Waluta euro źródłem inflacji. Wprowadza dysfunkcje gospodarki, redukuje jej efektywność i osłabia konkurencyjność ekonomiczną

Prof. Zbigniew Krysiak
Prof. Zbigniew Krysiak
Euro nie jest radą na inflację
Euro nie jest radą na inflację Fot. 123rf
W ostatnich latach mimo wojny i kryzysu obserwujemy nasilającą się presję Niemiec i Ursuli von der Leyen na inne kraje w Europie w celu wprowadzenia waluty Euro. Wydaje się, że presja ta jest tak mocna, że skłania wielu polityków i niektórych ekonomistów do swego rodzaju ideologicznej retoryki w odniesieniu do tego zagadnienia i podejmują oni w tym kierunku działania bez względu na szereg danych świadczących o tym, że waluta Euro jest dla wszystkich krajów prócz Niemiec instrumentem wprowadzającym dysfunkcje do gospodarki, redukując jej efektywność i osłabiając konkurencyjność ekonomiczną Europy na tle innych regionów w świecie. Takim przejrzystym i prostym miernikiem tej dysfunkcji jest utrata wartości produkcji narodowej, zmniejszenie wartości aktywów oraz zwiększenie cen produktów i usług.

Wspólnym określeniem odzwierciedlającym zmniejszenie wartości tych wszystkich wymienionych dóbr jest inflacja, czyli miernik świadczący o stratach. Omawianie negatywnego wpływu Euro dla gospodarki przy pomocy pojęcia inflacji jest uniwersalnym podejściem, gdyż jest ono zrozumiałe dla wszystkich ludzi niezależnie od wykształcenia, gdyż inflacja jest praktycznym doświadczeniem każdego obywatela niezależnie od wieku i zawodu w jakim pracuje.

Co oznacza brak kursu

W tym momencie trzeba zaapelować do pewnych ekonomistów w Polsce, którzy z pogardą wyrażają się o Polakach, że nie rozumieją i nie zauważają negatywnych skutków jakie Euro wyrządziło w Słowacji, Litwie, Łotwie, Estonii, a ostatnio w Chorwacji. W każdym z tych krajów przejście z narodowej waluty na Euro prowadziło do skokowej inflacji, czyli wzrostu cen - od ok. 10% do ok. nawet 80% w odniesieniu do niektórych usług, jak ostatnio miało to miejsce w Chorwacji.

Wycofanie narodowej waluty usuwałoby bardzo ważny mechanizm, jakim jest kurs walutowy, który decyduje o parytecie wymiany handlowej, a który niejako ustala parytet wymiany wartości w procesie transakcyjnym. Bez kursu walutowego silna gospodarka jak Niemcy korzystałyby w tej sytuacji dużo więcej, czyli po wprowadzeniu Euro dochodzi do usunięcia mechanizmu kursu, co można zilustrować w taki sposób, że niejako kupowalibyśmy towary Niemieckie drożej, zaś własne sprzedawalibyśmy taniej, co prowadziłoby do „wypływu” wartości ze słabszej gospodarki jak np. Polska do Niemiec. W rezultacie końcowym Niemcy stawaliby się bogatsi, zaś słabsze kraje biedniejsze.

Utrata suwerenności i transfer władzy do Frankfurtu

Brak własnej waluty prowadziłby do utraty roli Narodowego Banku Polskiego (NBP) oraz Rady Polityki Pieniężnej wraz z utratą suwerenności w zakresie tworzenia polityki pieniężnej, co odbierałoby Polsce możliwość zarządzania inflacją przez regulowanie poziomu stóp procentowych. Cała władza w zakresie stóp procentowych przy wspólnej walucie przeszłaby do Europejskiego Banku Centralnego we Frankfurcie, który jest praktycznie pod kontrolą Niemiec.

W związku z brakiem kontroli inflacji przez NBP przy pomocy stopy procentowej w sytuacji kryzysów mielibyśmy inflację nie taką jak obecnie, ale może nawet dwukrotnie wyższą, tak jak to wygląda na Litwie, Łotwie i Estonii, gdzie inflacja jest ponad 25%. Z tego przykładu wynika, że waluta Euro nie zapewnia niskiej inflacji, lecz przeciwnie - w sytuacji słabych ekonomicznie krajów bardzo mocno ją podnosi.

Inflacja wartości majątku narodowego w wyniku wprowadzenia Euro polega na potężnym ubytku realnej wartości Produktu Krajowego Brutto (PKB) członków Euro, czyli utraty wartości gospodarki i jej aktywów. Niemcy, forsując wprowadzenie Euro, pominęły ważne paradygmaty ekonomii dotyczące potrzeby spełnienia warunków wymaganych dla optymalnych obszarów walutowych, czyli w uproszczeniu równych potencjałów ekonomicznych członków strefy walutowej.

Analizy danych i wyników badań wykonanych przez niemiecki Think-Tank, Centre for European Policy we Freiburgu w lutym 2019 wykazały potężne straty w PKB i w tempie wzrostu PKB we wszystkich krajach, które weszły do strefy Euro oprócz Niemiec i Holandii. Straty te spowodowały mniejsze dochody podmiotów w danej gospodarce, co przełożyło się na niższe wpływy podatkowe, a w związku ze stałymi potrzebami wydatków państwa przełożyło się na wzrost zadłużenia budżetów narodowych.

Na przykład we Francji w momencie wchodzenia do Euro w 1999 r. wskaźnik długu publicznego do PKB był porównywalny do Niemiec i wynosił ok. 60%, zaś w 2020 wskaźnik ten we Francji wyniósł ok. 116%, podczas gdy w Niemczech niewiele wzrósł od 1999 r. i wynosi ok. 78%. We Włoszech dług do PKB wynosi ok. 155%, w Portugalii ok. 130%, Belgii 111%, a Grecji prawie 200%, zaś w innych krajach sytuacja ta jest także mniej korzystna niż przed wejściem do strefy Euro.

Kto traci na euro?

Straty, czyli ubytek realnej wartości produkcji narodowej dla krajów strefy Euro w okresie 20 lat od wprowadzenia wspólnej waluty odniesione procentowo do rocznego PKB stanowiły jego wielokrotność. Włochy i Portugalia straciły aż 2-3 razy PKB, zaś Francja 1,5 roczne PKB. W wartościach nominalnych PKB Włochy straciły 4 325 mld Euro, zaś Francja 3 591 mld Euro. Niemcy i Holandia zyskały ok. półroczny PKB, co w wartościach nominalnych PKB oznacza, że Niemcy zyskały 1 893 mld Euro, zaś Holandia zyskała 346 mld Euro.

Decyzja wprowadzenia Euro nie bazująca na przesłankach ekonomicznych, ale centralistycznych wynikających z tendencji dążenia Niemiec do dominacji gospodarczej i budowania superpaństwa doprowadziła do potężnych strat, co jest bardzo mocnym dowodem na negatywne skutki procesów unifikacji i centralizacji w UE. Wobec tak silnych argumentów należy podejmować zdecydowane działania blokujące procesy centralizacyjne na rzecz decentralizacyjnych. Tym niezwykle silnym instrumentem centralizacji i dominacji Niemiec jest Euro.

Euro jest mechanizmem wspierającym dominację ekonomiczną Niemiec nad słabszymi gospodarczo, którzy przystępowali do Unii Europejskiej. Kraje przystępujące do UE oczekiwały, że ich potencjały ekonomiczne zbliżą się do potencjału tzw. starych członków Wspólnoty. Tymczasem sprawy przebiegały w odmienny sposób, gdyż zachodnie kraje nastawiły się na wykorzystanie sytuacji z poszerzenia rynków zbytu i do tej pory dystans ekonomiczny wschodu do zachodu jest bardzo odległy.

Nie tylko PKB per capita

Ocena odległości potencjału ekonomicznego gospodarki krajów Wspólnoty Narodów Trójmorza (WNT) do najsilniejszych w Europie takich jak Niemcy, Francja, Holandia powinna opierać się na kilku wskaźnikach, a więc nie tylko na PKB per capita, gdyż jest to miernik, który odzwierciedla tylko fragment rzeczywistości gospodarczej. Rozwój gospodarczy mierzony tempem wzrostu PKB i jego wartością nominalną, o ile nie przekłada się na zamożność finansową i zasobową obywateli, o tyle nie można go uznawać za wystarczający miernik siły gospodarki.

W tym kontekście, aby w pełni ukazać siłę gospodarki, należy ją oceniać wykorzystując także takie mierniki jak Produkt Narodowy Brutto (PNB), średnia płaca, płaca minimalna, wartość kapitalizacji aktywów gospodarstwa domowego, kapitalizacja aktywów per capita, a także iloraz długu budżetu państwa do PKB. W związku powyższym, nawet gdybyśmy pomięli zagadnienie suwerenności, co jest oczywiście kluczowe, żaden kraj nie powinien zgadzać się na wstąpienie do Euro, dopóki jego potencjał gospodarczy mierzony powyższymi wskaźnikami nie zrówna się z potencjałem Niemiec.

rs

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl