Czytając wpisy polityków PO i związanych z nimi pracowników mediów, takich jak GW, Onet, Newsweek czy TVN, artykuły na najróżniejszych portalach internetowych wspomnianego drugiego kwietnia, mogliśmy dowiedzieć się także, że jednym z najważniejszych problemów Polski są.. kremówki. Chodzi oczywiście o ciastka, które rozdano w pociągach PKP. Czego nie mieliśmy przy tej okazji. Wielkie analizy tego, czy są one zdrowe czy nie (oczywiście nie, PiS chce w ten sposób mordować Polaków karmiąc ich gipsem). Wspomniane słodkości okazały się też dowodem na kolejny upadek demokracji i standardów. Były też histeryczne zawołania, że nie wolno ich jeść, bo konsumpcja kremówki jest akceptacją katotalibanu i wprowadzeniem w Polsce teokracji. Jak widać, ciastko to okazało się być mroczną i niebezpieczną bronią dyktatury Kaczyńskiego. To niestety nie żart, ciężko chyba o lepszy dowód „poziomu”, jaki obecnie cechuje media totalnej opozycji.
Sojusznicy z wewnątrz
Niezależnie od tego, jak groteskowa bywa „refleksja” mediów związanych z PO, warto się jednak przyjrzeć tej operacji propagandowej, jaką usiłują one aktualnie przeprowadzić. Pierwszym jej elementem była próba udawania, że oni właściwie nigdy Jana Pawła Drugiego nie zaatakowali. Kolejny jej etap, rozgrywający się aktualnie na naszych oczach, jest na swój sposób dużo bardziej perwersyjny. Mamy do czynienia z czymś więcej, niż z uderzeniem w tych, którzy chcą bronić dziedzictwa polskiego Papieża, jego obecności w polskiej przestrzeni symbolicznej. Mówiąc kolokwialnie, nagle to oni „stają się tym złymi”. Na nich spada odium za to, że Jan Paweł II jest atakowany, to oni stają się odpowiedzialni za tę całą kampanię nienawiści wobec niego. Oczywiście nie jest tak, że episkopat czy ci, którzy przez lata usiłowali kultywować pamięć o polskim Papieżu są poza jakąkolwiek krytyką. Więcej, na pewno można im bardzo wiele zarzucić, zaś obecna sytuacja powinna być dla nich nauczką. Tyle że w omawianym przypadku nie mamy do czynienia z jakąkolwiek, nawet ostrą, niemniej merytoryczną, krytyką. Zamiast tego usiłuje się przedstawić agresorów jako tych, którzy bronią Papieża, jego obrońców jako przeciwników. Nie ma to nic wspólnego z, jak często usiłuje się to przedstawiać, próbą rozmowy o problemie. Zamiast tego mamy dążenie do silnego pomieszania pojęć, które uniemożliwi odbiorcy właściwe rozeznanie rzeczywistości. Żeby ta operacja się powiodła, konieczne jest wsparcie osób z „wewnątrz” wspólnoty, która jest atakowana. Sam TVN i GW nie są po prostu w żaden sposób wiarygodne w tej materii. Dlatego na gwałt poszukiwani są kolejni katolicy i chrześcijańscy publicyści, którzy powiedzą dokładnie to, czego od nich się oczekuje. Ostatnio naprawdę świetnie w tej roli sprawdza się Terlikowski. Oczywiście takich jak on jest naprawdę wielu, niemniej ten usiłuje ostatnimi czasy być najbardziej radykalny. W kwestii Marszy Papieskich posunął się nawet do stwierdzenia, że są one, de facto, obroną tych, którzy tuszowali zbrodnie pedofilskie.
