Szef TK: Zamach stanu w Polsce
W środę wieczorem nagle gruchnęła wiadomość: „zamach stanu w Polsce”. Szef Trybunału Konstytucyjnego Bogdan Święczkowski ogłosił, że złożył zawiadomienie do prokuratury na między innymi premiera, marszałków Sejmu i Senatu, posłów i senatorów obecnej ekipy rządzącej oraz niektórych sędziów i prokuratorów.
Mieli oni – według zawiadomienia – działać w zorganizowanej grupie przestępczej, od 13 grudnia 2023 roku „mając na celu zmianę konstytucyjnego ustroju RP oraz działając w celu osiągnięcia lub zaprzestania działalności TK oraz innych organów konstytucyjnych, w tym KRS i SN”. Zdaniem szefa Trybunału doszło do „zbrodni na narodzie polskim”.
W czwartek rano Święczkowski pojawił się w radiu RMF FM i dolał jeszcze oliwy do ognia, przewidując, że „za pół roku na ulice może wyjść wojsko” oraz snując hipotezę, że „rząd Tuska może być sterowany z zagranicy”.
Jak wiadomo, Trybunał Konstytucyjny jest w Polsce całkowicie „niezależny”, zwłaszcza jego ostatnich dwoje prezesów: obecny, który kilkukrotnie kandydował w wyborach z list PiS, zdobył nawet mandaty radnego sejmiku i posła, choć zostały one wygaszone, oraz jego poprzedniczka Julia Przyłębska, którą prezes PiS Jarosław Kaczyński nazwał swoim „odkryciem towarzyskim”.
Dlatego w sukurs szefowi TK ruszyła cała machina medialna PiS i sprzyjających mu środowisk. Na „paskach grozy” w TV Republika, która miała swoje „wydanie specjalne” widzieliśmy całą gamę najróżniejszych określeń na „zamach stanu”, który Święczkowski zarzuca obecnej koalicji rządzącej.

Dewaluacja pojęć w polskiej przestrzeni publicznej
Żyjemy w czasach absolutnej dewaluacji pojęć. Polityczna polaryzacja, z którą mamy do czynienia od 2005 roku powoduje, że politycy oraz ich stronnicy posuwają się do coraz bardziej absurdalnych stwierdzeń, mających coraz mniej wspólnego już nie z prawdą, ale w ogóle z rzeczywistością.
Początek lutego 2025 i śledztwo ws. „zamachu stanu” to oczywiście nie pierwszy taki moment w polskim politycznym piekiełku, kiedy można było się przekonać, że komuś już peron odjechał. W końcówce 2016 roku miał miejsce niesławny „pucz Sejmowy” (zwany też „kanapkowym” lub „ciamajdanem”) gdzie też co bardziej nagrzani mówili o „zamachu stanu”, co widać choćby w poniższym wpisie na Twitterze.
Z kolei obecny minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, wcześniej europoseł, widział „zamach stanu” w 2021 roku.
Poprzednie kadencje Sejmu to też czas równie brawurowych stwierdzeń o „dyktaturze” czy „końcu demokracji”. Niektóre pojęcia już nawet nie tyle się zdewaluowały, a straciły jakiekolwiek znaczenie. Najlepszym przykładem jest „praworządność”, którą odmieniano przez wszystkie przypadki, a dziś to słowo służy w zasadzie tylko do zaatakowania przeciwnika poprzez stwierdzenie, że jest ona „łamana”.
A to III Rzeczpospolita Polska właśnie
Wszystkie te „zamachy” i „końce demokracji” byłoby znacznie trudniej „przeprowadzić”, gdyby wielokrotnie naruszana przez wszystkie ekipy rządzące „KON-STY-TUC-JA” III RP nie była z jednej strony dziurawa, nie zawierała dziwnych i niekoniecznie potrzebnych instytucji (jak Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji), a z drugiej zawierała silne, nienaruszalne bezpieczniki, takie jak wybór najważniejszych stanowisk kwalifikowanymi większościami 3/5 czy nawet 2/3 Sejmu.
No ale wówczas nie byłoby tak łatwo dorwać się do stołków, a potem w odpowiedni sposób się do nich przyspawać, więc cytując pewnego byłego premiera, który ostatnio pisze bardzo dziwne rzeczy w sieci, „karpie nie zagłosują za przyspieszeniem Wigilii”.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!