81 milionów złotych, które Antoni Macierewicz, guru spiskowców od zamachu, zdefraudował, udając, że chodzi o badanie katastrofy smoleńskiej, to zupełnie nic. A jak dodamy do tego, że połowa tej sumy to koszt zniszczenia drugiego Tupolewa, który ponoć i tak nie latał, to już zupełnie nic z niczego.
Bo szkód Macierewicza nie da się podliczyć na 81 milionów. Szkoda Macierewicza to idiotyzmy w stylu: „Po tych blisko trzech latach badań mogę powiedzieć z olbrzymią dozą pewności i prawdopodobieństwa, że relacje o tym, że trzy osoby przeżyły, są wiarygodne. Mamy te informacje z trzech różnych, niezależnych źródeł” (2013 r.), szkoda Macierewicza to opowiadanie, że „co do natury eksplozji samolotu Tu-154M nie ma wątpliwości; trwają dyskusje, jaki był charakter eksplozji, w którym miejscu został umieszczony ewentualny ładunek wybuchowy” (2018 r.), szkoda Macierewicza to też ogłaszanie ku radości PiS-owskiej wierchuszki, że „przyczyna śmierci została przez komisję ustalona – pasażerowie zostali zabici eksplozją centropłatu” (2018 r.).
Szkoda Macierewicza to też ból rodzin ofiar, ból, który próbowali ubrać w słowa w liście otwartym z 2017 roku, popartym m.in. przez profesora Andrzeja Bochenka, męża Krystyny: „Brońcie Ich grobów przed zbezczeszczeniem! Apelujemy do ludzi władzy: nie pozwólcie, aby dokonał się ten akt, któremu sprzeciwiają się nasze serca”. Który to list nic nie dał - dodajmy - bo w nocy na cmentarz w asyście policji wjechała koparka i wydobyła trumnę.
Szkoda Macierewicza to wieloletnie niszczenie resztek wiarygodności instytucji państwa, przy okazji też resztek autorytetu samych polityków, czego jedną z konsekwencji jest wzrost radykalizmu i kapitulacja zdrowego rozsądku w - jak to się pięknie mówi - debacie publicznej (jakiej debacie?).
A zatem nie, nie robi na mnie żadnego wrażenia ponad 80 milionów, które Macierewicz przepuścił na polityczny performance wokół katastrofy smoleńskiej. To tylko kolejne miliony na propagandę PiS, dorzućcie to po prostu do strat na piknikach 800 Plus, cichych etatów politycznych PR-owców w spółkach skarbu państwa czy materiałów Polskiej Fundacji Narodowej o sędziach, co kradli kiełbasę w sklepie.
Macierewicz ma na sumieniu więcej.