Konieczne narzędzie TVN-u
Wiele lat temu we Francji działała skrajnie rasistowska i antysemicka organizacja „Tribu Ka”, o której, z powodu jej radykalizmu i urządzanych przez nią zadym, było swego czasu bardzo głośno. Głosiła ona pełną supremację czarnej rasy, konieczność rozwiązania (za pomocą przemocy) „problemu” białych oraz zniszczenie Żydów. W pewnym momencie jej przywódca zaskoczył wszystkich, zapraszając na konferencję, na której pojawił się w towarzystwie.. ortodoksyjnych żydów, do których odnosił się z szacunkiem. Okazało się, że znalazł on sektę w obrębie judaizmu, która potwierdziła jego słowa, że Izrael to pomiot szatana, zaś współcześni Żydzi, w swojej większości, to zdegenerowane i niebezpieczne plemię. Sam zaś przywódca Tribu Ka, oddając im głos, jednocześnie oświadczył, że to przecież ostateczny dowód na to, że nie można nazywać go antysemitą. Czemu o tym pisze? Otóż, zachowując oczywiście wszystkie proporcje (co by nie mówić o Platformie i jej mediach, daleko im od tego typu poglądów), ciężko nie odnieść wrażenia, że występujący w mediach PO „fajnokatolicy” i rozmaici „postępowi” wyznawcy tej wiary spełniają dokładnie tę samą rolę co owa sekta żydowska. Są oni koniecznym narzędziem dla wspomnianych środowisk, za pomocą których, udając, że oni są przecież bezstronni, mogą atakować Kościół i realizować swoje cele polityczne. Rola owych koncesjonowanych „autorytetów” religijnych jest tym większa, im bardziej okazuje się, że polskie społeczeństwo jednak jest religijne, koniecznym jest więc udawanie, że nie jest się wrogiem wiary. Stają się oni wtedy koniecznym narzędziem, za pomocą którego, powoli ale jednak, można „urabiać” społeczeństwo w stronę antykatolickich idei. Jeszcze istotniejsi stają się, gdy trzeba „przykryć” polityczny błąd, który odsłonił prawdziwe intencje PO i jej mediów. Nic więc dziwnego, że teraz mamy prawdziwy wysyp takowych „autorytetów”. Warto zauważyć, że ci nie cofają się przed najostrzejszymi nawet atakami. Często udają, że ostrze ich krytyki wymierzone jest w PiS czy Kościół, jednak, jeśli tylko trochę poskrobać, okazuje się, że jest to tak naprawdę próba skompromitowania całej wspólnoty katolickiej. Wracając do cytatu Terlikowskiego, ciężko właściwie wyobrazić sobie coś bardziej chamskiego niż nazwanie setek tysięcy ludzi, którzy chcieli pokazać swoją miłość do papieża, obrońcami (nawet nieświadomymi) układu ochrony pedofili.
Niezmienna pogarda
Jest taka znana przypowiastka o żabie i skorpionie. Ten ostatni zaproponował płazowi przeniesienie go przez rzekę. Gdy nieufna żaba stwierdziła, że ukłuję ją swoim żądłem, skorpion uspokoił ją, stwierdzając, że przecież tego nie zrobi, przecież wtedy utopią się oboje. Już na środku rzeki żaba jednak poczuła ukłucie. Ostatnim tchem spytała się skorpiona - czemu to zrobiłeś, teraz zginiemy oboje. Skorpion odparł - przykro mi, taka moja natura. Platforma Obywatelska to taki właśnie skorpion. Jej pogarda dla Polski i Polaków jest właściwie podstawowym sednem jej tożsamości. Nawet jeśli jej ujawnianie przynosi straty wizerunkowe, niczym pajęczak z bajki, nie potrafi się ona powstrzymać. Tak ta partia, jak i związane z nią środowiska medialne i intelektualne, tylko na tym zbudowały swoją legitymację symboliczną. W tym kontekście trzeba zrozumieć, że atak na Jana Pawła II nie jest związany z tym, co papież ten zrobił bądź nie. Jest tylko kolejną ekspresją pogardy wobec polskości, wobec budowanych przez nasz naród tożsamości i ich symboli. Papież okazuje się więc tylko użyteczną formą dystynkcji społecznej, ponownego dzielenia Polaków na tych gorszych, tępych, ślepo podążających za stadem, przeciwstawionych tej lepszej elicie, która widzi i rozumie więcej. Jest to bardzo mocno widoczne w jego dzisiejszej „obronie” ze strony katolickich „autorytetów” TVN. Wróćmy bowiem do słów Terlikowskiego na temat marszy. Publicysta ten łaskawie, jak sam pisze, dopuszcza możliwość, że w tym tłumie były osoby głęboko wierzące i o dobrych intencjach. Po pierwsze, jak wynika z jego wypowiedzi, są one tylko częścią tego tłumu, ergo, zdaniem Terlikowskiego, dziesiątki tysięcy Polaków wyszło bronić pedofilów? Co więcej, nawet ci o „dobrych intencjach” okazują się, w tej perspektywie, po prostu bandą baranów, wykorzystywanych przez zło. Nawet ta „dobra” część wspólnoty wiernych okazuje się słaba, głupia, niesamodzielna, podatna na manipulacje. Polacy są więc albo idiotami i ciemnotą, bo kochają papieża pedofila, albo są bandą troglodytów, bo wspierają tych, nieświadomie, którzy chcą papieża zniszczyć. Jak widać w retoryce TVN i jej katolickich autorytetów zmienia się wszystko poza jednym. Pogarda zostaje ta sama. Dlatego, co uderzające, niezależnie od tego, czy fajno katolicy na łamach gazet związanych z PO, czy na wizji telewizji Tuska atakują, czy bronią papieża, sedno ich przesłania jest wciąż to samo. W Polsce istnieją dwa plemiona, z których jedno jest immanentnie gorsze, głupsze, wymagające „naprawy”, przewodnictwa ze strony tych lepszych i mądrzejszych. Wyjątkowo obrzydliwa jest taka pogarda i poczucie wyższości wobec własnych rodaków, bardzo daleka od chrześcijańskiej pokory.
aj
