Hołownia był porządnym i bardzo dobrym dziennikarzem, gdy tłumaczył zawiłości teologiczne, czy komentował wydarzenia w Kościele katolickim. Później stał się telewizyjnym celebrytą, co akurat z dziennikarstwem nie ma nic wspólnego. I tyle o nim wiemy, o jego poglądach i pomyśle na prezydenturę. W istocie większość jego potencjalnych wyborców zna go z opowiadania śmiesznych dla jednych, czy nieśmiesznych dla drugich, żartów w czasie telewizyjnego show. Ale zapowiedź jego startu w wyborach przypomniała mi pomysł mojego przyjaciela o „partii dziennikarzy”. Tym bardziej że inny dziennikarz ma być szefem jego sztabu. Bo my dziennikarze niby znamy się na wszystkim. Nie znamy się. Potrafimy zrelacjonować wydarzenia, wgryźć się i przeanalizować problem, czasem w imieniu naszych czytelników, albo widzów coś ocenić, ale poza tym, że jedni z nas są w tym bardziej kompetentni, a inni mniej, to wcale nie „wiemy lepiej”.
CZYTAJ WIĘCEJ | SZYMON HOŁOWNIA NAPRAWDĘ MOŻE BYĆ KANDYDATEM NA PREZYDENTA. CZY MA SZANSE?
Start Szymona Hołowni w wyborach ma być rzekomą odtrutką na partie polityczne, na upartyjniony system, rozbiciem „kartelu” trzęsącego polskim życiem publicznym. Rzekomym, bo na pierwszym roku dziennikarstwa, studenci uczą się, że świat mediów, czyli ta czwarta władza jest jedynie odbiciem stanu i jakości pozostałych władz. To wkraczanie ludzi „spoza systemu” do systemu, zawsze kończy się tak samo. Rozczarowaniem tych, którzy im zaufali. Dlatego wolę kulawych, często topornych i tępych polityków, których od lat znam z działalności publicznej, od tych, którzy zjawiają się nagle i twierdzą, że zaprowadzą porządek, stworzą raj na ziemi, czy choćby poprawią standardy. Tym ostatnim za grosz nie wierzę, uważam ich za hochsztaplerów i naciągaczy. Bardzo nie chciałbym, aby kiedykolwiek Polską rządził człowiek, który znany jest tylko z tego, że jest znany.
Oczywiście, nie odbieram nikomu szlachetnych intencji. Po prostu nie wierzę.
A politycznie start Szymona Hołowni w wyborach oznacza przede wszystkim problem dla konkurentów obecnego prezydenta. Jest mało prawdopodobne, aby podgryzł on elektorat Andrzeja Dudy, natomiast z pewnością będzie rywalizował o głosy z Małgorzatą Kidawą-Błońską czy Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Hołownia powinien zdobyć kilka procent głosów, ale żadnego układu sił w Polsce nie zmieni.
POLECAMY W SERWISIE POLSKATIMES.PL:
