Spis treści
Liberalizacji aborcji nie będzie. Nie ma większości w Sejmie
Koalicję 15 października dzieli kwestia liberalizacji aborcji. Legalna aborcja do 12. tygodnia ciąży to postulat KO i Lewicy. Ugrupowanie Donalda Tuska chce, żeby kobieta miała prawo do świadczenia zdrowotnego w postaci przerwania ciąży w okresie pierwszych 12. tygodni. Z kolei Lewica przygotowała dwa projekty ustaw – jeden z nich częściowo depenalizuje aborcję i pomoc w niej, drugi – umożliwia przerwanie ciąży do końca 12. tygodnia jej trwania.
Innego zdania jest Trzecia Droga, która sprzeciwia się legalnej aborcji do 12. tygodnia ciąży. PSL i Polska 2050 chcą przywrócenia stanu prawnego sprzed wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku, czyli przesłanki do aborcji, gdy „wyniki badań wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkich i nieodwracalnych wad płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu”. Poza tym PSL i Polska 2050 chcą referendum w sprawie legalnej aborcji.
Mimo braku porozumienia w sprawie aborcji w kwietniu projekty zostały skierowane do prac w sejmowej komisji nadzwyczajnej. Projekt Lewicy depenalizujący aborcję – uznawany przez większość koalicji rządzącej za najmniej kontrowersyjny – zdążył już nawet upaść w Sejmie. W połowie lipca do uchwalenia ustawy zabrakło kilku głosów. Jednak jeszcze w tym samym miesiącu depenalizacja wróciła do Sejmu, a w listopadzie odbyło się kolejne głosowanie. Tym razem przebiegło pomyślnie dla koalicji rządowej – projekt nowelizacji Kodeksu karnego został skierowany do prac w komisji nadzwyczajnej.
Z pewnością Sejm obecnej kadencji nie uchwali ustawy dotyczącej legalizacji aborcji do 12. tygodnia ciąży, co w sierpniu przyznał premier Donald Tusk, mówiąc, że „większości dla legalnej aborcji, w pełnym tego słowa znaczeniu, w tym parlamencie nie będzie”.
Związki partnerskie. Wciąż brak porozumienia między koalicjantami
Legalizację związków partnerskich w swoich programach mają zarówno KO, jak i Lewica. W „100 konkretach na 100 dni rządów” KO widnieje zapis: „Wprowadzimy związki partnerskie”. Z kolei Lewica zapowiadała wprowadzenie równości małżeńskiej i związków partnerskie dla wszystkich. „Osoby wstępujące w związek partnerski w Urzędzie Stanu Cywilnego będą miały zagwarantowane prawo do między innymi uzyskania informacji medycznej, odwiedzin w szpitalu, dziedziczenia” – czytamy w programie ugrupowania.
Związki partnerskie popiera też Polska 2050. Na ich wprowadzenie nie zgadza się PSL. Zapis dotyczący związków partnerskich nie znalazł się w umowie koalicyjnej zawartej między KO, Trzecią Drogą i Lewicą.
Pod koniec października ministra ds. równości Katarzyna Kotula poinformowała, że projekty dotyczące związków partnerskich opublikowane zostały na stronach RCL. Zakładają one, że związek będą mogły zawrzeć dwie pełnoletnie osoby bez względu na płeć. Jeśli ustawa zostanie uchwalona, da osobom tej samej płci m.in. możliwość zawarcia związku z USC, przyjęcia wspólnego nazwiska, wspólnego rozliczania się w urzędzie skarbowym, prawa do informacji medycznej, dziedziczenia i pochówku. W projekcie ustawy nie ma przepisów o przysposobieniu dzieci, na co nie zgadzała się partia Władysława Kosiniaka-Kamysza. W późniejszej rozmowie z portalem i.pl wiceprezes PSL Urszula Pasławska tłumaczyła, że projekty te nie zostały uzgodnione z Ludowcami. PSL ma przedstawić alternatywny projekt ustawy o związkach partnerskich.
Spór o mieszkalnictwo. Konflikt dotyczący „Kredytu na start”
KO, Trzecia Droga i Lewica, w umowie koalicyjnej wpisały deklarację, dotyczącą zwiększenia dostępności mieszkań.
Do ostrego sporu między koalicjantami doszło w sprawie „Kredyt na start”, czyli propozycji KO, nad którą pracowało MRiT, którym kieruje PSL. Przeciwko programowi były Polska 2050 oraz Lewica, która chce budowy tanich mieszkań na wynajem. Propozycję Lewicy popiera Polska 2050. Spór dotyczący „Kredytu na start” został zażegnany – program nie ruszy na pewno w tym roku, gdyż z środki na niego zarezerwowane zostały przesunięte na pomoc powodzianom.
Pod koniec października dymisję z funkcji wiceministra rozwoju i technologii złożył Jacek Tomczak, który był odpowiedzialny za prace nad „Kredytem na start”. Było to pokłosie artykułu, w którym opisano jego działania w kontekście jego długoletniej współpracy z deweloperami przez kancelarię notarialną. Sam polityk tłumaczył, że działalność notarialną zawiesił i nie wykonuje jej od ponad roku.
W czwartek szef MRiT Krzysztof Paszyk poinformował, że programu „Kredyt na start” nie będzie.
„Program mieszkaniowy rządu zostanie zaprezentowany w pierwszym kwartale przyszłego roku” – dodał.
W budżecie państwa na 2025 rok na cele związane z mieszkalnictwem przeznaczonych zostanie około 4,2 mld zł.
Składka zdrowotna dla przedsiębiorców. Mały krok do przodu
„Wprowadzenie korzystnych i czytelnych zasad naliczania składki zdrowotnej” także znalazło się w umowie koalicyjnej.
Na początku grudnia Sejm uchwalił nowelizację ustawy likwidującą składkę zdrowotną od zbycia środków trwałych i obniżającą minimalną podstawę wymiaru składki płaconej przez przedsiębiorców. Przedsiębiorca będzie samodzielnie decydował, czy brać pod uwagę przychody ze sprzedaży środków trwałych przy liczeniu podstawy składki. Jeśli prezydent podpisze ustawę, zmiany będą obowiązywać od 1 stycznia 2025 roku. Koalicjanci zgodnie przyznają, że to „mały krok na przód”.
Obniżenie składki zdrowotnej to flagowa obietnica zwłaszcza PSL i Polski 2050. Władysław Kosiniak-Kamysz deklarował nawet, że ta sprawa to „być albo nie być w koalicji”. Własny pomysł przedstawiło Ministerstwo Finansów i Ministerstwo Zdrowia. Swój projekt ma Polska 2050. Na oba nie zgadza się Lewica, która chce likwidacji składki zdrowotnej i przejścia na system budżetowy. Zgodnie z propozycją, przedsiębiorcy zapłaciliby 9 proc. od dochodu, a nie od przychodu. Najwięcej pieniędzy wpłynęłoby od wielkich firm, ponieważ Lewica chce, by 9 proc. na zdrowie spółki płaciły w ramach podatku CIT.
Rozliczenia PiS. Idą za wolno?
Osobna, druga część umowy koalicyjnej, dotyczy rozliczenia rządów Zjednoczonej Prawicy.
Na początku grudnia premier Donald Tusk napisał na platformie X, że „rozliczanie PiS postępuje wolniej, bo nie wszyscy w koalicji zrozumieli, że bez rozliczenia nie będzie naprawy Rzeczpospolitej”.
„Jeśli się wreszcie nie ogarną, sami zostaną przez ludzi rozliczeni” – dodał.
Na te słowa zareagował m.in. marszałek Sejmu, lider Polski 2050 Szymon Hołownia. Stwierdził, że niektórzy uważają, iż karanie mandatem za zdejmowanie tabliczek to „rozliczenia”. Podkreślił, że należy oskarżyć i skazać tych, którzy popełnili poważne przestępstwa.
Chodziło o ewentualne pociągnięcie do odpowiedzialności PiS Jarosława Kaczyńskiego za zniszczenie wieńca z kontrowersyjną tabliczką, do którego doszło podczas miesięcznicy smoleńskiej i oskarżeniem go o pobicie przez aktywistę Zbigniewa Komosę. Sejm nie uchylił prezesowi PiS immunitetu w zakresie zniszczenia tabliczki – m.in. dlatego, że Polska 2050 i PSL zagłosowały przeciwko. Później Szymon Hołownia stwierdził, że „rozliczenia poprzedniej władzy idą zdecydowanie za wolno”.
„Co robi prokuratura, jeśli po dwunastu miesiącach zajmujemy się zniszczeniem przez posłów PiS tabliczki za 40 zł, w prokuraturze chyba coś działa nie tak" – stwierdził.
Premier Donald Tusk tłumaczył później, że nie jest do końca zadowolony z tempa i intensywności działań dotyczących rozliczeń nadużywania władzy, ale w jego wpisie nie chodziło o żadne partie koalicyjne. Dodał, że oczekuje większej determinacji od urzędników i służb, ale także politycznych liderów.
Do sprawy odniósł się także prokurator generalny i minister sprawiedliwości Adam Bodnar, który zaapelował, by dać prokuraturze pracować. Zaznaczył, że w demokratycznym państwie wszystko musi potrwać, a w toku są dziesiątki śledztw.