Rosja przenosi się z Syrii do Sahelu. Z baz w Libii Putin chce podbijać Afrykę i straszyć NATO

Grzegorz Kuczyński
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Rosja wykorzystuje Libię jako platformę logistyczną i geopolityczną do wspierania swoich wpływów w Afryce. To ostatnia deska ratunku dla Moskwy w tej części świata po upadku Asada. Rozszerzając swoje wpływy w Libii, Moskwa bezpośrednio rzuca wyzwanie zachodnim mocarstwom i NATO na ich południowej flance, jednocześnie ustanawiając strategiczny przyczółek dla swoich działań na kontynencie afrykańskim.

SPIS TREŚCI

W niedzielę wieczorem samolot rosyjskich sił powietrznych Ił-76MD (nr rej. RA-78835) wystartował z bazy lotniczej Al Khadim. Po międzylądowaniu w bazie Chmejmim w syryjskiej Latakii kontynuował lot do Rosji. Częste loty rosyjskich samolotów między Syrią a Libią wskazują na transfer sprzętu z kraju Bliskiego Wschodu do kraju Afryki Północnej, po tym, jak upadł reżim Asada.

Rosjanie w Libii

Kluczowe miejsce zajmuje Libia. Z racji na położenie: leży nad Morzem Śródziemnym i graniczy z kilkoma sojusznikami Rosji. Z racji na fakt, że panujący nad wschodem i większością południa kraju generał Chalifa Haftar jest dłużnikiem Moskwy już może nawet od około dekady, a na pewno od 2019 roku, gdy wagnerowcy wspierali go w ofensywie na Trypolis (wziąłby wtedy całą Libię, gdyby nie wejście do gry Turcji z jej okrętami i dronami).

Podczas wojen domowych w 2014 i 2019 roku Rosja wykorzystywała zwiększoną niestabilność, niezdecydowanie i nieskuteczność zachodnich mocarstw. Wyraźna decyzja Moskwy o wsparciu frakcji, która jest zgodna z jej wizją przywrócenia władzy i porządku (Haftar), była kluczem do rozszerzenia jej kontroli nad strategiczną infrastrukturą, w tym bazami wojskowymi i instalacjami naftowymi, we wschodniej i południowej części kraju. Z ustaleń OSINT wynika, że w Cyrenajce (wschód Libii) i Fezzan (południe Libii) stacjonuje obecnie co najmniej 1800 żołnierzy Korpusu Afrykańskiego.

Zastępstwo dla baz w Syrii

Mówiąc krótko, bez tej bramy do Sahelu, po utracie Syrii, Rosja musiałaby wycofać się z Afryki. Wcześniej to baza Chmejmim w Syrii była najważniejszym hubem logistycznym między Rosją a Afryką. Tam miały międzylądowanie samoloty lecące z Rosji do Sudanu, Libii czy Mali z bronią i najemnikami, jak też te wracające z Czarnego Lądu z tonami złota i diamentu (tudzież wracającymi po zakończeniu kontraktu wagnerowcami) do Rosji.

Teraz rolę syryjskiego Chmejmim przejęła libijska Al Khadim. Tutaj lądują rosyjskie antonowy ze sprzętem i ludźmi, po czym udają się już lądowym szlakiem do sąsiadujących z Libią Nigru (stąd również dalej do Mali i Burkina Faso) i Sudanu (tutaj Moskwa zaczęła wspierać w wojnie domowej szefa armii, gen. Burhana). Niewykluczone, że z Libii Rosjanie pojadą też do sąsiedniego Czadu, który dopiero co wyrzucił Francuzów. Jednak kluczowe jest teraz znalezienie zastępstwa dla Tartus, czyli uzyskanie bazy morskiej w którymś z portów Libii.

Odwet w Mali

Kilka dni temu w mediach społecznościowych pojawił się materiał filmowy pokazujący dużą liczbę rosyjskich pojazdów wojskowych przejeżdżających przez Mali. Był to konwój sprzętu należącego do Afrykańskiego Korpusu rosyjskiego Ministerstwa Obrony. Konwój Afrika Korps obejmował siedem czołgów T-72B3, pięć bojowych wozów piechoty BMP-3 i ponad pięćdziesiąt innych typów pojazdów opancerzonych, czyli znacznie więcej niż wcześniej sądzono. Tylu czołgów nie ma cała malijska armia… To zapowiada kontrofensywę junty i sprzymierzonego z nią Afrika Korps przeciwko islamskim i tuareskim rebeliantom. I zemstę Rosjan za upokarzającą klęskę latem 2024 roku.

Decyzja o wysłaniu do Mali grupy pancernej składającej się z siedmiu czołgów, pięciu BMP, siedmiu APC i 50 kołowych pojazdów opancerzonych różnych typów z punktu widzenia Rosji jest całkiem racjonalna. Taka sama liczba pojazdów opancerzonych mogłaby zostać łatwo utracona na Ukrainie w ciągu zaledwie pół tygodnia walk z ukraińskimi siłami. W Mali, w starciu z lekko uzbrojonymi rebeliantami, może wręcz zdecydować o losach wojny. Nie ma publicznie dostępnych informacji na temat całkowitej liczby rosyjskich najemników w Mali oraz ilości sprzętu i broni, jaką Afrika Korps może posiadać w tym kraju. Wszystko wskazuje jednak na to, że jest to dziś, obok zabezpieczenia i rozwinięcia logistycznego zaplecza w Libii, priorytet Kremla. Rozbicie rebelii w Mali mogłoby – przy wydatnym zaangażowaniu bardzo skutecznej w Afryce rosyjskiej propagandy – przykryć złe wrażenie, jakie na sojusznikach Rosji w różnych częściach świata zrobił błyskawiczny upadek Asada w Syrii.

Upadek Asada rozpali wojnę w Libii?

Pomimo upadku reżimu Asada w Syrii Moskwa nie chce rezygnować z ambicji w regionie Morza Śródziemnego i próbuje znaleźć opcje zapasowe. Negocjuje z nowymi syryjskimi władzami - grupą Hayat Tahrir al-Sham – ale już stopniowo przenosi aktywa wojskowe do Libii. Rosjanie postrzegają port morski w Bengazi jako alternatywę dla bazy morskiej w Tartus, a bazę lotniczą Al Khadim odpowiednio dla Chmejmim.

Po wygnaniu z Syrii Rosja desperacko potrzebuje nowych twierdz wojskowych w regionie, w przeciwnym razie nie będzie mogła wykorzystać dźwigni wpływów na południowej flance NATO i bram morskich do swoich afrykańskich aktywów. Ale jedynym sposobem, w jaki mogą Rosjanie zapłacić za to Haftarowi, jest bezpośrednie wsparcie wojskowe i dostawy broni. Libijski lider może z kolei wykorzystać to do wznowienia działań wojennych i opanowania całego kraju.

Rosja nie rezygnuje

Libia, ze swoją geostrategiczną bliskością do Europy i bogatymi rezerwami energii, oferuje Rosji możliwość zwiększenia przewagi w regionie Morza Śródziemnego. Ta zmiana pozycji odbywa się w ramach skomplikowanej siatki polityki regionalnej, obejmującej interakcje z krajami takimi jak Egipt i Turcja, wpływ na globalne rynki energii, a nawet zakłócenia w handlu międzynarodowym. Angażując się jeszcze głębiej w sprawy Libii, Moskwa nie tylko zaspokaja natychmiastowe potrzeby strategiczne, które zostały przerwane w Syrii, ale także stara się stworzyć trwałe podstawy dla długoterminowych wpływów w ewoluującym porządku międzynarodowym.

Libia oferuje Rosji doskonałą pozycję geograficzną do wywierania wpływu zarówno na Morze Śródziemne, jak i na niestabilne regiony Sahelu. To strategiczne dostosowanie nie polega jedynie na wypełnieniu pustki pozostawionej po wycofaniu się z Syrii, ale także na ponownej kalibracji szerszej strategii geopolitycznej. W przeciwieństwie do Syrii, gdzie obecność wojskowa Rosji była w znacznym stopniu zainwestowana w podtrzymywanie upadającego reżimu w warunkach międzynarodowej izolacji, Libia stanowi okazję do skuteczniejszego zakotwiczenia jej operacji na szeroko pojętym teatrze afrykańskim.

Cementując kontrolę nad kluczowymi obiektami, takimi jak baza lotnicza Al-Dżufra i port w Syrcie, Rosja zyskuje potężną zdolność do monitorowania i potencjalnego blokowania ruchu morskiego w środkowej części Morza Śródziemnego. Taki rozwój sytuacji pozwala Rosji wywierać presję na kluczowe łańcuchy dostaw i szlaki wojskowe NATO, stanowiąc bezpośrednie wyzwanie dla bezpieczeństwa operacyjnego Sojuszu. Co więcej, niestabilność Libii stanowi dla Rosji podatny grunt do wykorzystywania lokalnych konfliktów, potencjalnie podsycając regionalne napięcia w celu osłabienia spójności NATO.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl