W skrócie - wiele się po nim spodziewają obywatele takich krajów jak Rosja, Chiny i Indie, bardzo niewiele mieszkańcy UE, Korei Południowej i Wielkiej Brytanii. Sygnał wyraźny: tradycyjni sojusznicy USA obawiają się nowego kształtu relacji z Ameryką. Inne kraje patrzą na to jako na szansę.
Przedsmak tego, co może przynieść prezydentura Trumpa 2.0, dał Marco Rubio, przyszły sekretarz stanu. Podczas przesłuchania w Kongresie jasno powiedział, że dotychczasowego konsensusu opartego na wartościach typowych dla demokracji liberalnej już nie ma. To prawda. Żyjemy na przecięciu epok - pisał o tym nawet tak liberalny polityk jak Donald Tusk („Żyjemy w nowych czasach: w epoce przedwojennej”). Właśnie trwa czas redefiniowania światowego porządku, systemu wartości, na których oparty jest Zachód.
Wiadomo, co znika - nie wiadomo, co nadchodzi. Rubio tylko krytykował przeszłość, nie położył na stole jednego zwartego pomysłu. One dopiero będą się kształtować - właśnie w czasach prezydentury Donalda Trumpa. Nie wiemy, co się wydarzy przez te cztery lata. Ale jedno jest pewne: będzie mocno trzęsło. Zapnijcie pasy.
