym czasie one miały 16 lat. Dlatego niektórym, jak byłemu właścicielowi lokalu, zarzuty zostały zmniejszone, z trzech do jednego. Nagle do naszego busa ładują się z dwóch stron panowie, jak w mafijnych filmach. I taka gadka: po co tu jesteśmy, oni sobie nie życzą, żebyśmy tu filmowali. Chodziło, aby nas zastraszyć. Takich i innych tego typu sytuacji mieliśmy wiele. W końcu, a mamy już 2019 rok, kiedy znów jadę do Trójmiasta, to mam ochronę z policji. Dla mojego bezpieczeństwa. I rzeczywiście przyjechało za mną trzech tajniaków, nadzorując, aby nic złego się nie wydarzyło podczas mojego spotkania z ważnym informatorem.

Z kim?

Z człowiekiem, który był blisko tego światka, nie tylko „Zatoki Sztuki”. Ale to pokazuje, że w dzisiejszych czasach normalna ekipa dziennikarzy nie może normalnie funkcjonować.

Uporządkujmy te informacje. Wszystko zaczęło się w 2015 roku, kiedy zdecydowałeś, że zajmiesz się tematem seks afery w Trójmieście, związanej z wykorzystywaniem nieletnich dziewcząt. Jaka była geneza?

Zgłosił się do mnie lokalny wówczas dziennikarz, bo dziś pracuje w Onecie, Mikołaj Podolski. Wysłał mi zrezygnowanego maila. O tym, że napisał duży tekst, że robi duże śledztwo, że inne media też poruszają tę sprawę, ale nic się z tym nie dzieje. I że w tej sprawie jest grubo więcej. Nie chodzi tylko o Krystka. Ale on jest już bezradny, więc zwraca się do mnie, może mi się uda. Dlatego, że jestem spoza trójmiejskich układów, a także spoza układów medialnych, bo media tym tematem zajmują się pobieżnie, opisując samobójstwo 14-latki.

14-letnia Anaid, córka polsko-ormiańskiego małżeństwa w 2015 roku rzuciła się pod pociąg, rzekomo przez to, że miała zostać zgwałcona przez „łowcę nastolatek”?

Takie było podejrzenie, ale wymiar sprawiedliwości nic z tym nie zrobił. Nawiasem mówiąc, dopiero teraz, na nowo wrócono do tego śledztwa, żeby ustalić, o co tu naprawdę chodzi. Wyobrażasz sobie? I stało się tak tylko dlatego, że policjanci byli uparci. Że jest jeszcze garstka upartych policjantów.

Chcesz powiedzieć, że sprawa śmierci tej dziewczynki nie została wyjaśniona i wznowiono śledztwo?

Wznowiono je około roku temu. Ale jeśli pytasz o genezę filmu, to tak to właśnie wyglądało – po odebraniu maila od Podolskiego razem z Michałem Majewskim wybraliśmy się do Trójmiasta. Rozmawiałem ze swoimi informatorami, w tym byłymi policjantami, z CBŚ; spotkanie ma miejsce w Sheratonie. Pytam, o co chodzi, co się w tej „Zatoce Sztuki” dzieje. Parsknęli śmiechem. „Jaka zatoka sztuki! To zatoka świń” – poprawili mnie. A co się działo? „Prochy, kokaina, dziewczynki. „Karki” zmieszane z aktorami, z celebrytami, biznes i cała warszawka. Czegoś takiego nigdzie nie widziałem” – i mówi mi to policjant, który naprawdę dużo widział. Na drugi dzień spotkaliśmy się z matką Anaid. Widzimy kobietę załamaną, która mówi o tym, że boi się chodzić na policję czy do prokuratury, bo traktowana jest tak, jakby jej 14-letnia córka była prostytutką. Tak jej wmawiano. Nie chciano korzystać z jej informacji, a przecież ona w internecie zamieściła apel, żeby zgłaszały się inne dziewczyny. Odwaga tej kobiety była imponująca. A my widzimy, że faktycznie z tym śledztwem coś jest nie tak.

Co z tym śledztwem było nie tak?

Przede wszystkim zareagowaliśmy na to, że osoba poszkodowana jest w taki sposób traktowana przez wymiar sprawiedliwości. Była traktowana tak, jak nie powinna. Zwróciliśmy też uwagę, że sprawa dotyczy miejsca topowego, w którym pojawiają się znane osoby ze światka show biznesu, oraz dużego biznesu, prezesi spółek, oraz warszawka, która przyjeżdża tam i lubi się relaksować.

W zapowiedziach filmu pojawiły się nazwiska: Andrzej Chyra, Kuba Wojewódzki, Nergal czy Natalia Siwiec, którzy mieli bywać w tym topowym miejscu.

Spokojnie, bywały tam masy różnych ludzi, odbywały się tam też sympozja; nie każdy zresztą był w „Roofie”. Nie każdy bywał na zamkniętych imprezach. W każdym razie, zobaczyliśmy, że rysuje nam się większy obraz niż tylko historia jednego gwałciciela, jednego pedofila. Z Michałem Majewskim spotkaliśmy się z zastępcą komendanta wojewódzkiego policji w Gdańsku. Nie słyszał o tej sprawie. Byliśmy zaskoczeni, jak to możliwe? Czy nie dlatego, że dotyczy to miejsca, gdzie na bramkach stoją policjanci? A jeden z szefów ochrony tych wszystkich klubów to współpracownik policji. Nawiasem mówiąc, to gość, którego numer telefonu zapisany na karteczce znaleziono na biurku Iwony Wieczorek, kiedy zaginęła. I była to jedyna karteczka i jedyny numer telefonu na jej biurku. I z nim też było tak, że nie od razu, po zaginięciu Iwony Wieczorek go przesłuchano. Ani nawet nie następnego dnia. Tylko dopiero po dłuższym czasie, co jest wbrew regułom.

Ciekawe.

Czy to by nie mogło świadczyć o tym, że sama policja siedzi bardzo głęboko w tym temacie? Zastępca komendanta wykonał wtedy telefon do szefowej wydziału kryminalnego. Polecił, aby ściągnąć akta policyjne z komendy miejskiej dotyczącej sprawy Anaid. Dla samych policjantów w Komendzie Wojewódzkiej to był szok. Ściągnięto wszystkie akta i tak, po naszej interwencji, zaczęło się śledztwo. A potem, znów po naszej interwencji w ministerstwie sprawiedliwości, w końcu zatrzymano Krystka. Ale przecież wszyscy, którzy zajmowali i zajmują się tą sprawą, wiedzą, że chodzi tu o inne osoby. Nie o Krystka. Były właściciel lokalu wpadł tylko dlatego, że jeden z gorliwych policjantów na jednym z filmików znalezionych u Krystka wypatrzył kawałek tapety z pokoju hotelu Zatoka. Ale policjanci i tak wciąż słyszą, że nie mogą tej sprawy ruszać. Tylko dzięki temu, że chciało im się przy tym chodzić, znaleźli dowody na to, że dziewczyny były przekupywane. Do dziś byśmy o tym nie wiedzieli.

Jak to się stało, że TVP emituje Twój film i że jego premiera zbiegła się z premierą drugiego filmu braci Sekielskich o pedofilii w Kościele?

