Praktycznie wszyscy rozdzierają w Polsce szaty nad marną znajomością historii najnowszej w młodym pokoleniu. Świadczy to o tym, że w tym zakresie szkoła nie spełniła swojego zadania. Zajęcia z historii kończyły się praktycznie na II wojnie światowej, a "wiedza o społeczeństwie" była czczą teorią oderwaną od rzeczywistości. Metodyka nauczania polegała na bombardowaniu ucznia diagramami, tabelkami i ramkami, zamykającymi drogę do kojarzenia faktów z ogólniejszymi pojęciami. Ministerstwo Edukacji i Nauki podjęło słuszną decyzję o stworzeniu nowego przedmiotu, nazwanego "historia i teraźniejszość". Sama nazwa pokazywała jego istotę i sens.
Jak powiadają "uderz w stół, nożyce się odezwą". I od razu odezwali się ci, którzy historii najnowszej najbardziej się boją. Ileż to było wybrzydzania na nowy przedmiot! Jakiż to bałamutnych argumentów używano, by rzecz sparaliżować. Czy nie chodziło o to, by utrzymać w młodym pokoleniu ów błogi stan niepamięci i niewiedzy, tę próżnię, w którą można wmontowywać każde kłamstwo? Pierwszy etap kampanii na rzecz niepamięci skończył się porażką. Czekano więc na nową możliwość.
Trolle w akcji, wszystkie chwyty dozwolone
Pojawił się pierwszy podręcznik na rynku, którego jestem autorem, a oficyna "Biały Kruk" wydawcą. Trudno być sędzią we własnej sprawie, ale warto jednak przyjrzeć się, co zrobiono dalej z HiT-em. Od razu ruszono z "dyskusją", która miała dwa poziomy. Na tym pierwszym atakowano Polaków pseudo-merytorycznymi argumentami, opartymi na kłamstwach i manipulacjach. Na przykład insynuowano, że porównuję feminizm do nazizmu. Twierdzono, że zohydzam muzykę rozrywkową, a wreszcie w najbardziej obrzydliwy sposób usiłowano dowieść, że pisząc o "produkcji" dzieci w laboratoriach ranię uczucia dzieci poczęte metodą in vitro. Notabene, termin ten nie padł ani razu w moim tekście. Czyżby nie słyszano o eksperymentach na zarodkach? Ponadto - kto mówi najgłośniej o "prawach reprodukcyjnych"? W Parlamencie Europejskim broni się tychże w prawie w każdej rezolucji. Czy o ranienie dzieci in vitro nie trzeba oskarżyć przede wszystkim tego organu? Na poziomie drugim uruchomiono falę anonimowych trolli, którzy obsypywali wydawnictwo i mnie oszczerstwami, inwektywami, a nawet zawoalowanymi groźbami.
”Odebrać tytuł profesora”
W owej "dyskusji" jedynym polem wartym zastanowienia była moja metoda opowiadania historii przy minimalizacji wszystkich owych "nowoczesnych" form rozpraszania uwagi ucznia. Całą reszta "argumentów" była wyssana z palca i w gruncie rzeczy została wpleciona w początek kampanii przedwyborczej. Jak wiadomo, w takich kampaniach nie ma żadnych skrupułów. Podczas gdy wyraźnie odwoływałem się do kryteriów logicznych i etycznych w ocenach historii, atakowano mnie za ideologizację nauki. Pytanie, jak nazwać ideologię opierającą się na logice i etyce oraz jak nazwać ideologie, które się im sprzeciwiają. Święte oburzenie wyrażali uczeni nie znający tekstu i zawsze skorzy do wyrażania pięknie brzmiących potępień.
Ludzie podpisujący się własnymi nazwiskami pisali, że podręcznik winno się stawiać koło "Mein Kampf", że się "sputinizowałem" lub że stoję w jednym domu z Aleksandrem Duginem, ideologiem zbrodniczego Kremla. W prywatnych mailach domagano się odebrania mi tytułu profesorskiego, nie mówiąc już o wulgaryzmach gwałcących ortografię.
Nasz podręcznik odśpiewał nawet pewien młody człowiek w serwisie youtube. Ot na wzór słynnego pastiszu "Dekretu o stanie wojennym" Piwnicy pod Baranami (tak, Drodzy Państwo, wszystko już kiedyś było…). Zyskał, i owszem, chwilę internetowej sławy, ale obok popularyzacji zawartych w książce tez pieśń jego rodzi refleksję z Gogola rodem - "z czego się śmiejecie, z siebie się śmiejecie". I na końcu powstaje w nas pytanie: kiedy już wszystko obśmiejemy, co nam pozostanie?
W tym szaleństwie nie brakowało także statystyk, na przykład zabawnego sondażu, w którym podobno 73% Polaków wyraziło dezaprobatę dla naszego podręcznika. Problem w tym, że w innym sondażu sprzed dwóch miesięcy, poważnym, bo opartym na dużej próbie, stwierdzono, że tylko 44% Polaków przeczytało w ostatnim roku choćby jedną książkę. Czyżbym więc w ciągu wakacji prawie podwoił stan czytelnictwa w Polsce?
Podręcznik bestsellerem – rozum zatriumfuje!
Cóż więc dalej zrobić z HiT-em? Kampania, którą można śmiało nazwać Wielką Manipulacją, doprowadziła do praktycznego wyeliminowania podręcznika ze szkół. Warto przyjrzeć się też temu, jak w praktyce wyglądały decyzje szkół. Widać bowiem wyraźnie, że tu także działały mechanizmy zastraszania. Ale czy aby na pewno muszę czuć się przegranym, skoro już pojawił się tzw. efekt Streisand i oto nasz podręcznik staje się prawdziwym bestsellerem. Gdy kurz bitewny opadnie, a szersze rzesze czytelników, w tym rodziców, przeczytają książkę, nie wątpię, że świat znów stanie na nogi, a i rozum zatriumfuje!
