Spis treści
- Takiego zwycięstwa USA nie widziały
- Historyczny powrót do Białego Domu
- Kto się cieszy z wyboru Donalda Trumpa?
- Ciężka praca, blisko bankructwa
- Świetnie wyczuwa społeczne nastroje
- Kogo widzą w Trumpie jego wyborcy?
- Donald Trump czekał na swój czas
- Dziadek zarabiał na gorączce złota. Nie na złocie
- Kohut: Trump przykręci śrubę Putinowi?
- Dudek: Władza ma granice
Ekscentryk, człowiek nieobliczalny, jak mówią niektórzy, inni dodają: narcyz, uwielbiający szokować świat. Donald Trump zwyciężył w tegorocznych wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych i powraca do Białego Domu. Trump poprawił swój wynik sprzed czterech lat, wzmocnił się we wsiach, w miastach, na przedmieściach wielkich aglomeracji - to znaczące zwycięstwo, żeby nie powiedzieć nokaut.
Takiego zwycięstwa USA nie widziały
- Dzisiaj napisaliśmy historię. To jest jasne, że osiągnęliśmy najbardziej niewiarygodny polityczny sukces. To zwycięstwo, którego nasz kraj nigdy nie widział - mówił Trump w pierwszym powyborczym przemówieniu. - Będę walczyć o was, o wasze rodziny, o waszą przyszłość. Nie spocznę, dopóki nie zrealizujemy obietnicy silnej i pełnej dobrobytu Ameryki, na którą zasługują nasze dzieci. To naprawdę będzie złoty wiek Ameryki, musimy to zrobić. To cudowne zwycięstwo dla narodu amerykańskiego, które pozwoli nam uczynić Amerykę znowu wielką - dodał.
Trump podkreślił, że wygrał nie tylko prezydenturę, Partia Republikańska odzyskała też kontrolę nad amerykańskim Senatem.
- Chcemy mieć granice, chcemy mieć bezpieczeństwo, chcemy dobrej edukacji, silnej armii, idealnie, byśmy nie musieli z niej korzystać, byśmy nie mieli wojen - wymieniał. - Nie zawiodę was, przyszłość Ameryki będzie większa, lepsza, odważniejsza, bogatsza, bezpieczniejsza i silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej - zakończył swoje wystąpienie.
To była jedna z najbardziej zaciętych kampanii wyborczych w Stanach Zjednoczonych, zaciętych i bezwzględnych. Z ust Donalda Trumpa padało wiele obraźliwych słów pod adresem Kamali Harris, ta nie pozostawała mu dłużna. Kampania Republikanów na pewno była równiejsza od tej Demokratów, tylko na moment straciła swój impet, kiedy Joe Bidena w walce o prezydenturę zastąpiła właśnie Harris. Wielu ekspertów podkreśla jednak, że zmiana kandydata Demokratów nastąpiła zbyt późno, że Biden decyzję o niekandydowaniu powinien podjąć znacznie wcześniej, to dałoby Harris więcej czasu na pokazanie siebie, zdobycie potencjalnych wyborców.
Trump parł do przodu: atakował rząd, atakował swoją rywalkę w wyścigu do Białego Domu, obiecywał Ameryce dobrobyt i pokój. Zamach, który przeżył, paradoksalnie, wzmocnił go, nie osłabił.
Po tym, jak kula drasnęła jego ucho, Trump wykonał wymowny gest w kierunku zgromadzonych. Wykrzyknął trzy słowa, które zarejestrowały kamery. „Walcz, walcz, walcz” - zdążył powiedzieć, zanim został ewakuowany przez agentów Secret Service. Zdjęcie Trumpa z zaciśniętą pięścią na tle amerykańskiej flagi obiegło wszystkie światowe media. Zdjęcie - symbol, można by powiedzieć.
Sondaże pokazywały, że to będzie walka do samego końca, nikt nie mógł być pewny zwycięstwa, chociaż w przeddzień wyborów to Kamala Harris prowadziła, w niektórych stanach nawet o kilka punktów procentowych.
Dlatego tak wyraźne zwycięstwo Trumpa dla wielu mogło być zaskoczeniem.
Cztery lata po opuszczeniu Waszyngtonu jako persona non grata, po próbie unieważnienia wyborów w 2020 roku, aby pozostać na stanowisku, zwycięstwo Trumpa nastąpiło mimo dwóch prób zamachu na jego życie, dwóch procesów impeachmentu, wyroku skazującego oraz wielu innych zarzutów karnych. Były prezydent poprawił swój wynik w porównaniu do przegranej sprzed czterech lat, przywracając stany Georgia i Pensylwania do kolumny Republikanów i utrzymując Karolinę Północną dla swojej partii - pisze CNN.
Historyczny powrót do Białego Domu
Ale też Trump przejdzie do historii jako pierwszy prezydent od ponad 120 lat, który powrócił do Białego Domu, z którego odszedł cztery lata wcześniej, będzie najstarszą osobą w historii Stanów Zjednoczonych wybraną na głowę państwa. I pierwszym w historii prezydentem USA skazanym w sprawie karnej.
„Gratuluję Donaldowi Trumpowi wygranej w wyborach. Liczę na naszą współpracę dla dobra narodu amerykańskiego i polskiego” - napisał Donald Tusk w języku angielskim.
Gratulacje płyną też z innych europejskich stolic. Na zwycięstwo Trumpa zareagował kanclerz Niemiec Olaf Scholz i prezydent Francji Emmanuel Macron.
„Będziemy działać na rzecz Europy bardziej zjednoczonej, silniejszej, bardziej suwerennej w tym nowym kontekście, współpracując ze Stanami Zjednoczonymi i broniąc naszych interesów i wartości” - napisał Macron na serwisie X.
Trumpowi gratulacje złożyli prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, premier Izraela Benjamin Netanjahu, sekretarz generalny NATO Mark Rutte.
„Serdecznie gratuluję Donaldowi J. Trumpowi. UE i USA są czymś więcej niż tylko sojusznikami. Łączy nas prawdziwe partnerstwo między naszymi narodami, jednoczące 800 milionów obywateli. Pracujmy więc razem nad silną agendą transatlantycką, która będzie im służyć” - napisała Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej w mediach społecznościowych.
Kto się cieszy z wyboru Donalda Trumpa?
Cieszą się zwłaszcza ci politycy, którzy kibicowali Donaldowi Trumpowi w wyścigu do Białego Domu.
„Gratulacje, panie prezydencie. Dokonałeś tego!” - to prezydent Andrzej Duda.
„Największy powrót w politycznej historii USA! Gratulacje dla prezydenta Donalda Trumpa z racji jego ogromnego zwycięstwa” - nie krył radości premier Węgier Viktor Orban, wieloletni sojusznik Trumpa. „Bardzo potrzebne zwycięstwo dla świata!” - dodał.
Zdaniem wicepremiera Włoch Matteo Salviniego zwycięstwo Trumpa to wygrana „patriotyzmu, kontroli granic, obniżek podatków, chrześcijańskich korzeni, wolności słowa i zaangażowania na rzecz pokoju na świecie”.
„Znowu mu się udało. Najbardziej niewiarygodny polityczny powrót naszego życia” - napisał Nigel Farage, brytyjski poseł i lider Reform UK.
Cały świat patrzy w stronę Stanów Zjednoczonych. Tego zwycięstwa wielu się spodziewało, ale nie tak wyraźnego, tak oczywistego. Odpowiedź na pytanie: jakiej Ameryki chce większość Amerykanów, nie pozostawia złudzeń.
„Powrót Donalda Trumpa do Białego Domu to „niebywałe wydarzenie”, nieosiągalne dla każdego innego polityka z takim bagażem obciążeń. Jego wulgarna retoryka odwróciła uwagę od Kamali Harris i ostatecznie nie odstraszyła wyborców środka” - piszą szwedzkie media.
Gazeta „Svenska Dagbladet” spodziewane zwycięstwo Trumpa opisuje jako powrót polityka, który został postawiony w stan oskarżenia i skazany za przestępstwa podatkowe.
To prawda. Donald Trump to na pewno postać nietuzinkowa. Kocha blichtr, w końcu jest miliarderem. Uwielbia pokazywać się z pięknymi kobietami, w kampanii wyborczej mógł błyszczeć swoim Boeingiem 757 przystosowanym specjalnie dla niego i najbliższego otoczenia. Ponoć odkupił maszynę od jednego z wiceszefów Microsofta za całe sto milionów dolarów, wybrani dziennikarze mogli zresztą podziwiać wspaniałe wnętrze upstrzonego emblematami miliardera „podniebnego ptaka”.
Ciężka praca, blisko bankructwa
Urodzony 14 czerwca 1946 roku Donald Trump trzyma się wersji, że do ogromnego majątku doszedł sam swoją ciężką pracą. Nie pozwala nikomu wspominać o swoich pierwszych krokach w wielkim biznesie, nie brakowało w tym czasie potknięć, żeby nie powiedzieć bolesnych upadków. Wtajemniczeni mówią, że Trump tak naprawdę wszystko zawdzięcza ojcu, który pozostawił mu ogromną fortunę, a on nie potrafił jej pomnożyć. Nieraz był na krawędzi bankructwa, jakimś cudem jednak cały czas utrzymywał się na powierzchni, trwał.
W 1968 roku Donald Trump ukończył studia ekonomiczne w Wharton Business School, który jest wydziałem Uniwersytetu Pensylwanii. Trzy lata później przejął rodzinną firmę Elizabeth Trump & Son, z czasem zmienił jej nazwę na The Trump Organization. Budował, remontował, zarządzał nieruchomościami, hotelami, kasynami i polami golfowymi. Był właścicielem konkursów Miss Universe, Miss USA i Miss Teen USA, gospodarzem programu telewizyjnego The Apprentice.
W 2015 roku znalazł się na 72. miejscu zestawienia najbardziej wpływowych ludzi świata, rok później - z majątkiem wartym 4,5 mld dolarów - został sklasyfikowany na 324. miejscu listy najbogatszych ludzi świata dwutygodnika „Forbes.”
Co ciekawe, przygodę z polityką zaczynał od Partii Demokratycznej. Był jej członkiem w latach 1964-1987. Potem przeszedł do Republikanów, ale u nich też długo miejsca nie zagrzał. Po dwóch latach, w roku 2001 powrócił do Demokratów, by w 2009 znowu zdradzić ich dla Partii Republikańskiej. Nie wiadomo, czy to wyczucie chwili, czy przypadek, ale to z ramienia tego ugrupowania startował w wyborach prezydenckich, nie pierwszy raz zresztą.
Świetnie wyczuwa społeczne nastroje
W tym roku, w prawyborach pozostawił na polu walki takich polityków, jak Jeb Bush, Ted Cruz, John Kasich oraz Marco Rubio. Kiedy jego kampania szła słabiej, a po skandalicznych wypowiedziach o kobietach, wydawało się, że zaprzepaścił szansę na wygraną, zaczął planować budowę własnej stacji telewizyjnej. Co by o Trumpie nie powiedzieć, na pewno świetnie wyczuwa nastroje społeczne, skupia na sobie uwagę tłumu i potrafi go za sobą pociągnąć. Nigdy też nie przestaje myśleć biznesowo, racjonalnie. Na razie swoje telewizyjne plany musi jednak odłożyć na potem.
Trump o Białym Domu marzył od dawna. Rozważał kandydowanie w wyborach prezydenckich już w 1988, 2004 i 2012 roku, jednak dopiero 6 czerwca 2015 podczas przemówienia w Trump Tower w Nowym Jorku ogłosił, iż będzie się ubiegał o nominację Partii Republikańskiej w wyborach prezydenckich w 2016 roku. Hasło kampanii - Make America Great Again (Uczyńmy Amerykę znów wielką), ponad 30 lat wcześniej niósł na swoich sztandarach Ronald Reagan.
19 grudnia 2016 roku Trump został wybrany na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Po ogłoszeniu wyniku wyborów w największych miastach Stanów Zjednoczonych odbyły się pokojowe demonstracje jego przeciwników. Nie wszystkim spodobały się zapowiedzi budowy muru na granicy z Meksykiem, niewybredne hasła rzucone przez Trumpa pod adresem nielegalnych imigrantów czy wzywanie do zakazu wjazdu muzułmanów do USA. Ale Trump szokował od zawsze, niektórzy mówią nawet, że zrobił z tego swój znak rozpoznawczy.
Kogo widzą w Trumpie jego wyborcy?
- Obserwując kolejne kampanie wyborcze, dochodzę do wniosku, że wielu Amerykanów widzi w Trumpie przede wszystkim inny rodzaj polityka. Polityka, który nie udaje, polityka, który nie jest do końca przygotowany według określonego przez pijarowców scenariusza, który nie zawsze mówi prawdę, a nawet często mówi nieprawdę, bo Trumpowi te nieprawdziwe wypowiedzi wytykano niejednokrotnie, ale jednocześnie na poziomie komunikacyjnym wydaje się szczery. To kontrastuje z tymi politykami, których Amerykanie obserwują na politycznej scenie od dekad. Wszyscy oni są przygotowywani przez te same firmy pijarowe, według doskonale skrojonych sondaży, mówią rzeczy, które są idealnie wyważone tak, żeby nie urazić żadnej z grup wyborców. Wykonują te wszystkie gesty, które kandydat na prezydenta w trakcie kampanii wykonać musi. W związku z tym, kiedy przychodzą trudne czasy, a nie da się ukryć, że ostatnie kilkanaście lat w historii Ameryki to są i kryzysy finansowe, i niekończące się wojny, i pandemia, i kolejne problemy gospodarcze z tą pandemią związane, to Amerykanie szukają jakiejś alternatywy. Ten mainstream, zdaniem wielu, nie dał właściwej odpowiedzi na te problemy, z którymi Ameryka się zmaga, więc szukają innego rozwiązania. Myślę, że część wyborców widzi też w Trumpie rodzaj walca, który po prostu ten system, wobec którego mają rozmaite pretensje, żale, po prostu rozjedzie - mówił mi ostatnio Andrzej Kohut, amerykanista, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. I tłumaczył, że Trump zachowuje się inaczej niż większość polityków. Zdarzają mu się gesty, które zupełnie wybiegają poza przyjęte scenariusze i ludzie mówią wtedy: „Powiedział za dużo, ale przynajmniej to taki swój chłop”.
Trump już kilka godzin po objęciu urzędu złożył wniosek o reelekcję w wyborach prezydenckich w 2020 roku, ale te wybory przegrał z Joe Biden, kandydatem Demokratów. O drugiej w nocy po wyborach, kiedy wynik wciąż nie był jeszcze oczywisty, Trump ogłosił zwycięstwo. Potem, ze swoim sztabem złożył wiele pozwów przeciwko wynikom wyborów. Jego zarzuty o oszustwa wyborcze zostały obalone zarówno przez sędziów, jak urzędników państwowych.
Ale padły na podatny grunt, 6 stycznia 2021 roku setki zwolenników Trumpa wtargnęły do Kapitolu. To był czas, kiedy obie izby Kongresu prowadziły obrady mające potwierdzić zwycięstwo Bidena. Zdjęcia ze szturmu na Kapitol obiegły świat, pięć osób zginęło, dziesiątki policjantów zostało rannych. Federalne Biuro Śledcze uznało je za akt krajowego terroryzmu. Przed sądem stanęło 400 osób.
Donald Trump czekał na swój czas
Kilka tygodni po wyborach Trump wycofał się z działalności publicznej. Czekał na swój czas.
W przeciwieństwie do wielu polityków, którzy jak lwy bronią swojej prywatności, Trump uwielbia chwalić się swoim majątkiem i rodziną. Sporą - ma pięcioro dzieci z trzech małżeństw i ośmioro wnucząt.
Przez długie lata był ulubieńcem głównie nowojorskich tabloidów, które opisywały jego życie prywatne, nie brakowało w nim pięknych kobiet, skandali i kłopotów z prawem.
Pod koniec maja tego roku Trump został skazany za fałszowanie dokumentacji biznesowej po to, by ukryć kontakty z aktorką porno w kampanii sprzed ośmiu lat. Prokuratura oskarżała polityka o próbę nielegalnego wpływania na wybory poprzez ukrywanie płatności 130 tys. dolarów dla Stormy Daniels, z którą miał rzekomo romans. Trump został też skazany za oszustwa podatkowe, ale - jak tłumaczył potem w mediach - w jednej i drugiej sprawie był niewinny.
Nie znaczy to jednak, że wszystko u Donalda Trumpa jest na sprzedaż. Są historie, o których wolałby nie pamiętać. Jak ognia unika tematu swoich niemieckich korzeni. Linię jego dynastii otwiera bowiem ówczesny właściciel burdelu i na dodatek oszust podatkowy.
Dziadek zarabiał na gorączce złota. Nie na złocie
To dziadek obecnego prezydenta - Friedrich Drumpf, który chciał zostać golibrodą, a dorobił się na prowadzeniu w Ameryce, dokąd przybył bez grosza przy duszy z Niemiec, knajp i domów publicznych. Podczas gorączki złota w Kalifornii sprzedawał poszukiwaczom cennego kruszcu gorzałkę i dostarczał kobiet do towarzystwa. Kiedy jednak w 1901 roku gorączka złota osłabła, a policja konna zaczęła rozprawiać się z prostytucją, hazardem i nielegalnym handlem alkoholem, Friedrich sprzedał swoje knajpy. Wrócił do Niemiec i poślubił swoją byłą sąsiadkę. Miejsca w ojczyźnie nie zagrzał długo, bo za unikanie służby wojskowej i podatków został odesłany do Ameryki. Tu, w 1905 roku urodził się jego syn Fred - ojciec Donalda. Friedrich Drumpf - teraz już oficjalnie Frederick Trump - zmarł w wieku zaledwie 49 lat roku 1918. Zostawił majątek o dzisiejszej wartości około 600 tys. dolarów. Wdowa i syn zainwestowali te pieniądze w nieruchomości w Nowym Jorku. To podwaliny obecnego imperium Trumpa.
Ale tak, jak kandydaci na amerykańskich prezydentów zbijają polityczny kapitał na tym, co stworzyli ich przodkowie, tak Donald Trump najchętniej wymazałby dziadka z pamięci, a już na pewno z życiorysu.
Pewnie dlatego Trump w swojej autobiografii pominął niemieckie korzenie rodziny, twierdząc, że sięgają one Szwecji. Co ciekawe, Frederick, właściciel knajp i domów publicznych, był ponoć człowiekiem przebiegłym i bezwzględnym, niektórzy mówią: to wypisz wymaluj Donald Trump.
Wielu polityków, komentatorów, ekspertów boi się tej prezydentury, zwłaszcza po tym, co Trump w kampanii wyborczej mówił o migracji, NATO czy o wojnie w Ukrainie, którą zamierza skończyć w ciągu jednego dnia.
Kohut: Trump przykręci śrubę Putinowi?
- Oczywiście błyskawicznie tego nie zrobi, bo to niemożliwe. Natomiast patrząc na to, jak często to zapowiadał i jak poważnie myślą o tym ludzie z jego zaplecza, ludzie, którzy mogą znaleźć się w tej administracji, należy założyć, że zostanie podjęta próba zakończenia tego konfliktu. Otwarte jest pytanie, co się wydarzy w momencie, kiedy na przykład Władimir Putin, co jest bardzo prawdopodobne, do żadnych negocjacji nie usiądzie, uznając, że sytuacja mu sprzyja. Co wówczas zrobi administracja Trumpa? Niektórzy konserwatyści uznają, że wówczas Trump przykręci śrubę Putinowi, na przykład wzmacniając pomoc dla Ukrainy, tak jak w pierwszej swojej kadencji przykręcał śrubę Iranowi po tym, jak Iran nie chciał się zgodzić na amerykańskie żądania - uspokaja Andrzej Kohut. Podkreśla jednak, że należy serio traktować kierunki, które zapowiada Trump.
Jeżeli mówi, że będzie ostra polityka imigracyjna, zapewne będzie zaostrzenie tej polityki. Jeżeli mówi, że będą wprowadzane cła - nawet, jeżeli nie uda mu się to w takim zakresie, w jakim chciałby - to można się spodziewać tego typu kroków protekcjonistycznych. Być może nowych odsłon wojny handlowej. Jeżeli mówi o tym, że trzeba kończyć amerykańskie zaangażowanie na Ukrainie, to również prawdopodobne, że będzie się starał dążyć do ograniczenia tego zaangażowania. Pytanie, czy mu się uda - zastanawia się Andrzej Kohut.
Prof. Antoni Dudek podkreśla z kolei to, o czym mówią niemal wszyscy: Trump jest wielką niewiadomą, nie wiemy do końca, co zrobi. Jest kompletnie nieprzewidywalny.
Dudek: Władza ma granice
- Pamiętajmy jednak o jednej rzeczy - amerykański prezydent ma ogromną władzę, ale wbrew pozorom ta władza ma swoje granice. I ona jest wytyczana przez cały amerykański system polityczny. To nie jest tak, że prezydent Stanów Zjednoczonych może sobie dowolnie jak monarcha absolutny przestawiać na przykład całą amerykańską politykę zagraniczną o 180 stopni - uważa prof. Dudek. I dodaje, że Amerykanie za dużo zainwestowali w naszej części świata, żeby tak łatwo to wszystko oddać, tylko dlatego że taki będzie kaprys prezydenta Trumpa.
Inaczej mówiąc, wierzę w tak zwany deep state, czyli ukryte państwo. To są urzędnicy i generałowie, tajne służby, to jest potężny establishment - oni na pewne rzeczy nie pozwolą. Nie może być tak, że politykę, która jest realizowana od trzech dekad, bo od tego czasu Amerykanie zaczęli bardzo mocno wchodzić do Europy Środkowej i budować tu strefę wpływów, za jednym pstryknięciem palca ktoś zmienił. Bo taki jest kaprys jednego człowieka. Ten kaprys zderzy się z gigantycznym oporem (…). Uważam, że Trump zostanie przez ten deep state mocno przywołany do porządku, osadzony - mówi prof. Dudek.
Czy tak się stanie? Jaka to będzie prezydentura? Co oznacza dla Polski i naszego regionu? „Harris czy Trump? Niektórzy twierdzą, że przyszłość Europy zależy od amerykańskich wyborów, podczas gdy w pierwszej kolejności zależy od nas. Pod warunkiem że Europa w końcu dorośnie i uwierzy we własną siłę. Bez względu na wynik, era geopolitycznego outsourcingu dobiegła końca” - napisał kilka dni temu na platformie X Donald Tusk.
I trudno się z tymi słowami nie zgodzić. Przed Europą na pewno nowy rozdział.
Współpraca: Kazimierz Sikorski