Kiedy Sekielscy pokazali rok temu swój pierwszy film, ironicznie na Twitterze napisałem do Jacka Kurskiego. Publicznie. Przypomniałem o filmie „Pedofile”, jaki zrobiłem w 2005 roku, o pedofilach z Dworca Centralnego; jest tam też mowa o księdzu Jankowskim. I ten film wylądował na półce. Pan Dworak zdecydował, że ten film nigdy już nie ujrzy światła dziennego, mimo że miał oglądalność. Napisałem więc, że może by warto ten film przypomnieć, bo problem pedofilii ciągnie się od dawna, a zwłaszcza temat dotyczy elit. Dwa dni później, sam przeczytałem komunikat; padła decyzja, że TVP ten film puszcza. Ale żadne media się na ten temat nie zająknęły. Królowała wersja, że mamy tylko pedofili w Kościele. TVP była zaskoczona, że film bez promocji miał wysoką oglądalność. Zaproponowałem wówczas Kurskiemu, że jeżeli tak mu zależy na tym temacie, to chciałbym wejść w te wątki na nowo, przekopać się przez nie, ale po swojemu. Postawiłem warunki; Kurski, ku mojemu zdziwieniu, je przyjął. Film pokazuje, w jaki sposób skręcane są śledztwa, jak w Polsce elita jest chroniona i w jaki sposób to się dzieje oraz że na tej sprawie mogę to udowodnić. A po tym, jak został wyemitowany zwiastun filmu, zwracają się do mnie kolejni świadkowie i mówią o celebrytach z „Zatoki Sztuki”. Mam materiał na to, aby jesienią pokazać kontynuację tego tematu. Ale widząc, że nie ma w tej sprawie decyzji w TVP, zacząłem dogadywać się z wydawnictwem w sprawie książki na ten temat.

A teraz Twój film „Nic się nie stało” to znów odpowiedź na Sekielskich „Zabawa w chowanego”?

Nie mam z tym nic wspólnego. Sekielscy dostają zarzuty, że emitują swój film przed wyborami, albo że akurat na rocznicę urodzin Jana Pawła II. A kiedy jest na to dobry moment? Dla twórcy ważne jest, aby film pokazać. I jeszcze coś ci powiem. Czy ja jestem związany z TVP? Czy widzisz mnie w Telewizji Polskiej, poza tym momentem premiery filmu? Czy ja mam program w TVP? Zastanawiają mnie różne zagrywki kierowane w moją stronę i to od osób, którym telewizja Kurskiego nie przeszkadzała, czerpali z tego kasę. Nagle otrzeźwieli? Pracowali po 4-5 lat w reżimowej telewizji, w reżimowym radiu i teraz z niego wychodzą i chcą być bohaterami? Czy nie widać w tym hipokryzji? Ja robię swoje, a filmy robię od lat. I mogę powiedzieć, że filmu „Nic się nie stało” nie pozwoliłby mi zrobić Edek Miszczak.

Dlaczego nie?

Już za to choćby, że poruszyłem problem molestowania w jego stacji, to mnie totalnie nienawidzi. Mimo że jego stacja sama potwierdziła, że miałem rację.

Jak wygląda sytuacja z pedofilią w czasach pandemii? Czytałam, że jest wzmożenie działań pedofilów w internecie.

Dzieje się prawdziwy dramat. Internet jest dla nich źródłem wyłapywania dzieci. A wszystkie dzieci dzisiaj mają telefony, smartfony, siedzą na social mediach. Wszyscy to wiemy, prawda? Pedofile mają więc najlepszy czas łowów. To jest przerażające. Nie ma na ten temat edukacji, a rodzicom trzeba mówić, aby kontrolowały, na jakie strony wchodzą ich dzieci, aby nie zostawiały dzieci samych z telefonami i komputerami, bo pedofile nie śpią. Zresztą, badania pokazują, że się uaktywnili. Wiesz, dyskusja na temat tego, czy film Sekielskich, czy mój, jest dla mnie sztuczna. Pedofilia nie ma barwy. Każdego pedofila trzeba ścigać; tego w koloratce i tego, który jest super aktorem, celebrytą czy politykiem. Nie ma tu dyskusji, ona powinna być wyjęta z podziałów. Jak można apelować o to, żeby mój film był emitowany za dwa miesiące, bo teraz to szkodzę walce z pedofilią. Jak w ogóle można w ten sposób mówić? W czym szkodzę? W tym, że wszyscy pedofile zobaczą, że się o nich mówi? To co robią Sekielscy i to, co robię ja to wyraźny głos przeciwko pedofilom z różnych sfer.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl