Co bardziej rozochoceni publicyści totalnej opozycji uznali, że czas na obalenie reżimu i postawienie Kaczyńskiego za to pod trybunał stanu. Ci nastawieni bardziej pesymistycznie zaczęli rozrywać szaty, płacząc nad tą nieprawdopodobną barbaryzacją przestrzeni publicznej, którą sprowadził na nas PiS. Niezależnie jednak od różnic, wszyscy, od TVN-u po Gazetę Wyborczą, przez Onet i Newsweek, doszli do jednego. Takiej przemocy symbolicznej jeszcze w Polsce nie było, musimy więc zrobić wszystko, żeby naprawić polskie standardy debaty publicznej.
Elegancja w wersji PO
Oczywiście w żądaniach naprawy państwa swoim mediom dzielnie wtórowali politycy PO. Ciężko nie patrzeć na to z optymizmem. Przecież to prawdziwa rewolucja partii i jej organów propagandowych, które, jeszcze do wczoraj, raczyły Polaków narracją, w której określenie oponenta politycznego "ryżym" należałoby uznać wręcz za pieszczotliwe.
Przypomnijmy więc. To przecież aktualny przewodniczący tej partii sugerował, że, jeśli Prezydent nie zachowa się tak, jak Tusk tego oczekuje, to "Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy. I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta" (przy okazji ciężko nie pomyśleć ze smutkiem o biednym Miłoszu, używanym do tak prymitywnych celów przez cynicznych, bezideowych polityków).
To były przewodniczący Platformy, Budka, chwalił się publicznie tortem, na którym umieścił wulgarne hasło "j#bać PiS". W końcu to kolejny były przewodniczący PO, Schetyna, odwołując się już w sposób właściwie bezpośredni do nazistowskich i stalinowskich wzorców dehumanizowania przeciwników, określał polityków Prawa i Sprawiedliwości mianem "szarańczy", z którą należy się rozprawić. Przykłady można mnożyć. Czołowy polityk tej partii, Grabiec, wprost określił polityków PiS mianem "kanalii".
Inny, Szejnfeld, wrzucał na swoje strony internetowe tak obrzydliwe względem Kaczyńskiego slogany, że aż wstyd byłoby je tu przytoczyć, wtórowały mu następnie "autorytety" PO pokroju Wóycickiego czy Ordyńskiego, zniżając się do poziomu pijanych meneli spod budki. Warto przypomnieć, że w swoim atakach politycy PO nie cofają się przed niczym, używając do swoich celów także rasizmu.
To w końcu Tusk, zamiast odpowiedzieć na pytanie zadane przez Samuela Pereirę, wypomniał mu jego etniczne pochodzenie, co stało się sygnałem dla tysięcy internetowych trolli do ataku na tego dziennikarza za pomocą inwektyw odnoszących się do jego krwi, propozycji, by opuścił Polskę. Doszło nawet do tego, że Sikorski, kolejny czołowy polityk PO, zaczął publicznie dywagować, dokąd wysłać Pereirę po wygranych przez Platformę wyborach, zaś dziennikarze mediów na usługach partii Tuska analizować, czy jest on Polakiem czy może tylko "pół Polakiem".
Warto zauważyć, że tego typu rasistowskie chamstwo wobec dziennikarza to nie tylko rzecz bez precedensu w historii Trzeciej RP, dodatkowo, gdyby na takie wypowiedzi pozwoliłby sobie mainstreamowy polityk z Francji, Anglii czy Niemiec, byłby skończony. Kolejny dowód na to, ile warta w praktyce jest "europejskość" PO. Oczywiście wszyscy ci, którzy dziś ta oburzającym się określeniem "ryży", wtedy siedzieli cicho.
Język prawdziwej miłości
Jeśli chodzi o chamstwo i agresję PO, worek z przykładami jest właściwie bez dna. Zwłaszcza porównując do reszty polskich partii politycznych. Tylko PO wpadła na pomysł, by co tydzień robić manifestacje pod domem przeciwnika politycznego, podczas których kpi się ze śmierci jego brata (a przy okazji 95 innych osób) i wyraża żal, że on też nie stracił życia.
Tylko posłowie PO wyli, podczas obrad sejmu, do Kaczyńskiego "zadzwoń do brata". Ta nienawiść rozlewa się nie tylko na polityków ale i zwykłych wyborców. Nitras, kolejna czołowa postać Platformy, potrafił obrazić wyborców o poglądach Pro-Life, nazywając ich gnojami i bandą psycholi (przy okazji warto pamiętać, że, tym razem akurat atakując polityków PiS, ten poseł nie wahał się przed używaniem argumentów z wyglądu, kpiący z tuszy, zresztą przykładów skrajnej agresji tego osobnika też jest multum).
Ciężko też nie wspomnieć o tysiącach publikacji w najróżniejszych Onetach, TVN-ach, Newsweekach czy innych Wyborczych, tłumaczących, czemu język Lempart jest "spoko" i nie można mieć pretensji do wulgaryzmów, o rozgrzanych sędziach z Iustitii, którzy broniąc celebrytek z PO (w tym konkretnie przypadku Kurdej Szatan) stwierdzali, że słowa "To są maszyny bez serca, bez mózgu, bez niczego. Maszyny ślepo wykonujące rozkazy (...) Mordercy" nie są obraźliwe.
Wracając zresztą do mediów na usługach PO, to one, już od lat, opisują czołowych polityków pis i ich wyborców poprzez dyskurs psychiatryczny, jako psychopatów i wariatów (znów jest to czysta kalka z faszystowskich bądź bolszewickich nagonek). Warto pamiętać, że to zbydlęcenie polskiej debaty publicznej znów zapoczątkował sam Tusk, który, po Tragedii Smoleńskiej, zaczął sugerować, że ci, którzy nie akceptują rosyjskiej wersji wydarzeń, są po prostu chorzy psychicznie.
Jeśli zaś media PO nie robią akurat z wyborców PiS wariatów, to opisują ich jak jakiś rodzaj podludzi, dla których najlepszy byłby rezerwat, którzy, przekupieni 500 plus, niszczą Polskę.
Wymienione powyżej "wyczyny" PO i jej mediów to zresztą i tak nic w porównaniu ze ześwinieniem, jakie zaserwował nam kundel Tuska, Palikot, na rozkaz swojego pana, po Smoleńsku. Warto przy okazji zauważyć, że często w retoryce PO, jej mediów czy fanów, usiłuje się zrobić z Palikota po prostu kontrowersyjnego polityka, takiego jak chociażby Pawłowicz z PiS. Tym bardziej więc trzeba pamiętać, że nie było, jak dotąd, większego bydlaka (w warstwie retorycznej) w polskiej polityce. Człowieka, który publicznie, wielokrotnie, przez całe miesiące życzył śmierci Kaczyńskiemu i, w sposób najbardziej prymitywny, kpił z ofiar potwornej tragedii (te obrzydliwe "dowcipy" słowne, takie jak zimny Lech, krwawa Mary czy kaczka po smoleńsku), dokładnie w momencie, gdy ich szczątki profanowali rosyjskie służby a rodziny tkwiły w najgłębszej rozpaczy.
Cham ma zostać w zagrodzie
Skąd więc akurat w tym środowisku, które do tego stopnia przekroczyło granice cywilizowanej debaty publicznej, wręcz ją zniszczyło, to nagłe oburzenie słowem "ryży"? Czy chodzi tylko o ordynarną i skrajną hipokryzję? Przyczyna wydaje się być dużo głębsza. Tutaj w grę wchodzi upiorny klasizm części polskiego społeczeństwa, ze szczególnym wskazaniem na środowiska roszczące sobie miano do "liberalnej inteligencji" i ich różne autorytety, czy to dziennikarskie, pisarskie, aktorskie etc., dziś jednoznacznie służebne względem PO.
Wróćmy na chwilę do tych tekstów czy wypowiedzi, w których utyskuje się na polskiego chama, który nagle "podniósł głowę", ośmielił się wyjeżdżać na wakacje za 500 plus, niszcząc urlopy celebrytkom z TVN-u, o tym ciemnogrodzie, przekupionym socjalem od PiS-u, który nagle uznał, że ma prawo współrządzić z elitą w Polsce. Ten cały bełkot jest wyrazem prostego przeświadczenia, że grupa jakościowo gorszych ludzi ośmiela się sięgać po przywileje i prawa zarezerwowanych dla tych lepszych.
De facto - współistnieć z nimi w tym samym świecie. Jest w tym przekonaniu coś czysto pańszczyźnianego, wypływającego z relacji pana i chłopa (ciekawe, że lewica, normalnie tak wyczulona na ten aspekt, tu zdaje się go nie dostrzegać). Fundamentem tego związku jest uznanie, że agresja istnieć może tylko w stronę chłopa/chama. Jest ona legitymizowana tym, że ze swej natury, cham nie wie, co dla niego dobre. Jednocześnie jednak ciągle chce nienależnej mu pozycji, co pewien czas ośmiela się myśleć, że może być równy Panu.
To niedopuszczalne, bo rozzuchwali chama. Jaka jest więc jedyna metoda, żeby poskromić jego niewłaściwe roszczenia? Jak za starych czasów. Dziedzic musi trzymać chamstwo krótko. Robi to tak dla swojego jak i dla ich dobra, bo przecież ten cham nie wie, co dla niego dobre, nie rozumie, że to gorsze miejsce jest dla niego właściwe. W tym wymiarze brutalność i chamstwo Pana ma wymiar cywilizujący, im bardziej jest on prymitywny, tym bardziej, mówiąc kolokwialnie, trzyma on tę "hołotę", ten straszny ciemnogród "za mordę", nie pozwalając się mu rozplenić, pokazuje mu, gdzie jego miejsce.
Teraz proszę zajrzeć do pierwszego lepszego tekstu Onetu, GW, Polityki czy Newsweeka, do wywiadów z kolejnymi celebrytami pokroju Chyry, Ostaszewskiej czy Kurdej Szatan, gdzie opisuje się tę straszną i mroczną masę, która z powodu PiS i 500 plus podniosła łeb. Znajdziecie tam dokładnie ten sposób opisywania polskiej rzeczywistości. W tym kontekście to powszechne oburzenie na określenie ryży nie jest po prostu groteskową, skrajną hipokryzją polityczną.
To szczery, czysto klasistowski pisk strachu tych, którzy uważają się dziś za postępową arystokrację Polski, wyraz ich przekonania, że cham nie może zacząć mówić do nich językiem, którym oni zwracali się wcześniej do niego. Ich nie oburza domniemane chamstwo słowa "ryży" (skądinąd nie jest to nawet określenie wulgarne), wiedzą, że sami używają bez porównania ostrzejszych określeń. Chodzi o to, że ktoś ośmielił się im, nawet w sposób nieporównywalnie łagodniejszy, odwarknąć.
Wiedząc jednocześnie, że ich wydumana wyższościowa pozycja, którą sami sobie nadali, jako ci wyrastający ponad "polski plebs", nie ma żadnego realnego umocowania, tym bardziej boją się każdej sytuacji, w której zaburzona zostaje, ich zdaniem właściwa, hierarchia społeczna. Sytuacja jest prosta. "Cham" ma być grzeczny, zaś nasze europejskie i postępowe "elity"... chamskie.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
rs
