Pamiętam swoje zdziwienie, gdy będąc uczniem podstawówki zorientowałem się, że moje laickie państwo w skrócie zwane PRL-em, pomimo walki z tzw. „ciemnotą i zacofaniem” pozwala ludziom nie przychodzić do pracy w najważniejsze kościelne święta. Dopiero dużo później doczytałem, że wynika to z umów zawartych wiele lat temu pomiędzy rządem PRL a polskim episkopatem. PRL się skończył, ale najważniejsze kościelne święta mamy wolne nadal. I dobrze.
Jednym z najważniejszych świąt przy których szczególnym traktowaniu obstawał polski Kościół Katolicki był przypadający 1 listopada Dzień Wszystkich Świętych. Ponieważ świętych w Kościele Katolickim jest co najmniej kilkanaście tysięcy, a wielu z nich jak np. kanonizowani grupowo męczennicy starożytnego Rzymu, jest nieznanych nawet z imienia, potrzebne było święto, podczas którego obchodzi się ich pamiątkę niejako hurtem.
Od VII wieku święto męczenników obchodzono 13 maja, ale w roku 837 papież Grzegorz IV zarządził, że uroczystość ma dotyczyć Wszystkich Świętych i ma przypadać 1 listopada. I tak zostało do dziś. Trzymają się tego także kościoły luterańskie i anglikański.
Z kolei w roku 998 św. Odilon opat z Cluny zapoczątkował obchodzenie dnia modlitw za dusze zmarłych, stąd nazwa święta Zaduszki. Ustanowienie tego święta wynikało z faktu, iż mimo schrystianizowania Europy w wielu krajach ludność wciąż odprawiała pogańskie obrzędy ku czci swoich zmarłych przodków.
W czasach pogańskich święto to obchodzono, kierując się fazami księżyca w okolicach 2 listopada i taką datę przyjęto wprowadzając Dzień Zaduszny do kalendarza liturgicznego. Zatem Zaduszki czyli Święto Zmarłych to nie pierwszy lecz drugi dzień listopada.
Dlaczego zatem pokonujemy często setki kilometrów, by 1 listopada zapalić świeczki na grobach naszych bliskich zmarłych, a na dodatek uparcie powtarzamy, że 1 listopada to święto zmarłych?
Odpowiedzialnym za zamieszanie w naszych głowach jest PRL. To właśnie władze PRL wylansowały zwyczaj odwiedzania cmentarzy niejako w wigilię dnia zadusznego. Dziś nawet wielu praktykujących katolików nie zdaje sobie sprawy, że jest to święto kościelne i wypadałoby wziąć udział w mszy. Za to wszyscy wierzący i niewierzący zdążają na cmentarze, by zapalić świeczki na grobach przodków i przyjaciół.
Władzom PRL faktycznie zależało na zatarciu religijnego charakteru tego dnia, stąd w mediach lansowano dzień 1 listopada jako święto zmarłych. Manipulację tę ułatwił fakt, iż to 1 listopada był wolny od pracy i czas ten można było wykorzystać na podróż do odległych miejsc pochówku bliskich.
Efekt został osiągnięty: dziś mało kto wie, że 1 listopada to uroczystość wyłącznie świętych, a nie wszystkich zmarłych, a o dniu zadusznym w ogóle mało kto słyszał w innym kontekście niż jako o 1 listopada, a przecież Zaduszki obchodzimy 2 listopada.
rs
