Nie zmieniło się od tego czasu nic, jeśli oczywiście nie uznamy za zmianę faktu, że projekt wspólnej listy jest dziś jeszcze mniej realny niż był jeszcze wtedy, gdy ów apel powstawał, a szanse na pokonanie PiS-u stały się już wyłącznie teoretyczne. To natomiast, co jest tu szczególnie poruszające, to – niezależnie od tych wszystkich obecnych pod apelem nazwisk, które same w sobie zasługują na wieczne zapomnienie – fakt, że autorzy owego przedsięwzięcia wykonali budzący autentyczny szacunek trud, by jakoś obejść trudności z ułożeniem odpowiedniej neutralnej płciowo formy od takich profesji jak intelektualista, artysta, dziennikarz, czy polityk i w końcu dokonać wręcz salomonowego odkrycia, że aby było sprawiedliwie, należy owe cztery profesje rozdzielić po równo między kobiety i mężczyzn, a efekt owej pracy okazał się żaden.
PiS a nie Zjednoczona Prawica
A zatem, jest dziś Polska w takiej sytuacji, że wszystko wskazuje na to, że Prawo i Sprawiedliwość – celowo nie używam nazwy Zjednoczona Prawica, bo z tym zjednoczeniem, jak wiemy, może być różnie – sięgnie po władzę po raz kolejny i to niewykluczone, że tym razem, w wymiarze dotychczas nie zaobserowowanym, a tym 447 osobom, wraz z pozostałymi tysiącami, które one zdecydowały się reprezentować, nie pozostanie już nic innego jak zadławić się swoją nienawiścią i zamilknąć raz na zawsze. No może jedynie Lech Wałęsa będzie już do końca życia fotografował się ze swoimi zwolennikami w koszulce z napisem „Konstytucja” i wrzucał te zdjęcia do sieci, no i może jeszcze Leszek Balcerowicz będzie przesiadywał od rana do wieczora w studio TVN24 i wykładał, jak by to w Polsce było pięknie, gdyby swego czasu zdecydowano się zagranicznemu kapitałowi sprzedać absolutnie wszystko, a nie tylko prawie wszystko.
Apel dotyczący kondycji PO
Gdy tak się dziś zastanawiam nad losem tych wszystkich ludzi, pozostających akurat na peryferiach wielkiej polityki, tych wszystkich działaczy KOD-u, Obywateli RP, Strajku Kobiet, ale też przecież i owych sędziów, którzy na swoje prywatne i zawodowe życie tak głupio swego czasu postawili tak fatalnie przegrywający kupon, ale też zwykłych, takich samych jak my, ludzi, jak oni sobie poradzą w normalnym wreszcie świecie, to im szczerze współczuję. I jedyne co mi przychodzi do głowy to dla ich pocieszenia przywołać pewną wypowiedź – swoją drogą, ciekawe że pomysłodawcy i autora wspomnianego na początku apelu – jeszcze z 11 stycznia 2011 roku, zamieszczoną w dodatku „Rzeczpospolitej” zatytułowanym Plus Minus, w rozmowie Roberta Mazurka z prof. Pawłem Śpiewakiem na temat kondycji Platformy Obywatelskiej przed kolejnymi jesiennymi wyborami, gdzie ów wybitny intelektualista, z wysoko podniesionym czołem, mówi co następuje:
„Jeśli PO wygra jesienne wybory, to ma wszystko: parlament, rząd, prezydenta, swój Trybunał Konstytucyjny, rzecznika praw obywatelskich, wkrótce IPN. Ma telewizje, radia, swoje media. Będą mieli pod kontrolą wszystko, łącznie ze sportem. A pokusa wszechwładzy jest pokusą bardzo dużą. Ja się tego nie boję, bo nie bardzo wierzę w despotyczne skłonności PO, ale z pewnością nie będzie to sytuacja dobra i zdrowa. Pocieszam się, że to byłby raczej miękki reżim. Dziennikarze będą się bali mocniej zaatakować Platformę, niezależni eksperci nie będą się tak wyrywać do krytykowania rządu, sędziowie będą brali pod uwagę to, co powie prezydent Komorowski. Wszyscy będą wiedzieć, że trzeba się z nimi liczyć. Ale będzie to wszystko jakieś miękkie, da się to przeżyć, bo oni chcą być lubiani, więc powstrzymają się przed ryzykownymi społecznie decyzjami”.
Nie lękajcie się
A więc, Kochani, nie lękajcie się. Ja wiem, że gdy przyjdzie ów jesienny wieczór, może Wam być bardzo przykro. Wiem, że część z Was na wiadomość o tym, że się jednak nie udało, może się nawet rozpłakać. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy z Was, po tych wszystkich latach złudzeń, którymi Was karmiono, mogą mieć bardzo brzydkie myśli, ale – powtórzę – nie lękajcie się. W końcu to nikt inny jak jeden z Was, sam prof. Paweł Śpiewak, który jak już wspomniałem, był autorem wcześniej przywołanego apelu, z pewnością chętnie Wam powtórzy: To będzie raczej miękki reżim. Dziennikarze będą się bali mocniej zaatakować Prawo i Sprawiedliwość, niezależni eksperci nie będą się tak wyrywać do krytykowania rządu, sędziowie będą brali pod uwagę to, co powie Jarosław Kaczyński. Wszyscy będą wiedzieć, że trzeba się z nimi liczyć. Ale będzie to wszystko jakieś miękkie, da się to przeżyć, bo oni chcą być lubiani, więc powstrzymają się przed ryzykownymi społecznie decyzjami.

lena