Z tego propagandowego majstersztyku wynika, że wojnie winni są wszyscy, w tym Stany Zjednoczone, które pasą Ukrainę bronią i wykorzystują niedojrzałość tego kraju do swoich niecnych celów. To wszystko sprawia, że zagrożone jest całe „najmłodsze pokolenie”, które nie ma nawet sił i sposobu, by protestować przeciwko ogólnoświatowemu sojuszowi religii, państwowego terroru i światowej finansjery.
Antywojenne przesłanie czy russkij mir?
W ubiegłą sobotę w Krakowie miał wystąpić rosyjski zespół Little Big. Miał zagrać, jednak po skutecznym proteście mieszkających w Polsce Ukraińców, w tym uchodźców, nie zagra. I choć niektórzy polscy fani zespołu i sami artyści przekonują, że to „skandal”, ponieważ zespół „występuje z antywojennym przesłaniem”, to gdy to przesłanie przeanalizować, okazuje się że to zgodna z tzw. russkim mirem - rosyjskim postrzeganiem świata, dobrze zakamuflowana propaganda. Propaganda, która jeśli kogoś ma do czegoś przekonać, to do tego, że w trwającej wojnie Rosja jest taką samą ofiarą jak Ukraina.
Little Big to założony dziewięć lat temu w Petersburgu. zespół wykonujący utwory z pogranicza hip hopu i muzyki elektronicznej. W jego skład wchodzą Ilia „Iljicz” Prusikin, Siergiej „Gokk” Makarow, Soffija Tajurskaja i Anton Lisow. W Polsce Little Big jest znany głównie za sprawą teledysku do utworu „Skibidi” (2018 r). Utwór dzięki specyficznej rytmice i oryginalnej choreografii z miejsca stał się viralem i podbił internet. Przez wielu sukces klipu jest porównywany z koreańskim hitem “Gangnam Style” artysty PSY. Muzycy mieli w 2020 r. reprezentować Rosję w 65. Konkursie Piosenki Eurowizji, który został odwołany ze względu na pandemię Covid-19.
Efekty pracy inżynierów propagandy
W Polsce artyści z Little Big planowali zagrać dwa koncerty - w Krakowie (12 listopada - odwołany) oraz 21 listopada w Warszawie. Informacja o planowanej trasie od razu wzburzyła mniejszość ukraińską, ale także tych, którzy znają meandry rosyjskiej dezinformacji, w tym przypadku obliczonej na młodego odbiorcę.
Dlaczego? Cóż, to skomplikowane. Trzeba w tym miejscu dodać, że istotnie - członkowie formacji od samego początku rosyjskiej agresji na Ukrainę potępiają rosyjskiego prezydenta, Władimira Putina, i jak przekonują, w obawie o swoje życie musieli nawet opuścić Rosję. Cóż jednak z tego, skoro dotycząca wojny narracja, jaką serwują zachodniemu światu bardziej przypomina efekt pracy inżynierów od propagandy niż prawdę dotyczącą tego, co dzieje się na Ukrainie?
Przyjrzyjmy się najsłynniejszemu „antywojennemu” przekazowi Little Big. Chodzi o o opublikowany 24 czerwca br. utwór „Generation Cancelation”, który w serwisie Youtube wyświetlono ponad 12 milionów razy. I choć komentarze, które można znaleźć w tym serwisie często zawierają podziękowania „za odwagę”, świadczą one albo o niezrozumieniu wysublimowanej narracji dzieła, jakim jest klip i utwór, albo o zgodzie na kłamliwy przekaz. By to zrozumieć, trzeba ten sprawnie zmontowany obraz przeanalizować niemal klatka po klatce (podobnej analizy dokonał już min. ukraiński portal obozrevatel - wm).
Przede wszystkim teledysk w złym świetle przedstawia samą ofiarę wojny - Ukrainę, a państwa udzielają jej wsparcia (min. USA) pokazuje jako anonimowych wielkich graczy, którzy wykorzystują ten kraj jako narzędzie.
Tak jest np. wówczas gdy w kadrze widać dwóch przywódców politycznych z twarzami ukrytymi za symbolami walut - rubla, dolara, jena i euro. Mężczyźni grają w szachy, które stanowią żywi żołnierze. Przekaz jest oczywisty - wojna (rosyjska agresja na Ukrainę) to tak naprawdę zabawa mocarstw, rozgrywka światowych polityków, w której jeśli ktoś jest winny, to ci ostatni (oczywiście wszyscy po równo), a wojsko, w tym zapewne także dokonujący zbrodni wojennych rosyjscy oprawcy z Buczy, Irpienia i Mariupola to zaledwie pionki.
Domyślamy się, że widoczni w klipie politycy to wielcy gracze - Putin i jego przeciwnik, reprezentujący zachód . Na uwagę zasługuje także fakt, że pokazani żołnierze bardziej przypominają umundurowaniem i pochodzeniem etnicznym żołnierzy US Army, niż którejkolwiek ze stron biorących udział w wojnie (obecność min. czarnoskórego wojskowego i mężczyzny o japońskich rysach).
Hot dog z rakietą dla chłopca z niebiesko-żółtym plecakiem
Kolejny kadr przedstawia dziecko z niebiesko - żółtym, nawiązującym do barw Ukrainy plecaczkiem, które z rąk podobnego jak wyżej, „światowego” polityka odbiera typowo amerykańską przekąskę – hot doga. Jednak zamiast parówki w bułce jest rakieta.
Skojarzenie jest oczywiste - naiwna Ukraina karmiona jest amerykańską bronią przez “zły” zachód. Przekaz jest prosty - za wszystkim stoją “oni”.
W klipie obrywa się również mediom. Na kolejnym ujęciu pokazana jest propagandowa telewizja, tłocząca widzom - rodzicom i dziecku - fake newsy do głów. I choć niewprawiony widz może kiwnąć własną głową z uznaniem, wszak „na wojnie prawda ginie pierwsza”, to i tu widać doskonale, że Little Big dezinformację widzi raczej na zachodzie. Prowadzący program, chorobliwie otyły mężczyzna, wystrój studia i użycie anglojęzycznego „fake news” budzą skojarzenia z amerykańskimi mediami, a nie propagandowymi rosyjskimi telewizjami w typie Russia1 czy RT.
Kolejnym kontrowersyjnym elementem jest ten, na którym widzimy przedstawiciela mundurowej formacji, który w przypominających kościół wnętrzach dokonuje “pasowania” młodego mężczyzny na funkcjonariusza.
W tym celu kładzie na jego ramieniu krzyż złożony z dwóch policyjnych pałek (podobne symbole znajdują się chorągwiach powieszonych na ścianach pomieszczenia). Przekaz jest wyraźny - za brutalnością i terrorem może stać religia, jej sojusz z władzą i ślepe im oddanie. Cóż jednak zrobić z tym, że jest to krzyż do złudzenia przypominający krzyż łaciński (chrześcijański) lub grekokatolicki (tego wyznania jest wielu Ukraińców), a nie prawosławny (zwany również słowiańskim), który ma trzy poprzeczki? A przecież to w Rosji duchowni Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego biorą czynny udział w nawoływaniu do wojny, święcąc takim krzyżem nie tylko wojsko, ale i uzbrojenie. I tu przekaz ma wyraźnie antyukraiński i antyzachodni charakter.
Z dziwacznej świątyni muzycy zabierają nas do utopijnego świata zachodniej popkultury, znanych marek i luksusowych dóbr – Pepsi-Co, Jaguar, Camel, Timberland, Facebook, Twitter, Apple, Soundcloud, Adidas, Shell, a nawet byk z Wall Street(!) czy majaczący w tle zamek z Disneylandu.
Wszystko składa się na rajską krainę, w której żyć ma młody bohater teledysku. Po chwili okazuje się, że wszystko to tylko iluzja wirtualnej rzeczywistości, a mężczyzna po zdjęciu okularów znajduje się w zdegradowanej przestrzeni wielkomiejskiego blokowiska, przypominającego wszystkie blokowiska europy środkowej i wschodniej.
Co ciekawe, przez moment przez na odzieży człowieka, który orientuje się, że żył w mirażu widoczna jest rosyjska flaga, wskazująca jednoznacznie na jego pochodzenie. Czyżby ten biedny Rosjanin żył dotąd w mirażu, jaki zbudował wokół niego przebrzydły zachodni kapitał? Kto to wszystko temu biedakowi zafundował?
Przedostatni, również godny analizy kadr to ten, na którym widać młodych ludzi z ustami zamkniętymi na zamek błyskawiczny. Stoją oni w otoczeniu zwartych oddziałów policji. I tu przekaz jest jasny - za milczenie nie należy winić „ich”, “zwykłych Rosjan”, przecież, gdyby mogli, na pewno krzyczeliby głośno.
To o tyle zastanawiające, że choć w samej Rosji rzeczywiście ze świecą szukać protestów antywojennych (pomijając te przeciw mobilizacji), to równie trudno znaleźć Rosjan poza granicami swego kraju, którzy w stanowczy sposób potępialiby politykę swojego kraju uczestnicząc np. w protestach przed jego ambasadami.
Dwuminutowy klip wieńczy scena, na której popijając whiskey potężny, ale samotny polityk najpierw gasi cygaro, jednoosobowo wywołując ostrzał rakietowy, po czym sięga po walizkę z „atomowym przyciskiem”. Na pierwszy rzut oka można by zakładać, że chodzi tu o straszącego raz za razem „opcją atomową” Władimira Putina to okazuje się, że mężczyzna znajduje się w budynku przypominającym… Biały Dom, a anglojęzyczny napis przy przycisku również bardziej kieruje myśli odbiorcy jeśli nie w stronę Waszyngtonu, to w kierunku „uniwersalnego politycznego zła”, rządu światowego.
Co istotne, część komentatorów zwraca co prawda uwagę, że budynek jest podobny również do opisanej w filmie Aleksieja Nawalenego rezydencji Władimira Putina pod Gelendżykiem. Tu jednak należy wspomnieć o najważniejszym - narracja Little Big jest spójna z tym, co od początku wojny opowiada kreujący się na „dobrego Rosjanina” Aleksiej Nawalny. Ten odbierany przez część naiwnego Zachodu jako „przeciwieństwo Putina” nacjonalista, popierał aneksję Krymu, za wojnę niemal jednoosobowo oskarża Putina, „ciemiężyciela całej Rosji”, na Ukrainę patrzy jak na część „ruskiego świata”, a do Zachodu ma stosunek pobłażliwo - pogardliwy, podobnie jak do rosyjskiego prezydenta.
To samo przecież widzimy w klipie Little Big, którego lider w klipie paraduje nago, eksponując wielki tatuaż z ryczącym niedźwiedziem - symbolem Wielkiej Rosji.
Taki przekaz jest kierowany zarówno na zewnątrz, ale przecież także do samych Rosjan (50 proc. odbiorców Little Big to mieszkańcy, głównie młodzi, Federacji Rosyjskiej). To prawdopodobnie dlatego w niektórych ujęciach klipu widzimy polityka, którego młodzi Rosjanie mogą identyfikować ze swoim pasionym naftową kroplówką prezydentem, który nie baczy na ich cierpienie i błagania (ktoś słyszał o takich, poza ucieczkami przed mobilizacją?).
Wiadomo, kto ponosi winę za wojnę? Zachód
Finałem teledysku jest obraz pary muzyków, którzy nim trafią do raju (w domyśle zginął, zostaną, “scanncelowani, jak całe ich pokolenie), podnoszą ręce w antywojennym proteście.
Cóż jednak z takich protestów, jeśli odbywają się one na tle miasta, które - znów - bardziej niż Moskwę przypominają zachodnie metropolie, w tym przypadku Londyn ze słynnym budynkiem „ogórkiem” 30 St Mary Axe? Pozostaje zapytać, co stało na przeszkodzie, by pojawił się tu np. Evolution Tower z Moskiewskiego Międzynarodowego Centrum Biznesowego (nie wspominając już o przypominających Pałac Kultury i Nauki socjalistycznych wieżowcach - Domu na Wybrzeżu Kotielniczeskim czy Pałacu Triumfu, jeszcze do 2007 r. najwyższym budynkiem w Europie)? Zresztą - w rzeczywistości w żadnym z tych miejsc - w Londynie i Moskwie - nie widać protestów Rosjan, a jeśli już jakieś to przeciwko sankcjom, za przywróceniem “wirtualnej krainy”.
12 mln wyświetleń
Jak wskazano, klip został wyświetlony ponad 12 mln razy, zapewne w większości przez młodych ludzi. Jaki przekaz po nim pozostaje? Ano w najlepszym razie taki, że obecnej sytuacji na Ukrainie „wszyscy są winni”. Co więcej, nagromadzenie oskarżających Zachód elementów sprawia, że młody, nie znający realiów widz ma pozostać we wrażeniu, że to ci właśnie politycy - Unia Europejska, USA, NATO i cały świat zachodni są wielkimi poruszycielami tej wojny, agresorami wykorzystującymi naiwną Ukrainę do swoich gierek. I choć może i jest tu wina Władimira Putina, to Rosjanie - od mieszkańców po żołnierzy - także tylko jego ofiarami.
Komentarze pod klipem są niejednoznaczne. I choć istotnie nie brak tu wpisów w języku rosyjskim mówiących o “zdradzie”, to przeważają podziękowania za odwagę i pokazanie “prawdy”, jaką ma być. “W dwie minuty pokazana cała prawda” - pisze jeden z użytkowników. Cóż, mnie pozostaje zgodzić się z innym internautą, który pisze: “To najlepsza rosyjska propaganda, jaką kiedykolwiek widziałem”. Może nie najlepsza, ale na pewno bardzo sprawna.
Można pokusić się nawet o stwierdzenie, że ten istotnie antyputinowski, choć wybitnie prorosyjski i dezinformacyjny klip ze swoją wysublimowaną symboliką bardziej przeznaczony jest do zagrożonych mobilizacją młodych Rosjan, niż ich niewiele wiedzących o wojnie europejskich rówieśników. Ci ostatni zostaną jednak w przekonaniu, że “winni są wszyscy”, ufać nikomu nie należy, bo wszyscy czyhają na ich niewinne życie. I o to także chodzi.
Koncert Little Big w Krakowie został odwołany. Przyczyniła się do tego nie tylko mniejszość ukraińska, ale same władze AGH. Z moich informacji wynika, że po prośbie ze strony ukraińskiej rektor prof. dr hab inż. Jerzy Lis przeanalizował sprawę i nie okazał się głuchy na prośby, by nie wspierać piewców "ruskiego świata". Gorzej, że jak udało mi się ustalić, podobnego zrozumienia nie było np. w Fundacji Studentów i Absolwentów AGH Academica w Krakowie, której przedstawiciele przez długi czas stali na stanowisku, że koncert rosyjskiej grupy jest… formą pomocy Ukrainie.
Cóż, nawet jeśli członkowie formacji i ich fani wierzą, że ich działalność jest antywojenna i proukraińska, czas wyprowadzić ich z błędu. To, w jaki sposób postrzegają wojnę, przestrzegają przed jej eskalacją i wzywają do jej zakończenia pokazuje, że w najlepszym razie patrzą na nią przez wielkoruskie okulary. I nie pomoże im nawet krytyka samego Władimira Putina.
To ostatnie jest zresztą stałym elementem narracji mówiącej “dobrych Rosjanach” i “złym Putinie”, jako egzemplifikacji zła. Tymczasem przedmiotowe traktowanie Ukrainy, relatywizowanie odpowiedzialności za koszmar wojny i rozpraszanie win - to już elementarz propagandy. No i last but not least - czy ktokolwiek słyszał o protestach tych artystów przed 2022 r.? Little Big mieli ku temu wiele okazji z przygotowaniami do Eurowizji włącznie.
Nikt nie słyszał, bo podobnych nie było. Tymczasem rosyjska agresja na ukraińskie Donbas i Krym trwa od 2014 r. Wtedy artyści milczeli, konsumując owoce „wirtualnego świata” rosyjskiej popkultury zmieszanej z zachodnim konsumpcjonizmem.
Oświadczenia komentować nie trzeba
Warszawski koncert Little Big ma się odbyć 21 listopada w Klubie Progresja. Co ciekawe, tuż przed oddaniem niniejszego tekstu pojawiła się informacja, że dzień wcześniej, a więc 20 listopada zespół ma wystąpić w Katowicach. Jak podają organizatorzy będzie to „koncert przeniesiony z Krakowa”. Poniżej oświadczenie, którego komentować nie trzeba:
“Ze względu na nieprzewidziane okoliczności poza kontrolą artysty i organizatora, Little Big jest zmuszone odwołać koncert w Klubie Studio w Krakowie zaplanowany na dzień 12 listopada. Zespół wraz z organizatorami mocno pracowali nad tym, aby znaleźć zastępcze miejsce w Krakowie, aby koncert mógł odbyć się w zaplanowanym terminie. Niestety nie było to możliwe. Nie chcąc jednak zostawiać fanów bez żadnego rozwiązania, wspólnie zdecydowaliśmy o zorganizowaniu koncertu 20 listopada w Katowicach w wyjątkowej przestrzeni WALCOWNI. Wszystkie zakupione bilety na koncert w Krakowie zachowują ważność na koncert w Katowicach. Jeżeli komuś ta zmiana nie odpowiada, może oczywiście zwrócić swój bilet w punkcie sprzedaży. Zespół oraz organizator chcieliby przeprosić fanów za niedogodności związane z przeniesieniem”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?