Co można w tej sytuacji powiedzieć? Nie znajduję lepszych słów ponad to, co mówi nam dzisiaj w gazecie dominikanin Maciej Ziemba, że to była erupcja zła w czystej postaci. Tak, podpisuję się pod tym zdaniem. Także zgadzam się z jego oceną, że nic nie wskazuje, żeby to był mord polityczny. Sugerowanie, że zabójca jest zwolennikiem PiS-u, że kierował się nienawiścią do polskiej demokracji, jest nieuprawnione. Nie wiemy tego. Ale również nie uważam, żeby to był tylko czyn szaleńca. Ojciec Maciej mówi bardzo mądrą rzecz: Takie myślenie prowadzi do tego, że wszyscy się rozgrzeszają i kiedy minie żałoba, szok, wszystko pozostanie po staremu.
Zostanie? Zacznę od tego, co dobre. W ujmująco wzruszający sposób zachowują się współpracownicy Pawła Adamowicza. Odwiedzenie matki zabójcy, wstrzemięźliwość, bez rzucania łatwych oskarżeń, omijanie politycznych wątków. Również zachowanie opozycji jest powściągliwe. Bardzo ładnie zachował się PiS, decydując o niewystawieniu kandydata w koniecznych do przeprowadzenia w tej sytuacji wyborach prezydenckich w Gdańsku, wysłanie rządowego samolotu po małżonkę prezydenta Gdańska. To bardzo ludzkie gesty, które w tej rozhuśtanej polskiej rzeczywistości wydają się niezwykłe. Dlatego trzeba je dostrzec i docenić. Może to znak czegoś dobrego, co zostanie.
Nie brakuje też złych emocji i reakcji. Zdumiewające jest, że niektórzy pomstując na obecność nienawiści w życiu publicznym, sięgają po argumenty pełne nienawiści. Wobec kogokolwiek. Jakimś tańcem ze złem w czystej postaci jest brak refleksji nad tym, co się stało. Dalsze wchodzenie w logikę szczucia, wyciąganie jakiś świństw z przeszłości. Celowo nie wskazuję nikogo palcem, choć nie jestem w stanie pojąć, jak można w takiej sytuacji dalej strzelać jadem. Ale nie jest jeszcze za późno, żeby zachować się przyzwoicie.
Niestety, patrzę również pesymistycznie w przyszłość, choć bardzo chciałbym się mylić. W naprawienie świata polityki nie wierzę. Dziś jej podstawowym konstruktem jest konflikt, nieustannie angażowanie zwolenników przez wzbudzanie niechęci, wręcz nienawiści do politycznych przeciwników. Jej istotą jest podgrzewanie owej plemienności, mobilizacja przez granie złymi emocjami. Kiepsko wygląda również perspektywa odrodzenia wspólnoty. Z tych samych powodów, co powyżej, ale też pamiętam, że przeżyliśmy co najmniej dwukrotnie zdarzenia, kiedy wydawało się, że tworzymy wspólnotę, przynajmniej w obliczu śmierci. Odejście papieża Karola Wojtyły i katastrofę prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. W obu wypadkach ta wspólnota rozpadła się równie szybko, jak powstała. Może ta bezsensowna śmierć Pawła Adamowicza coś zmieni, ale bardzo wątpię.
POLECAMY: