Kinga Gruszecka: Misje kosmiczne pokazują, ile człowiek jest w stanie osiągnąć

Anita Czupryn
Polska robi kolejne kroki w stronę kosmosu – od misji Ignis z udziałem Sławosza Uznańskiego po program PIAST, Microglob i rozwój polskich satelitów. To szansa na umocnienie naszej pozycji w globalnym sektorze kosmicznym – mówi Kinga Gruszecka, ekspertka sektora kosmicznego

Co się wydarzy w kosmosie w 2025 roku?

To będzie bardzo intensywny rok. Po pierwsze, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to Polak – Sławosz U

znański – poleci na Międzynarodową Stację Kosmiczną na dwutygodniową misję technologiczną. Co prawda rzadko która misja kosmiczna odbywa się zgodnie z planem; opóźnienia to niemal norma. Na przykład podczas jednej z misji SpaceX Dragon piloci już siedzieli w kapsule, gotowi do startu, gdy nagle usłyszeli: „Wychodźcie”. Takie sytuacje się zdarzają.

Jakie znaczenie dla Polski ma ta misja? To symboliczny krok, czy coś więcej? Wiemy, że nasz astronauta, Sławosz Uznański, ma w kosmosie przeprowadzić 13 13 eksperymentów.

Myślę, że jest to jedno i drugie. A moment jest dobry - od 12 lat (od 2012 r.) jesteśmy członkiem Europejskiej Agencji Kosmicznej, budujemy swoje kompetencje i stajemy się coraz bardziej znaczącym krajem w rozwoju technologii kosmicznych. Jednocześnie jednak wielu ludzi wciąż nie rozumie, po co nam ten kosmos. Nie wiedzą, ile technologii jest transferowanych z sektora kosmicznego do codziennego życia i jakie to ma znaczenie dla nauki czy technologii, które ich otaczają na co dzień. Dlatego jest nadzieja, że ta misja – komercyjna, ale realizowana we współpracy z Europejską Agencją Kosmiczną – stanie się symbolem. Polak w kosmosie to coś niesamowitego.

Zwłaszcza że dzieje się to po tak wielu latach.

Tak, chyba po 47. Należę do pokolenia, które nie pamięta generała Hermaszewskiego w kosmosie. Poznałam go już jako wspaniałego gawędziarza na wydarzeniach związanych z kosmosem i technologią, ale świat, który on opisywał, w dużej mierze odszedł. Nie ma już stacji Mir, mamy za to Międzynarodową Stację Kosmiczną. I właśnie ta stacja jest czymś wyjątkowym, bo jak nic innego na świecie pokazuje, jak ważna jest współpraca. Nie powstałaby w obecnym kształcie, gdyby nie decyzje kilku rządów i Europejskiej Agencji Kosmicznej.

Wróćmy do polskiego kosmonauty, Sławosza Uznańskiego. Misja, w której weźmie udział nosi nazwę Ignis, a on ma przeprowadzić eksperymenty z zakresu technologii, biologii, medycyny i psychologii, które przygotowali dla niego polscy naukowcy. Co konkretnie będzie robił?

Każdy eksperyment jest inny. Czasami rolą Sławosza będzie pobranie próbki, a innym razem odpowiednie podłączenie eksperymentu do większego laboratorium. Zaangażowanie w każdy z nich różni się w zależności od celu badania. Na przykład eksperymenty związane z komunikacją między człowiekiem a komputerem są istotne dla przyszłych misji załogowych i dla lepszego zrozumienia ludzkich zachowań. Generalnie podzieliłabym te eksperymenty na dwie grupy: te, które mają wpływ na dalszą eksplorację kosmosu i pozwolą polskim naukowcom, inżynierom i technologom aktywnie uczestniczyć w dyskusji o przyszłych misjach, oraz te, które mogą przynieść konkretne korzyści na Ziemi. Na przykład w eksperymencie Instytutu Materiałoznawstwa PAN chodzi o zbadanie rozkładu biodegradowalnych polimerów. W wielu lekach znajduje się substancja aktywna, która jest właściwym lekiem, oraz inne składniki pomocnicze. Jeśli uda się odpowiednio stworzyć biodegradowalną „otoczkę”, można by wyeliminować te dodatkowe składniki, a to pozwoliłoby na dłuższe przechowywanie leków. Przetestowanie tego na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej otwiera możliwość włączenia się Polski w globalny łańcuch dostaw leków, a jednocześnie lepszego zrozumienia, jak przechowywać je na Ziemi.

A jeśli chodzi o eksperymenty psychologiczne?

O ile dobrze pamiętam, Uniwersytet Śląski przygotował badanie dotyczące zachowań człowieka w warunkach dużego stresu i odosobnienia. Więcej o tym mówić zaczęliśmy już w czasie pandemii. Ale pamiętam też nagranie francuskiego astronauty, Thomasa Pesquet, który opowiadał, jak radził sobie z samotnością na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Zrozumienie ludzkich zachowań to podstawa dla dalszej eksploracji kosmosu, zwłaszcza jeśli mówimy o misjach na orbitę czy Księżyc. Ale to wiedza przydatna również na Ziemi, bo coraz gorzej radzimy sobie z samotnością. Instytut Humanites w tym roku poświęcił cały program temu problemowi, informując firmy, jak wspierać pracowników w takich sytuacjach. W Polsce mamy też misje analogowe, prowadzone m.in. przez zespół Lunares oraz Centrum Technologii Kosmicznych AGH, w którym dr Agata Kołodziejczyk zajmuje się symulacjami warunków kosmicznych.

Co to są misje analogowe?

To misje analogiczne do tych, które odbywają się na Marsie czy na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, ale realizowane na Ziemi. Pozwalają one testować różne aspekty technologiczne i ludzkie, na przykład działanie łazików, współpracę człowieka z technologią czy użyteczność narzędzi w pełnym stroju astronauty. Porusza się też w nich kwestie takie jak wpływ sztucznego światła, dźwięku czy odosobnienia. Na przykład na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej jest głośno – w końcu jest to orbitujące laboratorium. Jeden z eksperymentów na ISS będzie badał polskie czujniki do pomiaru natężenia dźwięku. To może pomóc w dalszym rozwoju technologii i ich komercjalizacji.

Mogłabym długo opowiadać o każdym eksperymencie, ale wspomnę jeszcze o misji dotyczącej wytwarzania tlenu z alg wulkanicznych w ramach eksperymentu Extremum Technology. To technologia, która może być szalenie ważna dla astronautów, ale także i dla ludzi na Ziemi, na której mamy problemy z jakością powietrza i zmianami klimatycznymi.

A medyczne badania?

Będą to m.in. badania mikrobioty jelitowej, istotnej dla zdrowia i dobrostanu człowieka, oraz analiza zmian w odporności astronautów na poziomie krwi. I znów - te eksperymenty zaproponowane przez Wojskową Akademię Techniczną, mają znaczenie zarówno dla przyszłych misji kosmicznych, jak i zastosowań na Ziemi. Tu ciekawostką jest, że wiele technologii, które początkowo miały służyć wyłącznie kosmosowi, znalazło zastosowanie w codziennym życiu. Misja Ignis to dwutygodniowy pobyt w kosmosie, ale większość eksperymentów będzie kontynuowana znacznie dłużej. Po to, by otworzyć nowe możliwości zarówno dla nauki, jak i przemysłu w Polsce.

Jakie inne wydarzenia w 2025 roku będą miały znaczenie dla rozwoju sektora kosmicznego?

Pod koniec 2025 roku odbędzie się Rada Ministerialna Europejskiej Agencji Kosmicznej. To chyba najważniejsze wydarzenie dla przemysłu kosmicznego, ponieważ zdecyduje, na co zostaną przeznaczone środki finansowe, jakie projekty i misje uzna się za priorytetowe. W 2023 roku polski rząd zadeklarował dodatkowe fundusze na ESA, a to pozwoliło na realizację takich działań jak misja Ignis. Pytanie brzmi: czy podtrzymamy to zaangażowanie? Czy dalej będziemy wspierać loty kosmiczne i eksplorację?

Przykładem programu o dużym potencjale jest Artes, który dotyczy łączności i nawigacji. Mimo że wydaje się jednym z najbardziej opłacalnych, często brakuje na niego funduszy. Słyszę od kolegów i koleżanek, że nie mogą realizować swoich projektów, bo pieniądze się skończyły. Dlatego decyzje Rady Ministerialnej będą tak ważne.

Warto też wspomnieć, że od 1 stycznia Polska obejmuje prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Choć tematy wskazane na prezydencję nie odnoszą się bezpośrednio do kosmosu, kwestie takie jak bezpieczna informacja wymagają systemów dostarczania tych danych. Coraz częściej mówi się o zagłuszaniu sygnału Galileo, systemu nawigacyjnego i pozycjonującego; więc wymaga on dodatkowych zabezpieczeń i weryfikacji, czy można mu zaufać.

Przez kogo jest zagłuszany?

Mówi się, że przez Rosjan. To część wojny hybrydowej i technologicznej. Infrastruktura kosmiczna, taka jak dane z satelitów o wysokiej rozdzielczości czy systemy pozycjonowania, jest wykorzystywana na wiele sposobów, również w celach wojskowych. Ale brak sygnału GPS może utrudnić życie nie tylko armii czy służbom, ale każdemu z nas. O zagłuszaniu łączności satelitarnej jeszcze nie słyszałam, ale dzieje się tak dlatego, że łączność satelitarna często działa w sposób redundantny – jeśli zawodzą systemy naziemne, przełącza się na satelitę. Firma CGI, w której pracuję, prowadzi projekt SODOR, który umożliwia bezproblemowe przełączanie między systemami, niezauważalne dla użytkownika.

Chciałabym podkreślić, że infrastruktura kosmiczna jest infrastrukturą krytyczną, tak samo ważną jak rafinerie czy elektrownie. Coraz częściej staje się celem konfliktów, dlatego musimy ją chronić przed atakami i zapewnić jej bezpieczeństwo, aby mogła dalej służyć nie tylko w czasie pokoju, ale i podczas kryzysów.

Jak wygląda obecnie globalna polityka kosmiczna? Rośnie rywalizacja między mocarstwami – czy współpraca w kosmosie jest w ogóle możliwa w tej sytuacji?

Mam to szczęście, że moim przyjacielem i mentorem jest John Hall – człowiek, który przez 25 lat pracował w NASA; zajmował się eksportem i negocjował m.in. kontrakt na Międzynarodową Stację Kosmiczną. John zawsze powtarza, że to właśnie kosmos daje unikalną szansę na współpracę, a czasem wręcz ją wymusza. Na Ziemi możemy się kłócić i nie potrafimy dojść do porozumienia, ale w kosmosie współpraca okazuje się konieczna. Najlepszym dowodem na to jest Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. Przez wiele lat Amerykanie korzystali z rosyjskiej technologii, aby wynosić astronautów na orbitę, ponieważ tylko Rosjanie posiadali odpowiednie możliwości. Ta współpraca była więc wymuszona, ale mimo wszystko działała. Nawet po eskalacji agresji Rosji na Ukrainę w 2022 roku, gdy ESA i NASA zadeklarowały, że nie będą współpracować z Rosją, okazało się, że pewien minimalny poziom współpracy jest niezbędny.

Choć wciąż wierzę w ideę współpracy, coraz częściej mówi się o militaryzacji kosmosu i wykorzystaniu technologii kosmicznych do celów militarnych. Moja idealistyczna wizja, że powinniśmy współpracować i dzielić się zasobami, niestety ustępuje miejsca rzeczywistości, w której konflikty eskalują, a technologie są rozwijane z myślą o przewadze strategicznej.

Czy to oznacza, że wojna w kosmosie jest nieunikniona?

Myślę, że wojny w kosmosie jeszcze przed nami. Prędzej czeka nas wojna o zasoby kosmiczne – pytania o to, do kogo należą, jak je licencjonować i wykorzystywać, będą coraz częstsze. Mam nadzieję, że jeszcze przez wiele lat będziemy traktować kosmos jako dobro wspólne. Ale patrząc na to, jak ludzie gospodarują Ziemią – która również jest dobrem wspólnym – trudno być optymistką. Tendencja do zawłaszczania zasobów czy prywatyzacji jest silna, nawet jeśli dotyczy to całych państw.

Mówi się, że kosmos staje się coraz bardziej codzienny – mamy GPS, monitorowanie zmian klimatycznych. Jak dane satelitarne wpływają na nasze życie i czy w przyszłym roku możemy spodziewać się przełomu w ich zastosowaniach?

Nie sądzę, żeby nastąpił przełom. Bardzo bym tego chciała, ale widzę wiele problemów, które wymagają rozwiązania. Prezydencja Polski w Radzie Unii Europejskiej zwiększy widoczność naszego sektora kosmicznego, ale wciąż brakuje wspólnych działań i synchronizacji na poziomie europejskim. Wiele inicjatyw jest rozdrobnionych, a czasem nawet kanibalizujących się nawzajem. W zakresie obserwacji Ziemi to również problem. Byłam w tym roku na konferencji EuroGEO – spotkaniu społeczności naukowców, przedsiębiorców i administracji publicznej zajmujących się technologiami obserwacji Ziemi. Dużo mówiono o tym, jak ważne jest włączanie klientów końcowych do projektów.

Kto jest klientem końcowym?

To mogą być miasta, jeśli projekt dotyczy urbanistyki, albo konglomeraty rolnicze, urzędy marszałkowskie czy szeroko rozumiana administracja publiczna. Przemysł rolniczy czy leśny potrzebuje informacji o zasobach, np. stanie upraw rzepaku, ale również przemysł paliwowy korzysta z tych danych. Przemysł ubezpieczeniowy wykorzystuje zdjęcia satelitarne do weryfikacji szkód – np. sprawdza, czy powódź faktycznie dotarła do określonego miejsca.

Wiele zmienił program Copernicus, europejski system obserwacji Ziemi. Komisja Europejska zobowiązała agencje wdrażające polityki rolne do korzystania z danych satelitarnych, co stało się swego rodzaju game changerem. Dzięki temu powstały nowe projekty, zaczęto zatrudniać specjalistów i zlecać badania firmom z doświadczeniem w obserwacji Ziemi. Ale chciałabym jeszcze wrócić do tego pytania, co się jeszcze wydarzy w przyszłym roku.

Na co Pani czeka w przyszłym roku?

Ciekawa jestem rozwoju nowej administracji i jej kierunków, sposobu działania w Stanach Zjednoczonych. Republikanie zawsze chętnie mówili o kosmosie i promowali inicjatywy takie jak Artemis Accords – deklarację dotyczącą eksploracji Księżyca i dzielenia się danymi z misji. Pamiętam rozmowę z Michaelem Goldem, wiceprezesem firmy Redwire, podczas jego wizyty w Polsce. Opowiadał, że po zmianie władzy w USA w NASA pojawiła się obawa, czy Demokraci będą w stanie utrzymać wsparcie dla eksploracji Księżyca. Ostatecznie okazało się, że tak. To pozwala sądzić, że również pod nową administracją budżet na kosmos zostanie zwiększony. Nadal jednak nie wiemy, jakie będą priorytety. Czy większy budżet będzie oznaczał większą otwartość na współpracę, czy wręcz przeciwnie? Pozostaje czekać na wybór nowych administratorów NASA i pierwsze decyzje. Ale misja Artemis 2, zaplanowana na 2025 rok, prawdopodobnie zostanie przesunięta z powodów technologicznych, a nie politycznych.

Czym jest Artemis 2?

To kolejny krok w przygotowaniach do powrotu na Księżyc. Ma być demonstracją nowych technologii, które umożliwią dalszą eksplorację. Tymczasem Chiny rozwijają swoją stację kosmiczną i prowadzą badania nad ciałami niebieskimi, takimi jak asteroidy. O ich działaniach mówi się w Polsce bardzo mało, a jest to bardzo dynamicznie rozwijający się rynek. Warto też wspomnieć o polskich misjach. W 2025 roku mają zostać wyniesione satelity PIAST, projektu finansowanego przez Ministerstwo Obrony Narodowej za pośrednictwem Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. To projekt obejmujący trzy satelity pracujące w formacji, zarządzane przez Centrum Operacji Statkiem Kosmicznym na WAT. Jest to ogromne wyzwanie technologiczne i organizacyjne – test dla polskiego sektora kosmicznego.

Co dla Pani oznacza praca w sektorze kosmicznym?

Dla mnie to przede wszystkim rozwiązywanie problemów życia codziennego przy wykorzystaniu danych i technologii z kosmosu. Misje kosmiczne są inspirujące – pokazują, ile człowiek jest w stanie osiągnąć i jakie technologie może stworzyć. Wystrzelenie misji, pracujące w formacji satelity – to ogromne kroki naprzód dla inżynierów, naukowców i innych profesjonalistów sektora kosmicznego. Ale dla mnie najważniejsze jest pytanie: Co z tego będzie? Myślę o tym, jakie konkretne korzyści te misje przyniosą. Na przykład misja Sławosza Uznańskiego jest fenomenalna. Bardzo cieszę się, że mogłam w jakimś stopniu przy niej pracować będąc w Polskiej Agencji Kosmicznej. Ale patrząc na tę misję, myślę o setkach tysięcy osób, które dzięki niej zaczną badać, próbować i rozwijać coś nowego. To jest właśnie to, co mnie najbardziej inspiruje w pracy z kosmosem.

Jak trafiła Pani do tego sektora?

Po studiach i zakończeniu stażu w Hewlett Packard Enterprise szukałam pracy. Trafiłam na rozmowę do Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Pan dyrektor powiedział wtedy, że u niego się zmarnuję – że to, co może mi zaoferować, nie odpowiada moim kompetencjom. Wtedy rekruterka zasugerowała: „Powinnaś iść do kosmosu.” Szczerze mówiąc, chciałam po prostu jakąkolwiek pracę. Nie wiedziałam nic o polskim sektorze kosmicznym. Ale miałam doświadczenie w pracy z technologią, rozumiałam jej specyfikę dzięki stażowi w HPE i mówiłam biegle po angielsku. To wystarczyło. Miałam też otwartość i umiejętności potrzebne do rozmów z ludźmi – to ważne by wspierać rozwój przemysłu kosmicznego. Zajmowałam się informowaniem obywateli o znaczeniu technologii kosmicznych i pracach, nad którymi działali polscy naukowcy. Jednak Polska Agencja Kosmiczna się rozwijała i przejmowała część zadań, więc moje obowiązki przeniesiono na obszary innowacji i polityki klastrowej. Były ważne i interesujące, ale nie dawały mi takiej satysfakcji jak praca związana z kosmosem. Więc do niego wróciłam. Po urodzeniu dziecka postanowiłam zacząć od nowa i uciec od sektora kosmicznego. Wtedy otrzymałam propozycję stypendium w Stanach Zjednoczonych. Kiedy trzeba było określić moje obszary rozwoju zawodowego, kosmos umieściłam na końcu listy. To część mojego życia, myślę, ze całkiem sporo o nim wiem, byłam już wybrana na prezeskę Stowarzyszenia Polskich Profesjonalistów Sektora Kosmicznego więc nie mogłam nie umieścić. Wkrótce otrzymałam wiadomość z Departamentu Stanu: „Kinga, twoim obszarem rozwoju będzie kosmos”. Pomyślałam: „Boże, próbuję od tego uciec, a wy mi w tym nie pomagacie!" I w Kolorado odkryłam kosmos na nowo.

Co się wydarzyło w Kolorado?

Zostałam zaproszona do Space Foundation, dużej organizacji zajmującej się promocją znaczenia kosmosu. W ich siedzibie znajduje się muzeum i planetarium, przypominające nasze Centrum Nauki Kopernik, a także wystawa poświęcona transferowi technologii – pokazuje, jak technologie kosmiczne są wykorzystywane w codziennym życiu, np. buty na rzepy czy liofilizowana żywność. Pierwszą rzeczą, którą zobaczyłam, był mały skafander astronauty. Myślałam, że to model w pomniejszonej skali, ale wyjaśniono mi, że stworzyli go inżynierowie z NASA dla chłopca z obniżoną odpornością, który nie mógł opuścić szpitala. Ten skafander był dla mnie symbolicznym dowodem na to, jak kosmos może rozwiązywać ziemskie problemy – zarówno bezpośrednio, poprzez dane, jak i pośrednio, dzięki transferowi technologii. To była dla mnie lekcja, że w kosmosie nie chodzi tylko o wielkie misje, ale o poszukiwanie, eksperymentowanie i dostrzeganie potencjalnych zastosowań technologii, które mogą otworzyć nowe możliwości.

Jaką największą głupotę usłyszała Pani o kosmosie w polskiej polityce?

Odpowiem poza polityką: często słyszę żartobliwe komentarze w stylu: „Mamy tu kogoś, kogo moglibyśmy wysłać w kosmos.” Ludzie mówiąc to, są przekonani, że to zabawne. Mnie to jednak wcale nie bawi, bo w kosmos wysyła się ludzi wartościowych. Na orbitę Ziemi trafiają osoby, które pomagają rozwijać naukę i rozwiązywać problemy na Ziemi. To są jednostki o niezwykle wysokich standardach – często inżynierowie z doktoratami, doświadczeniem wojskowym i wyjątkowymi umiejętnościami. Kosmos to nie miejsce dla przypadkowych osób, ale dla tych, którzy naprawdę mogą przyczynić się do rozwoju ludzkości. Do tego rozwoju przyczyniają się oczywiście nie tylko astronauci, ale inżynierowie, fizycy, menedżerowie, prawnicy, komunikatorzy, Ci którzy pracują nad misjami kosmicznymi, wykorzystaniem danych satelitarnych. Przed nami wiele wspaniałych odkryć, rozwoju, w których Polacy biorą udział i będą bardziej widoczni. Moja misja na teraz to stworzenie sektora kosmicznego w CGI. Ta firma już od blisko 50 lat działa w kosmosie, a teraz po ponad 25 latach działalności w Polsce zaczyna tworzyć sektor kosmiczny. Moim zadaniem jest koordynacja lokalnego potencjału i zintegrowania go z projektami kosmicznymi, zarówno w ramach misji polskich jak i projektów rozwijanych przez CGI na całym świecie. To wielka szansa dla naszego biznesu i utalentowanych ludzi, którzy mogą skorzystać z naszej wiedzy i dostępu do projektów.

CV

Kinga Gruszecka

W CGI Polska odpowiada za projekty w sektorze kosmicznym. Prezeska Stowarzyszenia Polskich Profesjonalistów Sektora Kosmicznego (PSPA). W latach 2019–2021 pełniła obowiązki dyrektora departamentu edukacji w Polskiej Agencji Kosmicznej. W 2019 roku nagrodzona tytułem Nadzieja Polskiego Sektora Kosmicznego w konkursie „Konstelacje”., Laureatka „TOP100 Space & Aerospace Professionals to follow on Linkedin” w 2023 r.

od 7 lat
Wideo

Komentarze 11

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

T
To Ja
co to za kosmos 500 kilometrów
f
für Deutschland
Folksdojcza wysłać w kosmos bo Jarosław miał rację, że to niemiecki agent.Rozwala Polskę i nie ma w tym żadnych czarów
P
Pol
5 stycznia, 9:11, Günter:

Szkoda że jedne a nie wszyscy.

Świat by odetchnął z ulgą.

Świat by odetchnął gdyby wysłali tam niemieckie pomysły jak zielone łady i umowy na żywność z krajów ameryki. No i tą urszulę pomysłodawczynię mafijną. Trole szwabskie też by mogli tam wysłać.

G
Günter
Szkoda że jedne a nie wszyscy.

Świat by odetchnął z ulgą.
U
USS wojtuś
Znajomy mi opowiadał jakie klimaty miał wpracy, ponoć dwóch kolesi przylazło do roboty i zaczęli na bosaka latać po kantynie. Koordynatorka ich powiozła do domu i powiedziała "ci panowie już tu nie pracują!" xD - tyle jest w stanie osiągnąć człowiek xD
m
marek.
"To szansa na umocnienie naszej pozycji w globalnym sektorze kosmicznym" Czyli my som potengom nie tylko w sporcie bo my zremisowali zwycięsko na Wembley, nie tylko potengom militarnom bo w 1410 pokonali my Krzyżaków ( co prawda za pomocą Litwinów) ale też potengom kosmicznom bo tak mówi pewna pańcia od nawijania makaronu na uszy.
m
myśl głową
4 stycznia, 19:10, Adios amigos:

chyży?

4 stycznia, 19:33, Pol:

Niestety nie, on by już na pierwszym kilometrze wołał urszulę:-) bez niemca ten agent nawet się nie podrapie. Właśnie oddał im port z wdzięczności... i teraz mamy niby nasz a tak naprawdę niemiecki port ...

4 stycznia, 21:34, gość:

I tak pośród ch@@jów tworzą się legendy .

"W piątek do tego odniósł się sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury. "Po pierwsze, doszło do transakcji pomiędzy prywatną firmą Rhenus i udziałowcami prywatnej firmy Bulk Cargo. Na skutek tego Rhenus stał się jej większościowym udziałowcem. Skoro mówimy o prywatnych firmach, to jasne jest, że w transakcji nie uczestniczyła spółka skarbu państwa" — skomentował Arkadiusz Marchewka.

Dodał, że firma Rhenus już wcześniej posiadała 40 proc. udziałów w Bulk Cargo i te udziały zdobyła za rządów PiS. Wskazał, że nowy właściciel zobowiązał się zainwestować w terminal ponad 200 mln zł i zmodernizować infrastrukturę magazynową oraz rozbudować zdolności przeładunkowe."

4 stycznia, 22:36, myśl głową:

Tylko baran wierzy jeszcze w te kłamstwa.Nie zastanawia cie czemu za PIS nie było takich przekrętów,a wręcz przeciwnie PIS przejał od Niemców sprzedany za 1 tuska Bank PKO,PKP inrastruktura,tvp regionalną i gazety regionalne w całej Polsce.Poczytaj sobie ile tysiecy polskich firm zostało przez 8 lat sprzedanych za tuskopacz.Tusk zaraz oGłosił TVN firmą strategiczną ,żeby zablokowac kupno przez Węgrów.Czemu nie ogłosił portu Szczecin firmą strategićzną?

PIS blokował przejęcia polskich firm.CO z tego, że mieli 40 proc.liczy sie pakiet większościowy.Teraz Niemcy nie dopuszcza do budowany termnalu kontenerowego,zeby Niemieckie porty sie rozwijały,

m
myśl głową
4 stycznia, 19:10, Adios amigos:

chyży?

4 stycznia, 19:33, Pol:

Niestety nie, on by już na pierwszym kilometrze wołał urszulę:-) bez niemca ten agent nawet się nie podrapie. Właśnie oddał im port z wdzięczności... i teraz mamy niby nasz a tak naprawdę niemiecki port ...

4 stycznia, 21:34, gość:

I tak pośród ch@@jów tworzą się legendy .

"W piątek do tego odniósł się sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury. "Po pierwsze, doszło do transakcji pomiędzy prywatną firmą Rhenus i udziałowcami prywatnej firmy Bulk Cargo. Na skutek tego Rhenus stał się jej większościowym udziałowcem. Skoro mówimy o prywatnych firmach, to jasne jest, że w transakcji nie uczestniczyła spółka skarbu państwa" — skomentował Arkadiusz Marchewka.

Dodał, że firma Rhenus już wcześniej posiadała 40 proc. udziałów w Bulk Cargo i te udziały zdobyła za rządów PiS. Wskazał, że nowy właściciel zobowiązał się zainwestować w terminal ponad 200 mln zł i zmodernizować infrastrukturę magazynową oraz rozbudować zdolności przeładunkowe."

Tylko baran wierzy jeszcze w te kłamstwa.Nie zastanawia cie czemu za PIS nie było takich przekrętów,a wręcz przeciwnie PIS przejał od Niemców sprzedany za 1 tuska Bank PKO,PKP inrastruktura,tvp regionalną i gazety regionalne w całej Polsce.Poczytaj sobie ile tysiecy polskich firm zostało przez 8 lat sprzedanych za tuskopacz.Tusk zaraz oGłosił TVN firmą strategiczną ,żeby zablokowac kupno przez Węgrów.Czemu nie ogłosił portu Szczecin firmą strategićzną?

f
für Deutschland
Znów jakiś Qtas zmienia wyrazy
f
für Deutschland
4 stycznia, 19:10, Adios amigos:

chyży?

4 stycznia, 19:33, Pol:

Niestety nie, on by już na pierwszym kilometrze wołał urszulę:-) bez niemca ten agent nawet się nie podrapie. Właśnie oddał im port z wdzięczności... i teraz mamy niby nasz a tak naprawdę niemiecki port ...

4 stycznia, 21:34, gość:

I tak pośród ch@@jów tworzą się legendy .

"W piątek do tego odniósł się sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury. "Po pierwsze, doszło do transakcji pomiędzy prywatną firmą Rhenus i udziałowcami prywatnej firmy Bulk Cargo. Na skutek tego Rhenus stał się jej większościowym udziałowcem. Skoro mówimy o prywatnych firmach, to jasne jest, że w transakcji nie uczestniczyła spółka skarbu państwa" — skomentował Arkadiusz Marchewka.

Dodał, że firma Rhenus już wcześniej posiadała 40 proc. udziałów w Bulk Cargo i te udziały zdobyła za rządów PiS. Wskazał, że nowy właściciel zobowiązał się zainwestować w terminal ponad 200 mln zł i zmodernizować infrastrukturę magazynową oraz rozbudować zdolności przeładunkowe."

Nigdy ani ty,a i twój folksdojcz nie będzie żadną polską legendą

g
gość
4 stycznia, 19:10, Adios amigos:

chyży?

4 stycznia, 19:33, Pol:

Niestety nie, on by już na pierwszym kilometrze wołał urszulę:-) bez niemca ten agent nawet się nie podrapie. Właśnie oddał im port z wdzięczności... i teraz mamy niby nasz a tak naprawdę niemiecki port ...

I tak pośród ch@@jów tworzą się legendy .

"W piątek do tego odniósł się sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury. "Po pierwsze, doszło do transakcji pomiędzy prywatną firmą Rhenus i udziałowcami prywatnej firmy Bulk Cargo. Na skutek tego Rhenus stał się jej większościowym udziałowcem. Skoro mówimy o prywatnych firmach, to jasne jest, że w transakcji nie uczestniczyła spółka skarbu państwa" — skomentował Arkadiusz Marchewka.

Dodał, że firma Rhenus już wcześniej posiadała 40 proc. udziałów w Bulk Cargo i te udziały zdobyła za rządów PiS. Wskazał, że nowy właściciel zobowiązał się zainwestować w terminal ponad 200 mln zł i zmodernizować infrastrukturę magazynową oraz rozbudować zdolności przeładunkowe."

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl